Lato się zbliża, jest tuż za progiem. Dla wielu wytęsknione. Jakie będzie? Pierwsze „normalne” od tego w 2019 roku? Osobiście wątpię.
I nie jestem pewien, czy byłoby to naprawdę dobre, choć wiem, jak bardzo tego potrzebujemy, żeby się naładować. Oderwać od problemów, na które wpływu nie mamy lub mamy znikomy.
Tu jest chyba sedno właściwego podejścia: na początek odróżnić to, na co możemy wpłynąć, od rzeczy od nas niezależnych. Nie zakończymy wojny w Ukrainie (gdy to piszę, trwa od ponad dwóch miesięcy i nic nie zapowiada, by miała się ku końcowi). Nie rozwiążemy problemów geopolitycznych ani kryzysu klimatycznego, który od wybuchu pandemii, a potem wojny w Europie zajmuje jakby mniej uwagi establishmentu i zwykłych ludzi w naszym regionie.
Nie spowodujemy, że w jednej chwili ustanie systemowy wyzysk zwierząt (chciałoby się rzec: w tym części ludzi). To wszystko zależy nie od pojedynczych homo sapiens, lecz od ludzkości. Tyle że ona składa się przecież z… ludzi. Nie wszyscy mamy na nią jednakowy wpływ, bo jego narzędzia nie są równo rozłożone. Ale my możemy wywierać presję na tych, którzy mają je w ręku.
Dokładajmy swoje cegiełki na własnych podwórkach, wpływajmy, jak umiemy, na polityków i biznes. A poza tym, na ile się da, cieszmy się latem.
- Tekst: Maciej Weryński
- Tekst ukazał się w numerze 6/2022 Magazynu VEGE