Wpływ zmian klimatu na zdrowie bada się na świecie od wielu lat, ale dopiero od niedawna zaczęto nagłaśniać ten temat w Polsce. W grudniu 2020 roku, w środku szalejącej pandemii, Lekarze dla Klimatu wystąpili z apelem o podjęcie działań na rzecz zdrowia w obliczu zmian klimatycznych. Wybrali odpowiedni moment, ponieważ nie ma wątpliwości co do tego, że ta sama ludzka działalność, która wywołuje zmiany klimatyczne i utratę bioróżnorodności, sprowadza na nas ryzyko pandemii.
Apel został skierowany nie tylko do wszystkich decydentów w Polsce, w tym Prezydenta RP, lecz także do całego społeczeństwa. Z dokumentem wraz z obszernie wyjaśniającymi problem materiałami można się zapoznać na stronie internetowej Naczelnej Izby Lekarskiej.
Autorzy apelu domagają się podjęcia działań, które mają na celu z jednej strony mitygację – spowolnienie zmian klimatu, z drugiej zaś adaptację, czyli przystosowanie systemu ochrony zdrowia i życia mieszkańców naszego kraju do zmieniających się warunków. W uproszczeniu: to, co szkodzi środowisku naturalnemu i zmienia klimat, z reguły szkodzi także ludziom, choć związki te nie zawsze mogą być oczywiste dla laika. Działania na rzecz klimatu są więc często najlepszym remedium na zagrożenia dla naszego zdrowia. Przykładowo ograniczenie ruchu samochodowego i projektowanie miast sprzyjających komunikacji pieszej i rowerowej (tzw. miasta 15-minutowe) pomaga zmniejszyć emisję gazów cieplarnianych, a tym samym poprawia jakość powietrza. To jednocześnie sprzyja aktywności fizycznej mieszkańców, która przekłada się na prewencję chorób układu krążenia, układu oddechowego i narządu ruchu, przeciwdziała otyłości, a w konsekwencji pomaga zapobiegać cukrzycy. Inny przykład to ograniczenie spożycia mięsa. Wybierając dietę roślinną, zmniejszamy nasz ślad węglowy, co spowalnia ocieplenie klimatu, a równocześnie działamy na rzecz swojego zdrowia.
W grudniu 2020 roku opublikowano także raport Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego, który zawiera ocenę wpływu zmian klimatycznych na stan zdrowia ludności w Polsce. Na podstawie analizy dostępnej wiedzy, danych z lat 1999–2019 oraz badań mikrobiologicznych stwierdzono, że stoimy przed nowymi wyzwaniami, jakimi są choroby klimatozależne. Wzrost temperatur i większe nasłonecznienie przyniosły w Polsce wzrost umieralności w trakcie fal upałów. Zwiększyła się też liczba zachorowań na nowotwory złośliwe skóry.
Poza tym zmiany w długości okresu wegetacyjnego i liczby dni mroźnych łączą się ze zmianami w cyklu rozwojowym wektorów, czyli organizmów przenoszących choroby. To wpływa na aktywność kleszczy i ich geograficzne rozmieszczenie. W związku z tym rośnie ryzyko zakażenia kleszczowym zapaleniem mózgu. Ciepłe zimy sprawiają, że można się zakażać przez cały rok. Pojawił się też w Polsce nowy gatunek kleszcza, który może zamieszkiwać bardziej suche tereny. Rośnie też ryzyko innych chorób przenoszonych przez kleszcze. W latach 2006–2016 zanotowano ponad trzykrotny wzrost zachorowań na boreliozę!
Badano także ryzyko zakażenia legionellą, która może prowadzić do ostrego zapalenia płuc, tzw. choroby legionistów. Bakteria ta rozwija się w słodkowodnych zbiornikach o wysokiej temperaturze (powyżej 20 st. C). Badacze stwierdzili, że latem występuje w kałużach w polskich miastach. Do zakażenia może dojść na skutek kontaktu z wodą z takiej kałuży np. rozpryskiwaną przez jadący samochód.
Utrzymujące się wysokie temperatury wody w Bałtyku sprzyjają bakteriom z gatunku przecinkowców (Vibrio). Naukowcy stwierdzili obecność mikrobów w naszym morzu przez całe lato. Na szczęście nie znaleziono (jeszcze?) przecinkowców ze szczepu odpowiedzialnego za cholerę. Baktera obecna w Bałtyku może jednak powodować inne groźne dla życia zakażenia.
Z powodu wyższych temperatur rośnie prawdopodobieństwo pojawienia się w Polsce chorób tropikalnych. W różnych krajach europejskich, w tym w Niemczech, Czechach i Słowacji, już zaczęto odnotowywać przypadki roznoszonej przez komary gorączki Zachodniego Nilu.
Wyższe temperatury to także większa liczba chorób alergicznych. W ostatnim dziesięcioleciu podwoiła się w Polsce liczba osób cierpiących na alergiczny nieżyt nosa i astmę̨ oskrzelową.
Upały szkodzą
Wzrost temperatur to najbardziej oczywista konsekwencja zmian klimatycznych, ale i to zagadnienie jest złożone. Temperatura odczuwalna może być znacznie wyższa niż rzeczywista, na co wpływa poziom wilgotności. 32 st. C pokazywane przez termometr przy wilgotności 5 proc. będziemy odczuwać jako 28 st. C, a jako 52 st. C, gdy wilgotność sięgnie 95 proc. Do oceny ryzyka dla naszego zdrowia istotny jest ten drugi wskaźnik, czyli temperatura odczuwalna. Zła wiadomość: wzrost temperatury powierzchni Ziemi prowadzi do zwiększonego parowania i wzrostu wilgotności atmosfery, bo para wodna to gaz cieplarniany. Mamy tu do czynienia ze sprzężeniem zwrotnym. Im większa wilgotność, tym większe ocieplenie, które z kolei wzmaga parowanie, a większa zawartość pary wodnej wzmaga efekt cieplarniany.
W szczególnie gorącym sierpniu 2003 roku w 12 krajach europejskich zmarło ponad 70 tys. osób. Jednakże skwar nie wszystkim zagraża w takim samym stopniu. Najbardziej narażeni są mieszkańcy rejonów tropikalnych, osoby wykonujące pracę na zewnątrz, a także osoby starsze lub otyłe. Upał szczególnie zagraża ludziom ze schorzeniami układu krążenia i cukrzycą, małym dzieciom, kobietom w ciąży i osobom przewlekle chorym. Wyjątkowo bezbronne są osoby w kryzysie bezdomności i ubogie, które nie mają dostępu do klimatyzacji lub zacienionych terenów.
Upał może doprowadzić m.in. do stresu termicznego, omdleń, udarów cieplnych, wyczerpania cieplnego, hipertermii i odwodnienia. Może też zaostrzać istniejące choroby, np. alergie. One są zresztą coraz poważniejszą bolączką naszych czasów, również z innych przyczyn związanych z ociepleniem klimatu, np. z powodu dłuższego okresu wegetacyjnego, a tym samym wydłużającego się okresu pylenia roślin. Pośrednie, ale istotne zagrożenie wyższymi temperaturami wynika z faktu, że sprzyjają one rozwojowi salmonelli i bakterii e. coli, które wywołują zatrucia i biegunki.
Mieszkańcy terenów zurbanizowanych są narażeni na niebezpiecznie wysokie temperatury bardziej niż mieszkańcy terenów peryferyjnych, gdzie jest chłodniej. Źle zaprojektowane miasta, zbudowane z betonu, stali i asfaltu, tworzą tzw. wyspy ciepła. Zjawisko to jest czynnikiem ryzyka chorób związanych z wysokimi temperaturami. Wycinanie starych drzew i betonowanie publicznych skwerów powiniśmy więc postrzegać nie tylko w kategoriach estetycznych, lecz również jako niepożądane dla zdrowia publicznego, ponieważ pwodują dodatkowe koszty leczenia i stwarzają ryzyko nadmiernego obciążenia służby zdrowia w czasie fal upałów.
Ozon
Ozon kojarzy nam się przede wszystkim z warstwą chroniącą Ziemię przed promieniowaniem ultrafioletowym, ale jest jeszcze tzw. zły ozon – troposferyczny, który szkodzi, kiedy go wdychamy. To produkt uboczny spalania paliw kopalnych. Powstaje z udziałem światła słonecznego (dlatego latem jest go więcej). Sprzyjają mu podwyższone temperatury.
Ozon jest niebezpieczny dla naszych płuc. Może powodować stany zapalne i trudności w oddychaniu, kaszel, ból w klatce piersiowej, bóle głowy, stany zapalne oczu, gardła i nosa, a nawet zawał serca. Szczególnie zagraża osobom z chorobami układu oddechowego.
Pożary i pyły zawieszone
Wysokie temperatury, długotrwałe susze i silne wiatry to czynniki sprzyjające pożarom. Powtarzają się doniesienia o gigantycznych pożogach w Australii czy Kalifornii, ale i w Polsce wiosną zeszłego roku mieliśmy do czynienia z katastrofalnym pożarem Biebrzańskiego Parku Narodowego. Częstotliwość, skala tego rodzaju zjawisk i ryzyko ich występowania w przyszłości stale rosną.
Ogień wiąże się z bezpośrednim ryzykiem śmierci, poparzeń i urazów osób znajdujących się w pobliżu zagrożenia. To także zanieczyszczenie powietrza na skutek dymu składającego się z wielu toksycznych substancji o szkodliwym działaniu drażniącym drogi oddechowe i mogących spowodować raka. Szczególnie niebezpieczne są pyły zawieszone o średnicy nie większej niż 2,5 mikrometra. To około 1/20 średnicy ludzkiego włosa.
Cząsteczki te powstają także w procesie spalania paliw kopanych i są składnikiem smogu. WHO uważa spaliny z silników diesla za jedną ze znaczących przyczyn zachorowań ma nowotwory. Wdychanie pyłu zawieszonego o średnicy 2,5 mikrometra wiąże się z ryzykiem śmierci na skutek zawału serca i udaru. Co roku ten rodzaj zanieczyszczenia powoduje dziesiątki milionów zgonów na całym świecie. Długotrwała ekspozycja na pył zawieszony wiąże się z ryzykiem przedwczesnych porodów, nowotworów płuc, arytmii, zaostrzenia astmy i wielu innych schorzeń.
Polska jest w europejskiej czołówce krajów o najgorszej jakości powietrza. Badacze ze Śląskiego Centrum Chorób Serca w Zabrzu przeanalizowali dane dotyczące śmiertelności i zachorowań na choroby układu krążenia oraz informacje o zanieczyszczeniu powietrza.
Ustalili, że przy przekroczeniu średniodobowej wartości 200 µg/m3 pyłu zawieszonego 2,5 ogólna śmiertelność wzrasta o 6 proc., liczba zawałów serca o 12 proc., udarów mózgu o 16 proc., a hospitalizacji z powodu migotania przedsionków o 24 proc.
Problem zanieczyszczenia powietrza jest najpoważniejszy w Indiach i Chinach, gdzie zaledwie 1 proc. populacji żyje w warunkach spełniających wytyczne WHO.
Jak nas wyżywić
Nieoczekiwane konsekwencje ocieplenia klimatu czekają nas w kontekście żywienia i żywności. W najbiedniejszych rejonach susze mogą zmniejszać produkcję żywności i potęgować problem głodu i niedożywienia, który już dziś jest alarmująco poważny. Wzrost temperatury w morzach i oceanach oraz ich zakwaszenie spowoduje, że ryby z okolicy równika będą migrować w kierunku biegunów. Ludzie żyjący na obszarach, których dieta bazuje na owocach morza, będą stopniowo tracić źródło pożywienia.
W Jemenie, Nigerii, Sudanie Południowym i Somalii występuje już czwarty stopień w pięciostopniowej skali zagrożenia bezpieczeństwa żywnościowego. Na świecie co roku ponad 3 mln ludzi umierają z głodu i niedożywienia, a 7,5 mln dzieci cierpi z powodu niedożywienia.
Rośnie wśród nich liczba dzieci poniżej piątego roku życia. Głód i niedożywienie to problem 815 mln ludzi na świecie.
Z drugiej strony rośnie problem otyłości i przekarmienia. Jak podaje WHO, większość ogólnoświatowej populacji żyje w krajach, w których nadwaga i otyłość zabija więcej osób niż niedowaga. Mówi się nawet o pandemii otyłości. Aż 39 proc. ludzi cierpi z powodu nadwagi i 13 proc. z powodu otyłości (dane z 2016 roku). Nadwaga i otyłość to główne czynniki ryzyka cukrzycy, chorób układu krążenia i układu kostno-szkieletowego oraz niektórych rodzajów nowotworów. Dzieciom z nadwagą grozi przedwczesna śmierć i niepełnosprawności. Częściej ulegają wypadkom, mają problemy z oddychaniem, nadciśnieniem, insulinoopornością i częściej dotykają je problemy natury psychicznej.
Co to ma współnego z klimatem? Zmiany klimatyczne oraz grabieżcza gospodarka, która zresztą jest jedną z przyczyn zmian klimatycznych, prowadzą do przetrzebienia naturalnych zasobów, ograniczenia dostępu do tradycyjnych pokarmów i przymusowej zmiany stylu życia.
Zmieniające się warunki mogą utrudniać lub uniemożliwiać lokalne rolnictwo i uprawy na własne potrzeby. W warunkach globalizacji zdrowa, świeża żywność staje się przywilejem bogatych społeczeństw, a w przypadku krajów o średnich i niskich dochodach miejsce diety opartej na lokalnie pozyskiwanych produktach, których zaczyna brakować, zajmuje dieta bazująca na wysoko przetworzonej, taniej żywności zawierającej duże ilości tłuszczu, cukru i soli. Stąd bierze się otyłość.
Gazy cieplarniane wpływają na uprawy. Na podstawie szeroko zakrojonych eksperymentów zbadano, że rośliny uprawiane w warunkach podwyższonego stężenia CO2 w powietrzu (w ilości, jaką można przewidywać do końca XXI w.) są co prawda większe, ale zawierają znacząco mniej ważnych składników odżywczych takich jak cynk, żelazo i białko. Zdaniem naukowców nawet zamożne społeczeństwa może dotknąć problem rozmaitych niedoborów żywieniowych. Mimo spożywania odpowiedniej liczby kalorii nie będziemy w stanie dostarczyć organizmowi odpowiedniej ilości składników odżywczych. Pogłębi się też problem anemii. Szczególnie zagrożone są populacje Azji i Afryki.
Uprawy zagrożone są przez susze i powodzie, ponieważ tereny suche stają się jeszcze suchsze, a deszczowe mogą cierpieć z powodu nadmiaru wody. Wysokie temperatury powietrza sprawiają, że opady mają charakter gwałtownych ulew dewastujących uprawy. Powodzie mogą być spowodowane także przez podnoszący się poziom wód morskich, co z kolei wiąże się z ryzykiem zasolenia wód gruntowych, które może powodować nie tylko brak dostępu do wody pitnej, ale też uniemożliwianie upraw na zasolonej glebie.
Wyższe temperatury wpływają na wydłużenie cyklu reprodukcyjnego owadów, które zagrażają uprawom. Niektóre szkodniki, np. owocówka jabłkóweczka, w cieplejszym klimacie mają dwa cykle reprodukcyjne w sezonie zamiast jednego. Także rozmaite patogeny i choroby roślin skuteczniej szerzą się w cieple.
Wysokie temperatury i ozon szkodzą nie tylko dla ludziom, lecz także roślinom, które podobnie jak ludzie tolerują tylko pewien zakres temperatur. Na przykład zbiory soi i kukurydzy znacząco zmniejszają się przy temperaturze powyżej 27 st. C. Ozon może upośledzać wzrost roślin i przyczynia się do brązowienia liści, a czym większy upał, tym więcej ozonu.
Znaczenie tych zagrożeń dla bezpieczeństwa żywnościowego światowej populacji można sobie w pełni uświadomić w zestawieniu z faktem, że dla 76 proc. ludzi na świecie głównym źródłem białka są rośliny.
Dla wielu społeczeństw drugim są zwierzęta morskie. Mówiąc o ociepleniu klimatu, z reguły myślimy o ociepleniu powietrza, ale to oceany zatrzymują ponad 90 proc. nadmiaru ciepła. Dlatego wody w niektórych rejonach, np. w pasie wokół równika, staną się zbyt ciepłe dla ryb.
Dodajmy do tego blaknięcie raf koralowych, czyli utratę źródła pożywienia dla wielu gatunków morskich zwierząt oraz zakwaszenie oceanów, które uszkadza muszle skorupiaków, a zrozumiemy skalę problemu. Tzw. akwakultury, czyli przemysłowe hodowle ryb, nie rozwiązują problemu. Pomijając kwestię dobrostanu ryb w takich hodowlach oraz zagrożenie przenoszeniem patogenów, ryby z akwakultur nie trafiają do społeczności zagrożonych niepożądanymi zmianami dietetycznymi. Mówiąc wprost, to produkt dla zamożnych.
Migracje
ONZ szacuje, że począwszy od 2008 roku, co roku z powodu pogorszenia warunków środowiskowych swoje domy opuszcza ponad 20 mln ludzi. Z kolei z wyliczeń Banku Światowego wynika, że do 2050 roku aż 143 mln ludzi będą zmuszone do migracji wewnątrz swoich krajów. Dopiero w ostateczności ludzie przenoszą się poza granice ojczyzn.
Migracje mogą być spowodowane podnoszącym się poziomem mórz. Przykładowo mieszkańcy wysp Kiribati i Tuvalu na Oceanie Spokojnym, gdzie konieczność emigracji wszystkich jej mieszkańców jest realnym zagrożeniem, podjęli decyzję o pozostaniu w domach, dopóki będzie to możliwe. Liczą się jednak z tym, że w niedalekiej przyszłości nie będą już mieli wyboru. W takiej sytuacji znajdują się około 2 mln ludzi zamieszkujących wyspy południowego Pacyfiku.
Kolejne powody migracji to brak dostępu do wody, susze uniemożliwiające produkcję żywności, katastrofy naturalne i wyczerpywanie się łowisk. Jedną z głównych przyczyn wojny w Syrii były powtarzające się susze, jakich nie notowano od 900 lat. To one zmusiły mieszkańców terenów wiejskich do przenoszenia się miast, co spowodowało dwukrotny wzrost cen mieszkań w Damaszku. Susze przyczyniły się do podobnego wzrostu cen żywności. W tych warunkach rosły napięcia społeczne, eksplodując konfliktem, którego katastrofalne skutki wszyscy znamy. Migracje wewnątrz kraju zdestabilizowały sytuację wewnętrzną Syrii, a zewnętrzne całego świata.
Migracje wiążą się z poważnymi konsekwencjami zdrowotnymi długo- i krótkookresowymi. Przymusowe opuszczenie domu, często w pośpiechu, pociąga za sobą ogromny stres i traumę. Może też powodować choroby psychiczne, infekcje, niedobory żywieniowe i ekspozycję na zanieczyszczenie. Pobyt w obozie dla uchodźców często oznacza przeludnienie i niedożywienie, wybuchy chorób zakaźnych, w tym chorób wektorowych (np. przenoszonej przez komary malarii) i przenoszonych drogą pokarmową jak cholera, a także narażenie na przemoc psychiczną i fizyczną, która z kolei może powodować zespół stresu pourazowego (PTSD) i depresję.
Badania pokazują, że długoterminowe skutki mogą nie tylko trwać całe życie, ale też przenosić się na kolejne pokolenie. Wiele lat po przesiedleniu uchodźcom nadal grozi większe ryzyko chorób psychicznych i przedwczesnej śmierci, dlatego najlepszym lekiem na problemy związane z migracjami jest zapobieganie sytuacjom, które kogokolwiek stawiają wobec takiej konieczności.
Jak możemy stawić czoła tym pesymistycznym prognozom? Najważniejsze, aby decydenci słuchali naukowców i opierali się na wiedzy naukowej przy podejmowaniu decyzji. Choć zmiany klimatyczne to wciąż zagadnienie nie do końca zbadane, nasza wiedza przyrasta w szybkim tempie. Coraz lepiej potrafimy nazwać i opisać, co nam zagraża, a także wskazać działania, które zmniejszą lub wykluczą ryzyko.
Obywatele świadomi zagrożeń wynikających ze zmian klimatycznych będą domagać się o rządów decyzji opartych na opinii wiarygodnych ekspertów. Kluczowe jest jednak rzetelne informowanie społeczeństwa o sytuacji, w jakiej się znajdujemy i jak możemy przeciwdziałać jej pogarszaniu. W naszym własnym interesie leży, aby działania na rzecz zatrzymania zmian klimatycznych wdrażano na jak największą skalę.
Z drugiej strony konieczne jest przygotowanie publicznej służby zdrowia na nowe wyzwania, w tym dokładniejsze monitorowanie stanu zdrowia społeczeństwa i troskę o lepszą kondycję zdrowotną nas wszystkich. Zdrowi fizycznie i psychicznie będziemy lepiej przygotowani na zagrożenia wynikające ze zmian klimatycznych.
- Tekst: Joanna Hasiak
- Artykuł ukazał się w numerze 6/2021 magazynu Vege