Obecna epoka nazywana jest antropocenem, czyli czasem radykalnych zmian w środowisku naturalnym spowodowanych przez człowieka. Mówi się o nadchodzącym wielkimi krokami kryzysie klimatycznym, a równie groźny jest powiązany z nim kryzys dostępności do wody. Polska staje się pustynią.
Z jaką sytuacją mamy do czynienia?
Od 1700 roku utraciliśmy w skali globalnej aż 87 proc. terenów podmokłych. Polska jest jednym z najuboższych w wodę krajów europejskich. Nasze zasoby są około 2,5-3 razy mniejsze niż średnia państw należących do Unii Europejskiej. „W ostatnich latach poziom wód gruntowych w Polsce obniżył się o dwa metry” – alarmuje National Geographic. Ponadto ocieplenie klimatu sprawia, że wydłuża się okres wegetacyjny roślin i zwiększa parowanie, a to z kolei oznacza, że zapotrzebowanie na wodę rośnie na naszych oczach. Jeśli nie zatrzymamy procesu pustynnienia Polski, możemy spodziewać się ograniczenia lub braku dostępu do słodkiej wody w niektórych rejonach kraju.
Dlaczego jest aż tak źle?
Wskazać należy kilka czynników. Pierwszym i najważniejszym z nich jest niewłaściwa melioracja. Systemy melioracyjne (nawadniająco-odwadniające) to sieci kanałów połączonych z rzeką, w które wbudowane są zastawki umożliwiające spiętrzenie bądź spuszczenie wody. W powojennej Polsce postawiono na ekstremalne zintensyfikowanie produkcji rolnej, a do tego niezbędne było zwiększenie powierzchni nadającej się pod uprawę, osuszano zatem różne obszary podmokłe tego typu systemami. Na chwilę obecną mamy w Polsce ponad 250 000 km rowów melioracyjnych – dla porównania wszystkie rzeki w naszym kraju mają łączną długość 150 000 km. Winne małym zasobom wód są również zbiorniki retencyjne i bariery na rzekach. Te pierwsze powstają wskutek przegrodzenia rzeki zaporą, w teorii mają zbierać wodę i podnosić poziom wód gruntowych, w praktyce jednak woda zgromadzona w zbiorniku szybko się nagrzewa i odparowuje, a to tylko pogarsza sytuację.
Bariery zbudowane m.in. dla celów żeglugi śródlądowej czy hydroenergetyki uniemożliwiają natomiast swobodny przepływ rzeki, blokując tym samym drogi migracji ryb wędrownych oraz transport osadów niesionych przez wodę, które – zatrzymane – wypłycają zbiornik. Takie przegrody stają się przyczyną wymarcia wielu gatunków ryb i pogłębienia suszy. Nie sposób nie wspomnieć o zanieczyszczeniach ropopochodnych i komunalnych. Ropopochodne plamy na wodzie utrudniają wymianę gazową między akwenem i atmosferą, a poprzez blokadę dostępu światła słonecznego ograniczają przebieg fotosyntezy i zwiększają temperaturę wody w zbiorniku. Częstsze (choć na szczęście mniej szkodliwe) są zanieczyszczenia komunalne – np. leki i ich metabolity z oczyszczalni ścieków przedostają się do wód, stanowiąc ogromne zagrożenie dla organizmów tam żyjących. Do tego dochodzą nawozy stosowane w rolnictwie, przez które związki azotu i fosforu spływają do wód, powodując tzw. zakwit wód, czyli masowe pojawienie się toksycznych dla ludzi sinic.
Jak możemy temu zaradzić?
Spowolnienie tempa pustynnienia Polski wydaje się proste jak nauka alfabetu:
A – asekuracja – odtwarzanie naturalnych brzegów jezior i koryt rzek, by spowolnić spływ wody i jednocześnie więcej jej zatrzymać;
B – burzenie barier – usuwanie barier na rzekach wszędzie tam, gdzie nie będzie to zagrożeniem dla zdrowia i życia ludzi, a może np. przywrócić ryby wędrowne;
C – cyrkulacja – powrót do pierwotnej, nawadniająco-osuszającej roli melioracji, czyli zamykanie zastawek na rowach melioracyjnych w czasie suszy i otwieranie ich przy nadmiarze wody;
D – drzewa – pozostawienie zadrzewień nadrzecznych i śródpolnych, które schładzają mikroklimat i zatrzymują zanieczyszczenia spływające do wód;
E – edukacja – przekazywanie wiedzy na temat zrównoważonej gospodarki wodnej oraz rozpowszechnianie informacji o zmianach klimatycznych.
źródła dodatkowe:
https://wbj.pl/greens-want-to-fight-desertification-in-poland/post/127389
http://klimada.mos.gov.pl/en/climate-change-in-poland/
Weronika Bodak