To święto nie powinno być zarezerwowane dla ludzi. Krowy, kury czy świnie nie potrzebują jednak życzeń, tylko konkretnych działań z naszej strony.
Dzień Matki to dzień, w którym należy pochylić się nad losem zwierzęcych matek i ich dzieci eksploatowanych przez człowieka od momentu narodzin. To macierzyństwo nie jest pełne radości i dumy, większość z nas dostrzega jedynie jego użytkowy wymiar.
Krowa mleczna
W XXI wieku, kiedy mamy powszechny dostęp do rzetelnych informacji, wiele osób nadal nie wie, że krowa nie „daje” mleka. Bombardowani od dziecka kolorowymi obrazkami szczęśliwych krów z wielkimi wymionami pasących się na zielonej trawce wnioskujemy, że taka ich rola. Tak dochodzi do sytuacji, w której większość dorosłych nawet nie wie, że krowa tak samo jak inne ssaki produkuje mleko dla swoich dzieci, czyli wcześniej musi zajść w ciążę i urodzić. Co to oznacza w praktyce? Aby utrzymywać stałą produkcję mleka, krowy są często zapładniane. Eksploatacja zwierząt zaczyna się średnio po ukończeniu przez nie pierwszego roku życia, kiedy dokonuje się pierwszej inseminacji, czyli sztucznego zapłodnienia.
Gruczoły mleczne tych zwierząt zaczynają wytwarzanie mleka już w trakcie ciąży. Ponieważ w chowie przemysłowym najważniejsza jest maksymalizacja wydajności, krowę zapładnia się ponownie już około 90 dni po porodzie. Gdy zbliża się okres następnego porodu, przestaje się ją doić, aby przez kilka tygodni nabrała sił na urodzenie cielaka, po czym cały proces znowu się powtarza.
Krowa mleczna to najciężej pracująca matka ze wszystkich gatunków eksploatowanych zwierząt. Ciąża u krów trwa tyle, ile u ludzi – dziewięć miesięcy. W tym czasie przez siedem miesięcy jest stale dojona. Proces ten trwa średnio do 4.–5. roku życia, po czym krowa przestaje być wydajna, zostaje więc wysłana do ubojni. Wielokrotne ciąże doprowadzają do skrajnego wyczerpania matek i koszmaru odbieranych dzieci.
To druga kwestia – życie cielaka, o którego losie zaważy płeć. Albo krowie dziecko trafi do rzeźni i wyląduje na sklepowej półce jako cielęcina, albo podzieli los matki i będzie wyzyskiwane przez przemysł do produkcji mleka dla ludzi.
W naturze cielę byłoby przy matce i piło jej pokarm do około dziewiątego miesiąca życia. W przemysłowym chowie cielak zostanie odebrany krowie najpewniej już pierwszego dnia, tylko jeden raz napije się mleka z przeciwciałami (tzw. siara), a potem zostanie odizolowany od matki i innych zwierząt, trafiając do małej budki (tzw. igloo). Hodowca nie chce dopuścić do sytuacji, w której cielak będzie wypijał mleko produkowane dla człowieka.
Są dostępne nagrania krów, które starają się gonić zabierane przez hodowcę cielęta. Zwierzęta te wytwarzają silne więzi rodzinne i przyjacielskie i źle znoszą samotność – co potwierdziły badania. Zależy im na przebywaniu ze stadem. Możemy sobie tylko wyobrazić, jak wielką traumą musi być dla nich współczesny, masowy system hodowli.
Maciora
Przemysł mięsny dorównuje mleczarskiemu, jeśli chodzi o poziom okrucieństwa wobec matek. Świnie przez wiele tygodni trzyma się w bardzo małych, ciasnych, metalowych klatkach, tzw. kojcach indywidualnych i porodowych, w których nie mogą się nawet obrócić, a tym bardziej zaopiekować swoim potomstwem.
Świnie tworzą skomplikowane więzi społeczne, lubią przytulać się do siebie. Matki śpiewają swoim młodym, dzięki czemu te rozpoznają ich głos. Tymczasem w chowie przemysłowym towarzyskie, pełne rozbudowanych potrzeb zwierzęta żyją zamknięte w betonowych halach. Samice dwa razy w roku są sztucznie zapładniane i zmuszane do porodu. W czasie ciąży i po porodzie spędzają w kojcach około półtora miesiąca. Ciągłe porody bardzo je eksploatują, co sprawia, że w wieku dwóch, trzech lat świnie są zabijane.
Prosięta odbiera się matkom w wieku około czterech tygodni i zabiera do tuczenia. Młode świnki poddaje się wielu okrutnym zabiegom bez znieczulenia – przycinanie ogonków, skracanie zębów i kastracja powodują ogromny ból i cierpienie. Świnie w wieku około pięciu miesięcy są transportowane ciężarówkami do rzeźni. Ich załadunek i rozładunek odbywa się przy użyciu poganiaczy elektrycznych, a często towarzyszy temu dodatkowa przemoc, jak ciągnięcie bardzo już zestresowanych zwierząt za uszy czy kopanie, co wielokrotnie udokumentowali aktywiści śledczy kampanii Stopklatka.
Kura nioska
Choć kury nioski w większości nie zostają matkami, spotyka je tak samo okrutny los. Całe życie spędzają w klatce, w betonowej hali, bez dostępu do światła słonecznego, a jedynie sztucznego oświetlenia, które ma sterować ich wydajnością.
Część kur znosi jaja dla tzw. wylęgarni kur niosek i brojlerów. Pisklęta brojlerów trafią do przemysłowych hal, a w przypadku niosek o przyszłości decyduje płeć. Samicom przeznaczonym do produkcji jaj przycina się dzioby i umieszcza w klatkach, natomiast jednodniowe koguciki zostają zagazowane lub zmielone żywcem (polskie prawo na to pozwala), bo skoro nie produkują jaj, są traktowane jak odpad. Pisklęta płci męskiej zabija się zawsze, niezależnie od rodzaju chowu, więc dotyczy to także wolnego wybiegu i jaj ekologicznych.
Wiele osób nie wie o tym, że kury mają osobowość i potrafią okazywać emocje. Matki zaczynają się komunikować ze swoimi dziećmi jeszcze przed ich przyjściem na świat, ćwierkając w kierunku niewyklutych piskląt. Kury są do swoich młodych bardzo przywiązane, okazują im wsparcie i bronią przed drapieżnikami.
Taka jest prawdziwa cena mięsa, mleka i jaj. Przemysłowy chów zwierząt to nastawiony na szybkie zyski biznes, w szczególnie okrutny sposób wykorzystujący samice. Co możemy zrobić, jeśli już nie chcemy lub nie potrafimy ignorować takich procederów, a tym bardziej przekazywać naszych pieniędzy przemysłowi, który zarabia na wyzysku i okrucieństwie wobec zwierząt?
Po pierwsze wybrać weganizm. W dzisiejszych czasach to naprawdę łatwe. Na diecie roślinnej nie zabraknie nam ulubionych smaków – możemy przyrządzać nie tylko sałatki i zupy jarzynowe, ale też wyśmienite burgery, chrupiące „skrzydełka” z kalafiora, niesamowite boczniaki w panierce czy tofucznicę, która dzięki czarnej soli ma jajeczny smak. Mamy też dobry dostęp do roślinnych słodyczy. W wielu sklepach znajdziemy wegańskie lody (nie sorbety, ale takie na mleku roślinnym), czekolady, ciastka, żelki, a samodzielnie możemy przyrządzić rewelacyjny tort bezowy z aquafaby. Wybór dań jest ogromny i nie musimy rezygnować z ulubionych potraw. Trzeba tylko odkryć bogactwo roślin, w tym przypraw, takich jak papryka wędzona, czarna sól, sos sojowy czy płatki drożdżowe. Gdy już to wszystko wiemy, wybór diety roślinnej okazuje się banalnie prosty.
Po drugie działajmy dla zwierząt. Znajdźmy lokalną grupę aktywistyczną w naszym mieście albo ją utwórzmy, jeśli jeszcze nie funkcjonuje. Poczujemy ogromną satysfakcję, że walczymy o prawa zwierząt, a przy okazji poznany wyjątkowe osoby, z którymi łączy nas ten sam cel. Pamiętajmy, że wielkie zmiany zaczynają się od małych kroków.
Wybierz weganizm
Dowiedz się więcej o chowie przemysłowym
- Tekst: Karolina Czechowska
- Artykuł ukazał się w numerze 5/2021 magazynu Vege
[/wcr]