Wnioski naukowców z Uniwersytetu Stanforda nie napawają optymizmem. Ponad 500 gatunków zwierząt lądowych jest na krawędzi wymarcia i biolodzy dają im ledwie dwie dekady.
Nasza bioróżnorodność znajduje się na krawędzi, ale to wiemy mniej więcej od 2015 roku. Niestety, prawdopodobnie jest gorzej niż przypuszczaliśmy, a naprawdę zabójczy może okazać się efekt domina – przekonują autorzy analizy “Accelerated modern human–induced species losses: Entering the sixth mass extinction” opublikowanego w magazynie “Science Advances”.
Jak podaje National Geographic, oprócz 515 gatunków lądowych znajdujących się na krawędzi wymarcia, aż 388 innych gatunków ma liczebność poniżej 5 tys. W większości żyją na tych samych terenach co wspomniane krytycznie zagrożone – najczęściej w rejonach tropikalnych i subtropikalnych. Wśród wymierających gatunków znajdują się m.in. kałan morski, nosorożec sumatrzański, żółwie z Galapagos, strzyżyk wyspowy.
– Niekontrolowany wzrost ludzkiej populacji, niszczenie i zajmowanie habitatów, handel dzikimi zwierzętami, zanieczyszczenie i kryzys klimatyczny to problemy wymagające natychmiastowej reakcji – twierdzi prof. Paul Ehrlich ze Stanfordu, współautor badania, cytowany przez portal.
– Mamy ostatnią okazję by zapewnić przetrwanie wystarczającej liczby gatunków – dodaje prof. Gerardo Ceballos z Narodowego Autonomicznego Uniwersytetu Meksyku.
WK