Pozwolenie całemu naszemu gatunkowi na emocje i współodczuwanie z innymi pomogłoby wszystkim. Kobietom, mężczyznom, zwierzętom innych gatunków, środowisku… Dlaczego wciąż się przed tym wzbraniamy? Czy empatia i współczucie dla zwierząt są dostępne tylko niektórym ludziom? I czy to cechy naturalne, których nie sposób się nauczyć, jeśli los komuś ich poskąpił? Dlaczego to kobiety częściej współczują i częściej się angażują w działalność na rzecz zwierząt?
Kwestia empatii i współczucia dla istot innych gatunków niż homo sapiens nadal jest zagadnieniem marginalizowanym. Twierdzi się, że niektórzy ludzie są obojętni na cudze cierpienie, ponieważ tak zostali wychowani albo tacy się urodzili i już nic się na to nie poradzi. Oczywiście mamy dziś cały wachlarz naukowych i czysto racjonalnych argumentów na rzecz zmiany traktowania zwierząt pozaludzkich. Może więc oczekiwana przez aktywistów prozwierzęcych zmiana nastąpi wskutek rozumowania logicznego, a nie uruchomiania uczuć.
Ci, którym los zwierząt leży na sercu, doskonale wiedzą, że współodczuwanie to sedno ich wyborów etycznych. Tak samo myślicielki feministyczne głęboko wierzą, że konieczne jest przywrócenie wartości wypływającej z serca trosce o innych. Uwolnienie potencjału empatii, która leży w istocie naszego człowieczeństwa, jest potrzebne zarówno światu, jak i każdemu człowiekowi z osobna. Zdolność współodczuwania z innymi istotami (ludźmi i zwierzętami pozaludzkimi) możemy odzyskać dzięki wsłuchaniu się w głos kobiet, który ma moc wyzwalającą. Dzięki niemu mamy większą szansę usłyszeć siebie.
Dobrym przykładem trudności w usłyszeniu siebie jest asertywność. Powiedzenie „nie” często wymaga wysiłku. W niektórych sytuacjach ulegamy i mimo że myślimy „nie”, mówimy „tak”. Czasem łatwo to zmienić, gdy np. nauczymy się, jak formułować skuteczny komunikat odmowy do cioci, która dziesiąty raz namawia nas do zjedzenia ciasta. Zdarza się jednak, że czasem nie potrafimy nawet pomyśleć „nie” i w takiej sytuacji żadne treningi asertywności nie pomogą. Pracę należy zacząć od usłyszenia siebie. Podobnie jest z troską, empatią i współczuciem.
Patriarchalne schematy
Wzorce kulturowe kształtują perspektywę i kobiet, i mężczyzn. Od wczesnych lat jesteśmy socjalizowani w myśleniu w kategoriach opozycji męskie-kobiece. Ostre podziały sprawiają jednak, że tracimy zdolność usłyszenia swojego wewnętrznego głosu. Troska, współczucie i empatia to emocje tradycyjnie postrzegane jako niemęskie, kojarzące się z infantylnym sentymentalizmem. Za kobiece uznaje się bycie wrażliwą, opiekuńczą, czułą na los innych, dobrą i – jakże by inaczej – bezinteresowną. Badania empiryczne pokazują, że zgodnie z tymi schematami myślowymi mężczyźni rzeczywiście mają większy problem z empatią i bardziej koncentrują się na sobie, kobiety zaś przywiązują większą uwagę do relacji z innymi i są skłonne przedkładać interes innych ponad swój własny przy podejmowaniu decyzji moralnych. Trzeba jednak zaznaczyć, że to tylko opis tendencji, ponieważ tak jak nie wszystkie kobiety są opiekuńcze, to nie wszyscy mężczyźni są odcięci od emocji. Niewątpliwie patriarchalne wzorce kulturowe odgrywają istotną rolę w kształtowaniu ludzkich postaw i oddzielaniu tego, co kulturowo uznaje się za męskie, od tego, co postrzegamy jako kobiece.
Ci, którzy nie czują się dobrze w schematycznie opisanych rolach, mają często pod górkę. Bywa i tak, że trudno nawet wyobrazić sobie samych siebie w mniej oczywistym wydaniu. Przełomowa w latach 80. książka Carol Gilligan „Innym głosem. Teoria psychologiczna a rozwój kobiet” (a także kolejne prace autorki, w tym „Chodźcie z nami! Psychologia i opór”) nie pozostawia wątpliwości, że dostrzeżenie kobiecej perspektywy, przywrócenie jej siły i znaczenia to droga do wyzwolenia wszystkich osób i warunek konieczny do zbudowania prawdziwie demokratycznego społeczeństwa.
Carol Gilligan jest psycholożką, a jej zainteresowania koncentrują się wokół psychologii rozwojowej kobiet. Na podstawie przeprowadzonych badań wykazała, że modele rozwoju psychologicznego dotąd opracowywano według jednego – męskiego – wzorca i domyślnie przyjmowano, że „człowiek” to mężczyzna, a kobieta to „inny”. To, że dziewczęta i kobiety kierują się podczas wyborów etycznych innymi motywami niż chłopcy, uznawano za odmienność, niedoskonałość, brak rozwojowy i dowód na niższy stopień rozwoju moralnego. Gilligan uznała to za błąd metodologiczny i teoretyczny.
Seksistowski charakter świata opisuje również Caroline Criado Perez w niedawno wydanej w Polsce książce „Niewidzialne kobiety. Jak dane tworzą świat skrojony pod mężczyzn”.
Etyka troski czy sprawiedliwości
Mężczyźni postrzegają moralność w kategoriach prawideł i uniwersalnych zasad sprawiedliwości, które stosują za pomocą logicznego wnioskowania. To, co męskie, jest racjonalne, rozumowe i rzecz jasna lepsze. Rozwój etyczny kobiet to z kolei godzenie troski o innych z własnymi potrzebami, uwzględnianie kontekstu sytuacji, a przede wszystkim relacji, jakie łączą kobiety z innymi osobami. Te patriarchalne schematy powodują, że zasady, uniwersalną sprawiedliwość i racjonalność przeciwstawia się trosce, opiekuńczości i emocjom. To sprawia, że każda ze stron zamyka się w swoim świecie. Od mężczyzn wymaga się, aby byli racjonalni, niezależni, odcięci od emocji i sprawiedliwi, a od kobiet, aby poświęcały się dla dobra innych. Zapominamy, że pełnia człowieczeństwa składa się z obu elementów i wszyscy potrzebujemy zarówno racjonalności, jak i emocjonalności. Potrzebne są nam uniwersalne zasady sprawiedliwości, przy czym niezbędna jest też troska, empatia, opiekuńczość i umiejętność łączenia dbania o własny interes z troską o innych. Odcięcie się od empatii i współczucia nie jest niczym „naturalnym”. Wręcz przeciwnie, jak dowodzi antropolożka Sarah Blaffer Hrdy, to właśnie wzajemne dostrojenie, umiejętność odczytywania intencji innych jest ewolucyjnym osiągnięciem naszego gatunku. Za niedostatki empatii w społeczeństwie należy więc winić raczej kulturę niż naturę. To kultura sprawia, że dorastający chłopcy o wiele trudniej nawiązują głębokie przyjaźnie z innymi mężczyznami z obawy o posądzenie o homoseksualizm. Usiłując sprostać surowym wymogom patriarchalnego wzorca męskości, odcinają się od wrażliwej części siebie.
Gilligan dochodzi do wniosku, że „w patriarchacie troska należy do etyki kobiecej”, w demokracji do „etyki ludzkiej”. Jej zdaniem feministyczna etyka troski łączy „rozum z uczuciem, umysł z ciałem, >>ja<< z relacjami i mężczyzn z kobietami, odrzucając podziały podtrzymujące patriarchalny porządek”. Konkluzja jest oczywista: kiedy przywrócimy wartość trosce o innych, opiekuńczości, relacjom i uczuciom, skorzystamy na tym wszyscy. Wreszcie docenimy pracę opiekuńczą, która przestanie być zajęciem gorszej kategorii. Mężczyźni uwolnią się od ciężaru roli samca alfa, łowcy i wszechwiedzącego mędrca, a wszyscy ludzie zyskają większą swobodę wyboru stylu życia. To patriarchat wymaga dostosowania się do wzorców płci kosztem odłączenia od części własnej osobowości.
Patriarchalny wzorzec męskości stawia na niezależność, jednak dziś lepiej niż kiedykolwiek zdajemy sobie sprawę, że niezależność jest złudzeniem, co objawiło się podczas epidemii koronawirusa. Etos osobistych korzyści i kultura zakładająca osobność „ja” coraz bardziej tracą sens i stają się rażąco nieadekwatne do kryzysów, z którymi przychodzi się nam mierzyć we współczesnym świecie. Jest więc wielka potrzeba zastąpienia patriarchalnych i neoliberalnych stylów życia etyką troski, dbałością o relacje z innymi ludźmi, ze światem przyrody i ze zwierzętami oraz z naszym wewnętrznym głosem.
Na rzecz wyzwolenia wszystkich
Kulturowo ukształtowane normy i wzorce patriarchatu stoją w sprzeczności z pełnią człowieczeństwa. Ograbiają zarówno kobiety, jak i mężczyzn z części ich tożsamości. Jednak to kobiety mają większe możliwości oporu wobec patriarchalnego dyktatu. Wynika to z faktu, że surowe normy są im narzucane z zewnątrz dopiero w okresie dojrzewania, podczas gdy chłopców poddaje się tresurze męskości w wieku wczesno- i późnodziecięcym. Dziewczęta mają w związku z tym większe szanse na bunt. Jak podkreśla Gilligan, walka o prawa kobiet jest walką o prawa wszystkich. Za przykład może posłużyć skojarzenie dwóch faktów: kobiety jako pierwsze podniosły kwestię nadużyć seksualnych, a dzięki temu mężczyźni odważyli się podnieść kwestię molestowania przez księży. Trzeba więc podkreślać, że feminizm nie jest walką kobiet z mężczyznami, lecz ruchem na rzecz wyzwolenia wszystkich.
Kontynuatorki myśli Gilligan poszerzyły rozumienie etyki troski i dobitniej zaakcentowały konieczność włączenia w jej krąg zwierząt pozaludzkich. Ich zdaniem etyka troski to dobry punkt wyjścia, ale konieczne jest też zauważenie kontekstu politycznego. Oprócz dylematu moralnego w osobistej perspektywie należy dostrzec systemowe uwarunkowania problemu. Nie wystarczy zatem orędować na rzecz współczucia dla zwierząt. Konieczne jest uświadamianie społeczeństwu, jak działa system eksploatacji zwierząt, kto na nim korzysta, w jaki sposób promuje się kulturę mięsożerności, jak dofinansowuje się przemysł mięsny itd. Etyka nie istnieje w próżni. Walka z niesprawiedliwym systemem i kulturowymi schematami jest równie ważna jak indywidualne wybory etyczne.
Rozum nie chroni przed bestialstwem
Wracając do kwestii współczucia i empatii dla zwierząt, trzeba przypomnieć, że największe szkody w międzygatunkowych relacjach wyrządził kartezjański model oparty na prymacie rozumu. Kartezjusz uznał, że zwierzęta to niezdolne do odczuwania żywe maszyny, których odgłosy są jak zgrzyt zepsutego zegara. Czym się więc przejmować, kiedy piszczą lub skamlą? Pogląd ten na wieki zdominował myślenie świata zachodniego o zwierzętach. Wielki filozof i intelektualista dał przyzwolenie na najbardziej okrutne praktyki wiwisekcji. Opisy psów przybijanych gwoździami do stołu i krojonych żywcem z jednej strony szokują, z drugiej zaś budzą palące pytanie: co, u diabła, stało się z ludźmi, którzy w tym uczestniczyli? Były to przecież największe autorytety intelektualne owych czasów! Model kartezjański to dowód na to, że rozum odcięty od emocji nie chroni nas przed okrucieństwem.
Jak pisze Gilligan, „Holocaust zakwestionował teorie rozwoju moralnego, pokazując, że ogólnie przyjęte wskaźniki – inteligencja i wykształcenie – nie są barierą dla bestialstwa”. Z drugiej strony to doskonałe świadectwo kształtowania rzeczywistości przez wpływową myśl. Trudno wyplenić ideę, która zadomowi się w ludzkiej świadomości, nawet jeśli jest absurdalna czy szkodliwa. To powinno nas motywować do ponawiania pytań o zasadność nawet najbardziej powszechnych przekonań, w tym także o etyczność i słuszność zabijania zwierząt dla ludzkich potrzeb. Potrzebujemy debaty na temat uczuć i ich roli w demokratycznym społeczeństwie. Czas odzyskać zdolność do troski o innych (w tym przedstawicieli innych gatunków) i docenić ją jako najcenniejszą część naszego człowieczeństwa.
Feministki zaangażowane w sprawę zwierząt wypominają niedocenianie wartości empatii także najbardziej zasłużonym dla ruchu teoretykom, a mianowicie Peterowi Singerowi i Tomowi Reganowi. Singerowi wytyka się fragment „Wyzwolenia zwierząt”, w którym odżegnuje się od bycia ich „miłośnikiem” i podkreśla, że ich „nie kocha”. Zdaniem Josephine Donovan, naukowczyni i feministki zajmującej się etyką zwierząt, to przejaw lęku przed skojarzeniem sprawy zwierząt z „kobiecymi” uczuciami. Również Tom Regan przekonywał, że tylko rozum, a nie sentymenty czy emocje, zmusi nas do uświadomienia sobie wrodzonej wartości zwierząt. Wyrażał wątpliwość, czy etyka troski może wyjść poza krąg najbliższych osób, z którymi pozostajemy w relacjach osobistych. Nie kwestionując doniosłości prac tych autorów, Donovan uważa, że obaj tkwią w dziedzictwie Oświecenia i kartezjańskiego modelu świata, w którym emocje się wypiera i zaprzecza ich wartości.
Filozofowie doceniają wartość współczucia
Warto przypomnieć, że pierwszą osobą, która śmiała zakwestionować poglądy Kartezjusza, była kobieta – Margaret Cavendish, księżna Newcastle (1623–1673). Osobiście spotkała się z filozofem i przekonywała go, że jego wizja zwierząt jest błędna. Jej zdaniem zwierzęta czują, są zdolne do miłości i nie stanowią martwej materii pozbawionej ducha. O Cavendish mówi się, że jako pierwsza wyraziła ideę praw zwierząt. Debatę z Kartezjuszem kontynuowała korespondencyjnie, jednak myśliciel nie zmienił zdania.
Konieczność zakotwiczenia walki o prawa zwierząt we współczuciu pojawiała się w filozofii nie tylko za sprawą kobiet. Wyraźnie artykułował ją m.in. Arthur Schopenhauer, który dostrzegał źródło współczucia w intuicyjnej identyfikacji człowieka z ciepiącymi, w tym ze zwierzętami. Jego kontynuatorzy, myśliciele z tzw. szkoły frankfurckiej Max Horkheimer, Theodor Adorno oraz Herbert Marcuse, którzy rozpatrywali kwestię relacji człowieka ze zwierzętami w perspektywie socjologicznej, uważali, że etyka zwierzęca powinna bazować na współczuciu i czerpać z przypominania sobie własnej zwierzęcości. Horkheimer twierdził, że dzięki współczuciu można konstruować lepsze społeczeństwo, a solidarność między ludźmi to tylko część solidarności z życiem w ogólności.
Słowo o sympatii
Teoretycy i teoretyczki, którzy dostrzegają we współodczuwaniu najważniejszy argument dla etyki zwierząt, wolą pojęcie „sympatia” niż „empatia” czy „współczucie”. Ich zdaniem sympatia wyprzedza sprawiedliwość i jest rozumiana jako proces zarówno intelektualny, jak i emocjonalny. Empatia łączy się z zanurzeniem w cudzych uczuciach, podczas gdy sympatia zakłada większy dystans i wysiłek wyobraźni, aby zrozumieć sytuację innego. Wymaga pewnej dozy samoświadomości, porównywania, wyobraźni i racjonalności, podczas gdy empatia jest reakcją bardziej intuicyjną – to raczej postawienie się w cudzej sytuacji, podczas gdy sympatia polega na wyobrażeniu sobie cudzych uczuć. To bardziej myślenie „jak ktoś się czuje” niż „jak ja bym się czuł w jego sytuacji”. Pisze o tym Philip Mercer w książce „Sympatia i etyka” (1972). Sympatia jest formą wiedzy, sposobem poznawania świata, alternatywą dla czysto racjonalnej i obiektywistycznej metody matematycznej. To także uważność i obserwacja, proces uczenia się i umiejętność właściwej odpowiedzi na rzeczywistość innych istot. To wreszcie sposób widzenia świata, który można ćwiczyć i którego można się nauczyć. Sympatia nie jest darem, z którym się rodzimy, ale raczej postawą, którą wybieramy.
Polskie słowo „życzliwość” wydaje się odpowiadać pojęciu sympatii, a jest lepiej zakorzenione w naszym języku. Życzliwość warto zestawić z przypomnianą przez Olgę Tokarczuk czułością. Może więc życzliwość i czułość powinny stać się programem na najbliższą przyszłość?
Wśród myślicielek zachęcających do otwarcia serc nie można pominąć Simone Weil i jej kontynuatorki Iris Murdoch. Ich zdaniem tym, czego nam potrzeba, jest uważna miłość (attentive love), która pozwala otworzyć się na inną istotę, dostrzec jej cierpienie i zadać pytanie „przez co przechodzisz?”. To perspektywa, w której inny jest dla nas indywidualnością, którego rzeczywistość i potrzeby zostają przez nas dostrzeżone. Uważna miłość to także traktowanie innych istot podmiotowo.
Zarazić się empatią
Czy można zatem nauczyć się empatii i współczucia? Gilligan opisuje prosty kanadyjski program „Korzenie empatii”: do szkół przychodziły matki z niemowlętami, wokół nich siadali uczniowie, których potem proszono, aby zajmowali się niemowlętami w sposób tworzący więź emocjonalną, np. mówili do nich łagodnym tonem lub śpiewali piosenki. Program dał niezwykłe wyniki: dzieci reagowały bardzo pozytywnie, częściej się uśmiechały, wstydliwe się ośmielały, a rozkojarzone skupiały. Stały się też mniej agresywne, bardziej empatyczne i życzliwsze wobec siebie. Po wdrożeniu programu na szerszą skalę odsetek uczniów wdających się w bójki spadł prawie dwukrotnie. Jak powiedziała pomysłodawczyni, wychowawczyni Mary Gordon, „empatii nie da się nauczyć, ale można się nią zarazić”. Może to jest recepta na odzyskanie zdolności współodczuwania z innymi ludźmi i ze zwierzętami? Żeby pokochać ludzi, trzeba się troszczyć o relacje z nimi. Żeby kochać las, trzeba go uważnie odwiedzać. Żeby pokochać zwierzęta, trzeba ich słuchać z życzliwością, patrzeć im w oczy, podjąć wysiłek zrozumienia ich rzeczywistości i nie odwracać się od ich cierpienia.
Lektury do polecenia:
- Carol Gilligan Innym głosem. Teoria psychologiczna a rozwój kobiet Wydawnictwo Krytyki Politycznej, Warszawa 2015.
- Carol Gilligan Chodźcie z nami! Psychologia i opór Wydawnictwo Krytyki Politycznej, Warszawa 2013.
- Sarah Blaffer Hrdy Kobieta, której nigdy nie było Wydawnictwo CiS, Warszawa 2005.
- Caroline Criado Perez Niewidzialne kobiety. Jak dane tworzą świat skrojony pod mężczyzn Karakter, Kraków 2020.
- Tekst: Joanna Hasiak
- Tekst ukazał się w numerze 3/2021 Magazynu Vege