Kiedy odchodzą, tęsknimy. Pielęgnujemy pamięć po zwierzęcych przyjaciołach. W świecie zwierząt strata towarzysza albo członka stada również bywa bolesnym przeżyciem.
Rodzima tradycja zakłada, że na początku listopada częściej niż w innych okresach kierujemy myśli ku zmarłym bliskim. Czy w tym gronie jest także miejsce dla zwierzęcych przyjaciół, którzy już przeszli przez Tęczowy Most? Oczywiście nie dla każdego zmarły pies czy kot miał w życiu znaczenie równe lub większe niż drugi człowiek. Niektórzy nie wyobrażają sobie domu i życia bez zwierzaka, choć oczywiście są także osoby, które zwierząt nie lubią.
W odniesieniu do tej pierwszej grupy często zdarza się, że w trakcie wspólnego życia między zwierzęciem a jego opiekunem wytwarza się więź porównywalna do więzi z człowiekiem. Domowe zwierzę zyskuje tym samym status istoty bliskiej i nieodłącznego towarzysza. Jednocześnie śmierć w świecie przyrody, której i my, i nasi zwierzęcy towarzysze stanowimy nieodłączną część, jest zjawiskiem powszechnym i nieubłaganym. Co więcej, zaprzyjaźnione z nami zwierzęta żyją o wiele krócej niż my, dlatego wielu opiekunów niejednokrotnie musi się zmierzyć z odejściem podopiecznego.
Gdy ukochany zwierzak odchodzi
W Polsce – w kulturze skoncentrowanej na człowieku, zdominowanej przez tradycję chrześcijańską w wydaniu katolickim – mamy do czynienia z paradoksem, ponieważ obecność zwierząt w domach jest częsta i naturalna, ale ich istotna psychologiczna rola w ludzkiej codzienności nie jest dostrzegana i doceniana. Dlatego otwarcie przeżywana żałoba po ukochanym towarzyszu na czterech łapach bywa przez otoczenie deprecjonowana i spotyka się z lekceważeniem, a opiekun zostaje ze swymi emocjami sam, a często zmuszony jest je skrzętnie ukrywać. Każdy doświadcza straty w sposób indywidualny, nieważne, o stratę bliskiej osoby jakiego gatunku chodzi. Istotne jest to, aby każdemu dać prawo doświadczenia i zrozumienia straty tak, jak tego potrzebuje i jak ją czuje. To samo odnosi się do procesu żałoby, czyli mierzenia się ze stratą i smutkiem, który, jak podkreślają psychologowie, ma trwać tyle, ile trzeba, bo „żałoba nic nie powinna”. Chodzi o to, by odnaleźć się w nowej sytuacji stworzonej przez stratę, doświadczyć jej, zidentyfikować emocje i pozwolić sobie na ich wyrażenie.
Jeżeli potrzeby tej z uwagi na lęk przed brakiem zrozumienia nie można zaspokoić w środowisku domowym czy wśród znajomych, to warto poszukać wparcia ze strony innych osób, np. spotykanych podczas spacerów z naszym zmarłym psem lub innych miłośników kotów, których – jak wielokrotnie się przekonałam – jest wśród nas zaskakująco wielu (najczęściej dla zidentyfikowania członka tego plemienia wystarczy rzut oka na wyświetlacz jego telefonu i sprawdzenie, czyje zdjęcie służy za tapetę). Nie należy także rezygnować z możliwości wsparcia psychologicznego oferowanego przez specjalistów.
Przede wszystkim należy jednak pozwolić sobie na przeżywanie żałoby po stracie zwierzęcia po swojemu, w poczuciu, że jest to naturalny i bardzo indywidualny proces mierzenia się ze stratą najbliższego towarzysza.
Jak wytłumaczyć małemu człowiekowi
Jeżeli zaś chodzi o wytłumaczenie śmierci ulubionego zwierzęcia dziecku, to psychologowie wskazują, że przede wszystkim nie wolno uciekać się do kłamstw („Rysio pojechał w odwiedziny do swojej koleżanki w Australii, obiecał przysłać pozdrowienia na pocztówce z kangurem”) lub udawać, że nic sie nie stało („Weźmiemy innego pieska, nie zauważysz różnicy, a może nawet będzie ładniejszy od Foksa?”).
Oczywiście należy postępować stosownie do wieku dziecka i używać słów, które jest ono w stanie przyjąć i dążyć do tego, aby dziecko we właściwy sobie sposób przeżyło żal, czując zrozumienie i wsparcie dorosłych.
One też odczuwają stratę
Otwarte przeżywanie przez ludzi żałoby po zwierzęcych towarzyszach, jakkolwiek może u niektórych budzić zdziwienie lub niezrozumienie, jest jednak w jakiś sposób oswojonym i coraz częściej poruszanym zagadnieniem. Wiąże się to z pewnością ze wzrostem wrażliwości, choć nadal punktem odniesienia pozostaje człowiek i jego emocje w stosunku do zwierząt pozaludzkich. A co nam wiadomo lub czego możemy domyślać się na temat żałoby w świecie istot pozaludzkich? Czy i jak przeżywają one utratę swoich bliskich? Czy zwierzęta cierpią po stracie człowieka, z którym spędziły całe życie lub jego część?
Odpowiedzi na te pytania można poszukać w książce antropolożki Barbary J. King „Jak zwierzęta przeżywają żałobę” (Wydawnictwo Purana, 2018), w której relacjonuje ona historie zwierząt doświadczających żalu po stracie partnerów lub przyjaciół, także należących do innych gatunków. Autorka czyni przy tym szereg zastrzeżeń – przede wszystkim podkreśla, że należy w tej dziedzinie unikać generalizacji. Za myśl przewodnią jej wywodów służy stwierdzenie, iż „kury przeżywają żałobę – to skrót myślowy. Precyzyjniej należałoby to wyrazić następująco: kury, podobnie jak szympansy, słonie i kozy, mają zdolność przeżywania żałoby. W zależności od osobowości i warunków ta zdolność może się ujawnić – tak jak to jest u ludzi”. Inaczej jednak niż u ludzi, nie możemy uzyskać od obserwowanego obiektu bezpośredniej informacji, co tak naprawdę czuje i dlaczego zachowuje się w określony sposób.
Materiał badawczy w zakresie zwierzęcej żałoby to obserwacje czynione w różnych warunkach i często nie poddające się porównaniom, jak np. zachowanie domowego kota przejawiającego depresję po śmierci kociej siostry, które nie jest tym samym czym nietypowe zachowania słoni po nagłej śmierci jednego z nich. Co więcej, różnice międzygatunkowe występują obok różnic między osobnikami tego samego gatunku, a zatem żałoba kozy nie jest żałobą delfina butlonosego, a przy tym nie ma jednego sposobu na bycie kozą lub delfinem. Dlatego z faktu, że królik Vincent wykazywał objawy depresji po śmierci swojej towarzyszki Lucy, nie można wnosić, że tak samo zachowa się inny królik. Nie można nawet zakładać, że ten sam Vincent po śmierci innego towarzysza będzie okazywał podobny żal jak po utracie Lucy.
Autorka mimo tych zastrzeżeń przyjmuje jednak, że możemy interpretować zwierzęcy żal jako silny dowód zwierzęcej miłości. Musimy jednak pamiętać, że obserwując i interpretując zachowania zwierząt innych gatunków niż człowiek często możemy ulegać pokusie postrzegania ich przez pryzmat ludzkiego doświadczenia i emocji, a przecież – jak zauważa B.J. King – „pewne przypadki miłości czy żałoby u zwierząt mogą wyglądać zupełnie inaczej niż nasza własna miłość albo żałoba, czy też emocje innych żyjących w grupach naczelnych, takich jak szympansy, których działania mogą bardziej współgrać z naszymi wyobrażeniami”.
Matki i siostry, które tęsknią
Książka prezentuje wiele zaobserwowanych zachowań zwierząt wobec straty bliskich im istot. Autorka opowiada m.in. o tym, jak kotka Willa desperacko szukała swojej zmarłej kociej siostry Carson, wydając dźwięki przywodzące na myśl irlandzkie lamenty po zmarłych. Albo że czasami ukojeniem dla osieroconego psa lub kota jest pojawienie się w jego życiu nowego towarzysza, ale bynajmniej nie musi być to skuteczne remedium. Przytacza także historie obserwacji ssaków naczelnych, podczas których stwierdzono m.in., że niektóre matki noszą swoje martwe dzieci i proces ten może trwać nawet kilka tygodni mimo postępującego rozkładu ciała zmarłego. Przypomina także najsłynniejszy przykład żałoby w świecie zwierząt pochodzący z 1972 (historia opisana przez Jane Goodall w książkach „In the Shadow of Man” oraz „Through a Window”), kiedy to ośmioletni szympans Flint po śmierci swojej matki Flo całkowicie stracił chęć do życia i zmarł trzy tygodnie po niej z powodu depresji i osłabienia układu odpornościowego.
Okazuje się też, że więzi mogą przekraczać granice gatunkowe, a żal po stracie towarzysza może przybierać nieoczekiwane i intensywne formy, czego przykładem jest historia przyjaźni słonia Tarry i suczki Belli. Zwierzęta poznały się w schronisku dla słoni w Tennesee i przez osiem lat były nierozłączne, aż do chwili śmierci Belli, najprawdopodobniej na skutek ataku drapieżników. Opiekunowie zwierząt na podstawie śladów i innych dowodów ustalili, że nie dość, że Tarra pierwsza znalazła ciało Belli, to jeszcze przeniosła ją na swej trąbie w pobliże miejsca, w którym obie spędziły wspólne szczęśliwe lata. Słonica nie wzięła udziału w pochówku swojej psiej przyjaciółki, była obecna w pobliżu, ukryta za kępą drzew. Świeży grób odwiedziła w nocy, pozostawiając na nim odcisk stopy.
W książce można znaleźć więcej historii przeżywania straty, ale także przykładów braku takiej reakcji. Wszystkie one są przesłankami pozwalającymi stwierdzić, że zwierzęta przeżywają żałobę, gdy reagują emocjonalnie na śmierć towarzysza, który był dla nich kimś ważnym, a reakcją tą są wyraźnie objawy cierpienia albo nietypowe zachowanie.
Raczej nie zyskamy pewności co do myśli i uczuć zwierząt, zwłaszcza że obserwacje zachowań, z których wyciągane są wnioski o ich emocjach, bywają zniekształcone ludzką perspektywą. Dużo się jednak zmienia – świat nauki zaczyna przyjmować do wiadomości, że zwierzęta czują i to znacznie więcej, niż jesteśmy sobie w stanie wyobrazić.
- Tekst: Joanna Sakowicz
- Tekst ukazał się w numerze 11/2020 Magazynu VEGE