Oprócz kryzysów logistycznych i finansowych, których wciąż doświadczamy w wyniku COVID-19, dystansowanie społeczne pogrążyło znaczną część świata również w kryzysie egzystencjalnym. Zamknięte firmy i przestrzenie społeczne oraz utrata poczucia bezpieczeństwa i ważnych rytuałów społecznych i rodzinnych sprawiły, że stoimy w obliczu bezprecedensowego momentu wyobcowania. Jesteśmy głęboko zdezorientowani byciem wyjętymi z własnego życia.
Chociaż to uczucie separacji może być wstrząsające, wierzę, że to również okazja do rozważenia strasznego wyobcowania, na które narażamy tak wielu naszych pobratymców – zwierzęta, które hodujemy lub łapiemy w celu wykorzystania do własnych celów. Dla nas wyobcowanie jest tymczasowe. Dla zwierząt na farmach, w ogrodach zoologicznych, laboratoriach wiwisekcyjnych, akwariach, cyrkach, sklepach zoologicznych, hodowlach, schroniskach i wszędzie indziej ludzie je uwięzili, alienacja jest istotą ich istnienia i stanem trwałym.
I podczas gdy losy wszystkich tych stworzeń są ważne i warte bliższego zbadania, z racji ograniczonego czasu skupię się na refleksji na temat zwierząt hodowlanych, nie tylko dlatego, że to na nich skupia się większość moich badań, ale także dlatego, że konsumpcja zwierząt i nasza obsesja na punkcie mięsa są na wielu poziomach związane z obecną pandemią.
Nasza śmiertelna obsesja na punkcie mięsa
Chociaż powszechnie uważa się, że COVID-19 przeszedł na ludzi poprzez handel mięsem zwierzęcym, doprowadziło to do krytycznego skupienia się na dzikiej faunie i na „mokrych” rynkach. W rzeczywistości sektor „inwentarza żywego” jest największym na świecie źródłem pandemii chorób odzwierzęcych. W przeprowadzonym w 2012 roku globalnym badaniu mapującym ludzkie choroby pochodzące od zwierząt stwierdzono , że „podczas gdy choroby odzwierzęce mogą być przenoszone na ludzi przez dzikie lub udomowione zwierzęta, większość zakażeń jest wywoływana przez 24 miliardy zwierząt hodowlanych na świecie, w tym przez świnie, drób, bydło, kozy, owce i wielbłądy”.
Rzeczywiście, Światowa Organizacja Zdrowia stwierdziła, że „największe ryzyko przenoszenia chorób odzwierzęcych występuje na styku człowiek-zwierzę poprzez bezpośrednie lub pośrednie narażenie ludzi na kontakt ze zwierzętami, produkty odzwierzęce (np. mięso, mleko, jaja…) i/lub ich środowisko” podczas gdy Organizacja Narodów Zjednoczonych ds. Wyżywienia i Rolnictwa zauważa , że „siedemdziesiąt procent nowych chorób, które pojawiły się u ludzi w ciągu ostatnich dziesięcioleci, jest pochodzenia zwierzęcego. Po części są one bezpośrednio związane z ludzkim poszukiwaniem żywności pochodzącej z większej liczby zwierząt”.
Zaledwie dziesięć lat temu świńska grypa, czyli wirus grypy H1N1, przeszła ze świń hodowlanych na ludzi i dosięgła prawie 61 milionów ludzi w samych Stanach Zjednoczonych, gdzie zgodnie z danymi The Centers for Disease Control and Prevention (CDC) zmarło 12 469 osób. Na całym świeciew wyniku pandemii świńskiej grypy odnotowano 284 500 zgonów.
Niesławna pandemia grypy z 1918 roku, zwana hiszpańską grypą, była również spowodowana wirusem H1N1. Przez pandemię, którą przypisano rozwojowi wirusa świńskiej grypy lub ptasiej grypy na fermie świń lub drobiu (należy zauważyć, że były to tzw. fermy przemysłowe), zginęło około 50 milionów ludzi na całym świecie.
A to tylko wierzchołek góry lodowej.
Gorsza choroba
Te pandemie są tragiczne, ale nie nieuniknione. To symptomy znacznie gorszej choroby, którą wywołaliśmy sami i której tragiczne konsekwencje można teraz zobaczyć na całym świecie: palenie lasów deszczowych w Amazonii, aby zrobić miejsce dla coraz większej liczby bydła, w Australii , gdzie nieustanne burzy się siedliska koali i celowo zabija się kangury, również w imieniu przemysłu mięsnego. Ludzie zabijają o wiele więcej zwierząt każdego roku niż ostatnie pożary, które wywołały przerażenie na całym świecie. Konsekwencje naszych działań widać również w bezprecedensowym tempie wymierania gatunków dzikiej fauny i flory w wyniku utraty siedlisk, których głównym motorem jest rolnictwo zwierząt, w kryzysie klimatycznym , w którym produkcja mięsa i przetworów mlecznych przyczynia się do większej emisji gazów cieplarnianych niż cały globalny transport łącznie, prowadząc do coraz bardziej niszczycielskich susz, powodzi, pożarów, huraganów i innych ekstremalnych zjawisk pogodowych, jednocześnie nieuchronnie zwiększając globalne temperatury do punktu, z którego nie będzie już powrotu.
Zabijanie zwierząt zabija nas
Chorobą nie jest skala zabijania, nie jest to zło przemysłowej hodowli zwierząt, które może być rozwiązane za pomocą przejścia na tak zwane humanitarne, sielskie formy wyzysku i uboju. Choroba to mentalność, która określa czujące istoty jako coś, co można w ogóle hodować. Te zwierzęta, które odarliśmy z godności – godności samostanowienia, cielesnej i reprodukcyjnej autonomii, rodziny, dzikości i nieodłącznej wartości egzystencjalnej – żyją w zawieszeniu w Frankensteinowskim świecie separacji, całkowicie poza naturalnym porządkiem, któremu odpowiadają ich pradawne instynkty.
Jak pisze Joanna Lucas:
„Zwierzęta hodowlane, odizolowane od świata przyrody, do którego należały od tysiącleci, zmuszone są przeżyć swoje krótkie życie w warunkach fizycznej i psychicznej degradacji, które znacznie różnią się od ekosystemów i kultur, z których wywodzą się historycznie. Oderwane od skomplikowanych struktur społecznych, które rządziły i kierowały ich wolno żyjącymi społecznościami, i uwięzione, bez możliwości ucieczki, w ludzkim świecie, w którym nie mają już innego miejsca, w którym nie nie mają przeszłości ani przyszłości, zwierzęta hodowlane nie mają żadnej kontroli nad najważniejszymi aspektami swojego życia.
Ludzie decydują, gdzie będą mieszkać, czy kiedykolwiek poznają swoją matkę, czy i jak długo będą karmić swoje dzieci, kiedy i czy będą mogły zobaczyć się z rodziną i przyjaciółmi lub być z nimi, kiedy, gdzie lub czy w ogóle będą mogły spotkać się z członkami własnego gatunku, kiedy, jak i czy w ogóle będą się rozmnażać, co, kiedy i ile będą jeść, ile będą mieć miejsca, czy i jak daleko będą mogły wędrować, jakim okaleczeniom zostaną poddane, jaką ewentualną opiekę weterynaryjną otrzymają, oraz kiedy, gdzie i jak umrą”.
Jak to możliwe, że w społeczeństwie mającym obsesję na punkcie tożsamości osobistej i wolności wymazaliśmy te same pojęcia tożsamości, wolności, autonomii i zgody dla całej populacji świadomych jednostek, nie zastanawiając się nawet nad moralnymi konsekwencjami tego poniżenia niepotrzebnie narzucanemu im w imię zysku i przyjemności podniebienia?
Zdegradowanie jakiejkolwiek istoty, a tym bardziej całego gatunku, do bycia czyjąś własnością, towarem i do życia w niewoli jest najpoważniejszą dewaluacją drugiego stworzenia.
Cytując Lindę Clark:
„Kiedy korzystamy z innych stworzeń, nie mają one nic własnego. Ich ciała, ich dzieci, nawet ich życie nie należy do nich. Dosłownie nic. Sprowadzone do towarów i zasobów, każda chwila ich istnienia zależy od korzyści, które można od nich uzyskać, od gotówkowej wartości takich substancji jak mleko, jaja i te części ciała, które można pobrać od nich za życia, a ostatecznie wartość od kilograma ich zwłok posiekanych i pociętych na kawałki. Używamy wszystkich tych zwierząt bardzo efektywnie i całkowicie bezlitośnie.
Są to niewinne ofiary naszego ogłupiałego gatunku. One nie żyją. One znoszą istnienie. Są bezsilne, sprowadzone na świat przez łamanie praw natury na skalę przemysłową wyłącznie w celu zaspokojenia ludzkich kaprysów.
Nie musi tak być.Możemy wspaniale żyć i rozwijać się bez powodowania powodowania tej niszczycielskiej szkody”.
Karen Davis pisze:
„Jak zwykle zwierzęta hodowlane są zepchnięte na pustkowie zapomnienia, w którym uważa się je za nie tylko za istoty niebędące częścią środowiska naturalnego, ale też za zbyt przyziemne i pozbawione autonomii, aby moralność ludzka mogła się do nich zastosować. Uznanie, że istoty ludzkie są szczególnie odpowiedzialne za wszelkie aberracje, które spotykają zwierzęta gospodarskie, że odzwierciedlają one zakłócenie ich naturalnych rytmów i zachowań, i że jesteśmy im winni coś więcej niż mniej za pozbawienie ich życia i prawa do wolności nie pojawiło się w dyskusjach na temat ekologii, które do tej pory słyszałam. Sytuacja tych zwierząt, zarówno ich samych i w stosunku do stanu naszej planety, nie wywołuje skruchy ani chęci zadośćuczynienia ze strony sprawców tej trudnej sytuacji, podczas gdy ofiarom per se odmawia się „praw”, z których najbardziej elementarnym z pewnością musi być prawo do bycia postrzeganym jako żywa istota, którą należy chronić przed koncepcyjnym zniszczeniem”.
Will Tuttle dodaje:
„Realizacja idei posiadania innej żywej istoty jest sama w sobie aktem przemocy, a nasza zewnętrzna przemoc wobec zwierząt, która jest tak druzgocąca dla nas wszystkich, wypływa właśnie z tej idei… Nie możemy być właścicielami innych istot. Możemy być ich strażnikami, towarzyszami, przyjaciółmi, obrońcami, wielbicielami i sympatykami, a to daje nam o wiele więcej, niż nam się wydaje. Przejście od „właściciela” do „opiekuna” uwalnia zarówno „właścicieli”, jak i „posiadanych” oraz ustanawia fundament pokoju, wolności i sprawiedliwości.
Wszystkim nam szkodzi kulturowo wyznaczona mentalność własności, która sprowadza żywe istoty do zwykłych towarów, czy to na żywność, odzież, rozrywkę, czy na wiele innych zastosowań. Już najwyższy czas, abyśmy obudzili się z kulturowego transu posiadania naszych bliźnich…
To nie przypadek, że systematyczne niszczenie życia zwierząt, które jest w dużej mierze ułatwione przez naszą odmowę ich podmiotowości, szerzy spustoszenie na naszej planecie. W trakcie gdy to piszę, rzeźnie i zakłady mięsne w USA zostały zidentyfikowane jako największe źródła zakażenia koronawirusem w kraju, ale muszą pozostać otwarte na mocy zarządzenia Donalda Trumpa w celu ciągłego dostarczania mięsnego fetyszu. Tymczasem w nagłówkach nadal pojawiają się obawy dotyczące „masowego niedoboru mięsa” obok zdjęć ludzi w maskach medycznych przeglądających puste lodówki na mięso.
Nasza kultura jest w stanie uzależnienia. To jest patologiczne. I rujnuje naszą planetę przez niemoralność niepotrzebnego rozmnażania miliardów czujących jednostek w niewoli, zniewolenia reprodukcyjnego i rzezi. Ciała nie są towarem. Części ciała nie są kodami kreskowymi.
Czujące istoty nie są własnością.
Dopóki nie uwolnimy się od tego toksycznego poczucia uprzywilejowania i obojętności wobec przemocy, wyzysku i konsumpcji, nasz gatunek jest skazany na zagładę.
Może być inaczej.
- Oryginalny artykuł: Free From Harm
- Tłumaczenie: Agnieszka Filip