Kochane za piękne oczy i rozkoszny wygląd, zabijane ze względu na ciepłe futro i zupełnie bez celu. Foki – dlaczego powinniśmy je chronić? I co mają wspólnego z potworem z Loch Ness?
Foki to zwierzęta, które zazwyczaj budzą w ludziach bardzo pozytywne uczucia. Ich piękne oczy stały się symbolem walki o poprawę środowiska. Na lądzie wyglądają trochę nieporadnie, ale w wodzie pokazują pełnię swojej gracji, pływają szybko i niezwykle zwinnie. Do tak zwanych fokowatych, czyli drapieżnych ssaków morskich z podrzędu psokształtnych, należy aż 19 gatunków. Żyją gromadnie w strefach przybrzeżnych chłodnych mórz obu półkul. Widzą bardzo dobrze zarówno w wodzie, jak i na lądzie. Nurkują na głębokość nawet 200 metrów, a pod powierzchnią wytrzymują do 40 minut. Dożywają sędziwego wieku 50 lat. Najstarsze znalezione szczątki fok pochodzą z okresu środkowego miocenu, czyli około 15 milionów lat temu. Zgodnie z najnowszymi badaniami wszystkie płetwonogie (czyli także morsy i wydry) pochodzą od jednego przodka, który mógł być spokrewniony z niedźwiedziem.
W Bałtyku żyją 3 gatunki fokowatych: szarytka morska (czyli foka szara, najczęściej spotykana), foka pospolita i nerpa obrączkowana. Sto lat temu w Bałtyku żyło około 100 tysięcy fok. Ile jest ich dzisiaj? Jakieś 20-30 tysięcy, głównie wzdłuż wybrzeży Estonii, Finlandii i Szwecji. Przez długi czas foki intensywnie tępiono. Jeszcze po I wojnie światowej oferowano premię każdemu, kto stawił się przed Morskim Urzędem Rybackim i jako dowód zabicia foki przedstawił jej szczękę. Objęcie w Polsce fok ochroną prawną nastąpiło dopiero w 1984 roku, śladem wprowadzenia działań ochronnych przez kraje skandynawskie, kiedy to okazało się, że zwierząt zostały zalewie 3 tysiące. Mimo tego nasze południowe rejony Bałtyku zamieszkuje obecnie tylko około 200 osobników…
Największymi współczesnymi zagrożeniami dla fok są przede wszystkim: przyłów, zanieczyszczenie środowiska i brak spokoju w siedlisku. Najczęstszą przyczyną śmierci tych zwierząt jest zaplątanie się w sieci – każdego roku ginie w ten sposób około 7,5% populacji. Zanieczyszczenie środowiska wiąże się ze zmianami patologicznymi narządów rodnych samic: foki nie zachodzą w ciążę, płody są chore, występują poronienia, młode rodzą się martwe. Brak spokoju w siedlisku spowodowany jest intensywny rozwojem turystyki i ekspansją człowieka na obszary nadmorskie. Zwierzęta uciekają tam, gdzie mogą znaleźć spokojne miejsce na odpoczynek, a przede wszystkim – na odchowanie potomstwa, jednak bardzo często są niepokojone. (Warto dodać, że w Polsce prawnie zakazane jest umyślne płoszenie lub niepokojenie fok).
Jeśli widzisz fokę na wybrzeżu, niezwłocznie poinformuj Błękitny Patrol WWF (tel. 795 536 009) lub Stację Morską w Helu (tel. 601 889 940). Warto zapisać sobie te numery w telefonie na wszelki wypadek!
W 1999 roku przy Stacji Morskiej Instytutu Oceanografii Uniwersytetu Gdańskiego na Helu otwarto fokarium (choć działalność na rzecz ochrony fok podjęta została już w momencie pojawienia się w
1992 roku pierwszego podopiecznego – Balbina). Jest to placówka badawczo-hodowlana, której celem jest odtworzenie kolonii foki szarej w południowym Bałtyku, a jednocześnie ośrodek rehabilitacji chorych i osłabionych zwierząt. Ideą fokarium jest stworzenie zwierzętom warunków zbliżonych do naturalnego środowiska; woda pobierana jest bezpośrednio z Zatoki Puckiej. Dzięki temu można podglądać spontaniczne zachowania w foczym stadzie, rządzącym się własnymi prawami, a nie wyuczone reakcje na konkretne polecenia opiekunów.
W fokarium utrzymuje się dwa haremy fok o łącznej liczbie od 7 do 9 osobników. Cały przychówek po odkarmieniu przez matki i po opanowaniu umiejętności polowania na żywe ryby jest uwalniany do środowiska naturalnego w miejscach zapewniających zwierzętom spokój i bezpieczeństwo. Przed wypuszczeniem foki są znakowane trzema rodzajami znaczków, jak również przyczepia im się do tylnej płetwy plastikowy znaczek z numerem identyfikacyjnym, a pod skórę – zwykle u nasady ogona – wszczepia się mikrochipy. Niektóre z fok zostają wyposażone w transmitery, które pozwalają na określenie położenia geograficznego danego zwierzęcia. Wędrówki fok można śledzić na mapach na stronie Stacji Morskiej.
Fokarium każdego lata zaprasza chętnych na dwutygodniowy turnus wolontariacki; zgłoszenie może wysłać każda osoba, która ukończyła 18. rok życia. Stacja Morska zapewnia bezpłatne zakwaterowanie, odzież służbową, ubezpieczenie i oczywiście dużo pracy. Do zadań wolontariuszy należą między innymi: koordynacja ruchu turystycznego, pomoc w utrzymaniu porządku i czystości, przygotowywanie posiłków fokom i sprzątanie po nich, udział w treningu medycznym fok oraz interwencje w terenie. Wszystkie potrzebne do zgłoszenia się informacje można znaleźć na stronie internetowej fokarium.
O fokach i ich zwyczajach krążyły dawniej niesamowite opowieści, które niestety – podobnie jak powielane w dzisiejszych czasach mity dotyczące „magicznych” właściwości na przykład rogów nosorożca – przyczyniały się do popularyzacji polowań na te wspaniałe zwierzęta. Wierzono, że ich skóra ma moc strzegącą przed burzą i piorunami, więc szyto z niej ubrania na deszcz, pokrywano nią strzechy domostw lub umieszczano w ogrodzie (wtedy miała także zabezpieczać przed suszą). Żeglarze wieszali skóry na szczytach okrętów, mając nadzieję, że ochronią ich przed siłą żywiołu oraz wszelkimi nieszczęściami. Zażywano foczy tłuszcz, traktując go jako lek na wrzody, opuchliznę i choroby kobiece. Wąchanie dymu ze spalonych płetw miało wywołać u ciężarnych poronienie.
Z drugiej strony istniały liczne przekazy na temat świętości tych zwierząt. Powstały rozmaite legendy, których zadaniem było uchronić „cudowne” foki i zniechęcić ludzi do ich zabijania. Według podań miały być one upadłymi aniołami, ludźmi pokutującymi za popełnione grzechy czy zaczarowanymi w zwierzęta dziećmi królewskimi. Zgodnie z jedną legendą z Wysp Owczych foki co dziewięć nocy zrzucają z siebie skórę i jako śmiertelni ludzie tańczą nad brzegiem morza do samego świtu.
Z folkloru szkockiego, irlandzkiego i germańskiego wywodzą się opowieści kobietach-fokach – selkach – które śmiało wkraczały do świata śmiertelników. Podobnie jak syreny zwodziły żeglarzy swą nieziemską urodą, zatapiały statki i wciągały ludzi w wodne odmęty. Selkie to nie tylko kobiety, ale także przystojni mężczyźni, o ciemniejszym kolorze skóry i posępnych twarzach, którzy z wielką łatwością uwodzili niewiasty. Samotne dziewczęta mogły ich przywołać poprzez odprawienie rytuału: należało udać się na brzeg morza, wylać do wody siedem łez i czekać na niechybne pojawienie się selkiego.
Jedną z bardziej znanych szkockich legend jest opowieść zatytułowana „Goodman o’ Wastness”. Na pewnej wyspie Orkadów mieszkał kiedyś mężczyzna: był zamożny, przystojny, miał fach w ręku i prowadził dobrze zaopatrzone gospodarstwo rolne. Wiele kobiet próbowało mu się przypodobać, widząc go w roli swojego męża, ale on odrzucał wszelkie zaloty i propozycje, nie mając ochoty na małżeństwo. Pewnego razu, podczas przechadzki nad brzegiem morza, zobaczył wygrzewające się w słońcu selkie – nagie, piękne, z nieskazitelną, białą jak śnieg skórą. Zaczął skradać się w ich kierunku, lecz kiedy podniósł jedną z niedbale zostawionych na skale skór, został dostrzeżony. Stworzenia z krzykiem złapały swoje magiczne odzienia, naciągnęły je na siebie i wskoczyły do wody, wypływając na powierzchnię już jako foki. Selkie, której skórę trzymał mężczyzna, zaczęła płakać wniebogłosy, błagała, by oddał jej skórę, bez której nie mogła wrócić do morza. Patrząc na tak żałośnie zrozpaczone, a jednocześnie anielsko piękne stworzenie, główny bohater poczuł, że jego serce zaczyna mięknąć – zakochał się po raz pierwszy w życiu. Nie oddał selkie skóry, ale poprosił ją o rękę, na co – nie mając właściwie innego wyboru – niechętnie przystała. Okazała się żoną dobrą i życzliwą, a po czasie związek zaowocował siódemką dzieci, najpiękniejszych na całych wyspach. Miejscowi uważali parę za niezwykle udaną i szczęśliwą, chociaż kobieta czasem była widywana samotnie na plaży, spoglądająca tęsknie w stronę morza. Rzeczywistość nie była wcale taka piękna; przez te wszystkie lata, kiedy tylko mąż był poza domem, selkie spędzała długie godziny na poszukiwaniach swojej skóry. Pewnego dnia przyłapała ją na tym najmłodsza córka, która samodzielnie wróciła do domu z połowu z ojcem. Matka skłamała, że szuka grubej skóry, z której będzie mogła uszyć buty. Okazało się, że dziewczynka kilka razy widziała, jak tata w środku nocy oglądał jakąś skórę w świetle księżyca, a później wkładał ją do schowka nad łóżkiem. Selkie natychmiast zabrała magiczne odzienie, pobiegła nad morze i narzuciwszy na siebie skórę, wskoczyła do wody, płacząc ze szczęścia. Zrozpaczony mąż aż do śmierci spacerował nad brzegiem morza w nadziei, że zobaczy jeszcze ukochaną. Ale nigdy się tak nie stało.
Istniało kilka gaelickich rodów, które twierdziły, że wywodzą się właśnie ze związków ludzi i selkie. Miały o tym świadczyć bardzo częste wśród członków klanu przypadki zrośnięcia palców rąk i nóg lub wystąpienia między nimi błony. (W rzeczywistości jest to wada genetyczna o nazwie syndaktylia, która dotyka 1 na 2000-3000 osób).
Wracając już do samych zwierząt, są one też pośrednio związane z legendą o Nessie, czyli potworze z Loch Ness. Okazuje się, że większość domniemanych zdjęć szkockiego stwora zrobiona przez poszukiwaczy przygód przedstawia właśnie… foki.
W ostatnich miesiącach Polskę zaczęły obiegać wstrząsające informacje o działających na wybrzeżu mordercach fok. Może warto wrócić do legend i przypomnieć społeczeństwu o upadłych aniołach…
- Tekst: Martyna Sobótka
- Tekst ukazał się w numerze 11/2018 Magazynu Vege