W Wigilię zwierzęta zaczynają mówić ludzkim głosem. Nigdy wcześniej nie miałem głosu, więc skorzystam z okazji i opowiem Wam moją historię.
To chyba mój dzień. Dużo się tu o mnie dziś mówi. A jednak mimo to mało kto zwraca na mnie uwagę. Wszyscy się krzątają i przekrzykują. Nie jest mi zbyt wygodnie, boli mnie ostre światło i hałas. I naderwany ogon. W pamięci wciąż mam chwile z zeszłego tygodnia, gdy próbowałem walczyć o własne życie. W sklepie nie było mi dobrze. Razem z bliskimi byliśmy stłoczeni, obijaliśmy się o siebie nawzajem. Widziałem w ich oczach przerażenie. Mieli poranione ciała.
Musiałem oddychać ich krwią. Co chwilę ktoś wyciągał moich bliskich, raz po razie. Aż wreszcie przyszła moja kolej. Stanął nade mną jakiś wysoki, miły pan. Długo się nam przyglądał, wreszcie wybrał mnie. Byłem wdzięczny losowi, choć tak bardzo pragnąłem, by wziął nas wszystkich! Ta chwila miała przynieść kres mojemu cierpieniu. Pan jednak nie przyszedł mnie uratować. Wziął mnie gwałtownym ruchem za skrzela (to tak bardzo bolało!) i włożył do plastikowej torby. W tym momencie zaczęła się moja walka o życie. Zacząłem się dusić. Miotając się w za małej torbie bez kropli wody, nie mogłem nabrać powietrza. Oślepiało mnie światło, słyszałem przerażający hałas. Walczyłem o życie, choć wydawało mi się, że przyszła po mnie śmierć.
Chyba straciłem przytomność; nie pamiętam, kiedy znalazłem się w małej, zimnej wannie. Żyję tu już tydzień. W pokoju pływają w akwarium inne, mniejsze rybki o wyrazistej barwie. To moi dalecy krewni. Są piękni. Cieszę się, że w tym miejscu są miłośnicy ryb. Dzięki temu jest mi o wiele raźniej.
Coraz więcej się o mnie mówi. O mnie, o Bogu i prezentach. Nie wiem, kim jest Bóg, ale
z ich opowieści wynika, że to ktoś bardzo dobry. Na pewno nie pozwoli zrobić mi krzywdy.
A prezenty? Może ja też coś dostanę? Chciałbym już opuścić to miejsce. Widzę przez małe okienko, że na dworze już ciemno. Podobno niedługo ma błysnąć na niebie pierwsza gwiazdka. Chciałbym to zobaczyć! W sklepie widziałem tylko poranione ciała moich bliskich. I ich spojrzenia, pełne przerażenia. Nigdy tego nie zapomnę.
O, właśnie idzie do mnie znów jakiś pan. Ale co on ma w ręku? To prezent? Widziałem go, jeszcze jak żyłem w sklepie. Nie wygląda przyjaźnie. I dlaczego ten pan tak dziwnie na mnie patrzy? Przecież nic złego nie zrobiłem.
Ja chciałem tylko…
Żyć.
Katarzyna Kolbuch