Katowice w ciągu ostatnich lat przeszły ogromną przemianę. Dzisiaj miasto tętni życiem i ma turystom sporo do zaoferowania. Na początek piękne parki, ciekawe muzea, punkty widokowe i wegańskie lokalne gastronomiczne.
Doskonale pamiętam czas, gdy Śląsk i Katowice nasuwały bardzo negatywne skojarzenia. Nie bez powodu. Ten obszar Polski nie należał do najczystszych, zadbanych i bezpiecznych. Patrząc wstecz, dostrzegam, jak ogromne zmiany zaszły przez ostatnie kilkanaście lat w samym sercu Śląska – w Katowicach, jednak nadal z sentymentem wspominam ten „gorszy” dla tego rejonu czas.
Katowice znam jak własną kieszeń, to tu się urodziłam, wychowałam w centrum i przez lata szkolne poznawałam kolejne dzielnice zamieszkiwane przez moich znajomych.
Nie wiem, czy wtedy zachęcałabym do odwiedzenia mojego miasta. Lubiłam je, doceniałam za wszystko, co dobre, jednak z trudem przyszłoby mi nazwanie go miejscem turystycznym. Obecnie uważam, że jak najbardziej nim jest! Myślę, że nikt, kto wybierze się do Katowic, np. na długi weekend, nie będzie się nudził, co więcej – prawdopodobnie nie starczy mu czasu, aby zobaczyć wszystkie godne uwagi miejsca, a także, co bardzo ważne, spróbować najlepszych wegańskich perełek dostępnych w katowickich knajpkach i restauracjach.
Opis najatrakcyjniejszych punktów Katowic zacznę wbrew tradycji (bo przecież niektórzy nadal sądzą, że Śląsk to tylko kopalnie i beton) od miejsc dla wielbicieli natury. Moim numerem jeden jest tutaj Dolina Trzech Stawów, czyli park i kompleks rekreacyjno-sportowy znajdujący się w pobliżu osiedla Ignacego Paderewskiego – Muchowiec. Niektórzy narzekają na pobliską autostradę i uważają, że tutaj nie da się wypocząć, ale podejrzewam, że czas w Dolinie poświęcili tylko na spacer po głównych alejkach, które są zresztą świetnym miejscem dla rowerzystów, biegaczy i rolkarzy. Dolina ma jednak również mniej uczęszczane, dzikie ścieżki, na których można poczuć się jak w lesie. Obecność wody, ptactwa, pięknej zieleni sprawia, że całkowicie zapomina się o tym, że jest się w mieście. Dolinę najbardziej polecam jesienią, zimą i wczesną wiosną, bo latem, szczególnie w weekendy, odwiedza ją bardzo dużo ludzi, co niestety odbiera temu miejscu urok ciszy i spokoju. Cyklicznie odbywają się też tutaj różne koncerty i festiwale.
Kolejną zieloną atrakcją Górnego Śląska jest WPKiW, czyli Wojewódzki Park Kultury i Wypoczynku im. gen. Jerzego Ziętka. Jest to drugi największy park miejski w Europie i co ciekawe, jest większy nawet od słynnego nowojorskiego Central Parku! Park Kultury nazywany jest zielonymi płucami Górnego Śląska, a przy tym pełni funkcję kulturalnego centrum konurbacji górnośląskiej.
Oprócz pięknej roślinności oraz hektarów trawników, ścieżek i alejek, na których można pozwolić sobie na ulubioną formę wypoczynku lub aktywności fizycznej, park oferuje dodatkowe atrakcje. Największy obszar zajmuje Śląskie Wesołe Miasteczko, które istnieje już 60 lat. Oprócz tego znajdziemy tu m.in. planetarium (naprawdę godne uwagi) i całoroczną kolejkę linową Elka, dzięki której można zwiedzić sporą część parku z lotu ptaka. Dodatkowymi atrakcjami są między innymi: ogród różany, park etnograficzny oraz park linowy.
Niepowtarzalny i unikatowy klimat górnego Śląska najbardziej można poczuć na Nikiszowcu. Jest to dzielnica Katowic, w której w latach 1908–1924 powstało osiedle robotnicze. Obecnie dalej zamieszkane budynki uznane zostały za zabytek i są pod stałą ochroną konserwatorską. Centrum charakterystycznego czerwono-ceglanego osiedla stanowi rynek, przy którym stoi m.in. gmach dawnej gospody z charakterystyczną mozaiką przedstawiającą róże na fasadzie.
W zabytkowym budynku przy ul. Rymarskiej 4 ulokował się Dział Etnologii Miasta Muzeum Historii Katowic. Nikiszowiec był tłem filmów znanych reżyserów, np. Kazimierza Kuca, Lecha Majewskiego czy Janusza Kidawy–Błońskiego. Osiedle znajduje się na Szlaku Zabytków Techniki Województwa Śląskiego. Kiedy odwiedzam Nikisz (bo tak najczęściej nazywany jest przez Ślązaków), czuję się jak w podróży wehikułem czasu. Nic nie jest tu takie, jak gdzie indziej, klimat tego miejsca jest po prostu jedyny w swoim rodzaju.
Katowice mają także całkiem sporo do zaoferowania wielbicielom muzeów. Oprócz wspomnianego muzeum na Nikiszowcu godne uwagi jest Muzem Śląskie znajdujące się przy ul. Dobrowolskiego 1, w Katowickiej Strefie Kultury. Usytuowanie muzeum na terenie związanym kiedyś z górnictwem przypomina o znaczącej w tym regionie roli przemysłu. Byłą kopalnię węgla zamieniono w unikatową kopalnię kultury, udostępniając bogate i różnorodne kolekcje na głębokości 14 m pod powierzchnią terenu.
W głębi ziemi znajdują się galerie sztuki polskiej oraz plastyki nieprofesjonalnej. Ogromne emocje i zainteresowanie wzbudza niezwykle ciekawa wystawa „Światło historii. Górny Śląsk na przestrzeni dziejów”. Jest to doskonały przykład ciekawego muzeum, w którym znajdziemy mnóstwo interaktywnych rozwiązań, pobudzających wyobraźnię instalacji, realistycznych rekonstrukcji pomieszczeń, a przede wszystkim dużo zabawy światłem i dźwiękiem. Można na tej wystawie spędzić nawet kilka godzin i dowiedzieć się bardzo wiele o historii Śląska.
Dość nowym, szczególnie ciekawym dla mnie miejscem (nikt, kto mieszkał w Katowicach w latach 90. XX w., nawet nie śnił o takich atrakcjach!) jest Międzynarodowe Centrum Kongresowe usytuowane pomiędzy Spodkiem a ul. Olimpijską. W pobliżu znajdują się również nowe gmachy Narodowej Orkiestry Symfonicznej Polskiego Radia oraz wspomnianego Muzeum Śląskiego. Na szczycie budynku, na który prowadzą czarne schody wbudowane w pokryty trawą dach, powstał taras widokowy, z którego rozciąga się widok Katowice. Latem to miejsce odwiedza wielu turystów – to świetny punkt do zrobienia niepowtarzalnych fotografii miasta. Mamy z niego idealny widok na Spodek, katowickie Rondo i Superjednostkę, czyli jeden z największych wielokondygnacyjnych budynków mieszkalnych w Polsce – blok idealnie wpisuje się w styl socmodernizmu i jest nie lada gratką dla wielbicieli tego okresu w architekturze.
Zwiedzając i podziwiając wszystkie opisane powyżej miejsca, trzeba też coś zjeść… Czy Katowice okażą się łaskawe pod względem kuchni wege? Jak najbardziej tak!
Jako pierwsze muszę wymienić To Do Jutra, czyli kultowe zapieksy. Nie jest to 100 proc. wegetariańska miejscówka, ale oferuje zapiekanki z wegańskim serem Violife i pysznymi warzywnymi dodatkami. Duża zapiekanka przygotowana na świeżo z przekrojonej na pół bagietki idealnie wpisuje się w klimat tego miasta. Takie przysmaki jadało się w Katowicach w latach 90. po zakończonych piątkowych lekcjach. Warto zaznaczyć, że teraz smakują o wiele lepiej, a do tego można je zjeść w wersji będącej nie tylko przyjemnością dla podniebienia, lecz również przysługą dla zwierząt – bez okrucieństwa. Lokale To Do Jutra znajdują się przy ul. Mariackiej 16 i ul. Słowackiego 22.
W odległości kilkuset metrów (ul. Mariacka 1) znajduje się lokal idealny na większy głód – Złoty Osioł, który karmi Ślązaków nieprzerywanie od kilkunastu lat. Jest to pierwszy w 100 proc. wegetariański bar w Katowicach, który obecnie oferuje bardzo dużo wegańskich opcji. Porcje są duże i w bardzo przystępnych cenach. Osioł słynie z gotowania dań kuchni wege z całego świata. Szczególnie polecam curry indyjskie bądź tajskie, gulasze, placuszki i makarony. A do picia lemoniada pomarańczowa z goździkami. Wybór jest ogromny, każde danie wystawione jest w witrynce, co pozwala na obejrzenie go przed wyborem (co ułatwia i tak ciężką decyzję, co zjeść). Lokal, szczególnie w godzinach obiadowych, jest przepełniony i czasami trudno wypatrzeć wolny stolik, jednak naprawdę warto uzbroić się w cierpliwość, szczególnie jeśli nie jest się stałym bywalcem Katowic i taka okazja może prędko się nie powtórzyć.
Na pyszną kawę, ciasto, ale także śniadanie czy lunch zjedzony w bardzo przyjemnej atmosferze polecam Botanikę. Knajpka znajduje się przy ul. Sienkiewicza 27, lekko oddalonej od głównych arterii, pełnej zieleni i dzięki temu dającej miłą ciszę, którą czasami trudno znaleźć w mieście. Szczególnie latem okolica przypomina uliczki rodem z nowojorskiego Manhattanu, a zapach świeżo mielonej kawy dodaje temu miejscu dodatkowego uroku. Botanika jest idealna na spotkanie z przyjaciółmi i spędzenie dłuższego czasu na rozmowach w niepowtarzalnych wnętrzach.
Restauracja oferuje kuchnię roślinną (wegetariańską i wegańską, wszystkie dania są oznaczone). Menu budowane jest z występujących w danym sezonie warzyw i owoców. Oferta restauracyjna obejmuje roślinne śniadania, wśród których znajdziecie tofucznicę (gorąco polecam), granolę, puddingi czy wegekanapki. W godzinach popołudniowych serwowane są dania lunchowe. Lunch składa się maksymalnie z sześciu pozycji, które są przygotowywane na świeżo. Gdy myślę o Botanice, od razu nasuwa mi się kolejny atut tego miejsca, czyli niezwykle sympatyczna i uprzejma obsługa.
Tak kończy się nasza krótka podróż po najważniejszych miejscach Katowic. Pewnie zabrzmi to sentymentalnie, ale Śląsk ma naprawdę sporo do zaoferowania. Są rzeczy, których nie da się opisać, podać adresu czy ceny oferowanych atrakcji. Życie w danym miejscu, ale także jego zwiedzanie, to nie tylko trzymanie się reguł, bywanie ciągle w tych samych miejscach, korzystanie z mapy i przewodnika. Żeby naprawdę poczuć klimat, warto zapomnieć na chwilę, gdzie się jest. Pójść w nieznane do tej pory miejsce, wejść w nieuczęszczaną uliczkę, która czasem skrywa coś wyjątkowego. Usiąść na rynku i poobserwować ludzi. Wyjść wcześnie rano z domu i zobaczyć, jak miasto budzi się do życia, gdzie zmierzają wszyscy i czy bardzo się spieszą. Zjeść coś nowego. Mieć oczy i uszy otwarte na to, co nie zawsze podpisane jest jako atrakcja turystyczna. Po prostu przeżywać.
- Tekst: Maja Nowak
- Tekst ukazał się w numerze 12/2019 Magazynu Vege