Pierwszy miesiąc prenumeraty cyfrowej za 5 złzamawiam

Logowanie

Pszczoły. Bzyczenie pieniędzy

listopad 29 2019

Ludzie tak przemyślnie wykorzystują pszczoły, że przynajmniej powinni być wobec nich przyzwoici.

Mówiąc o pszczołach, najczęściej mamy na myśli znane nam pszczoły zamieszkujące pasieki, tworzące dobrze zorganizowane społeczności żyjące w ulach i wytwarzające miód pozyskiwany przez pszczelarzy ubranych w kombinezony i kapelusze z siatką zasłaniającą twarz. Pracowite owady, które zajmują się produkcją słodkiej, złotej substancji, powszechnie uważanej za cudowny lek na przeziębienie.

Nieco bardziej zorientowani na hasło „pszczoły” pomyślą o niebagatelnej roli tych owadów jako zapylaczy i o problemie ich masowego wymierania. Z pewnością wiele osób słyszało przywoływane przy tej okazji, a przypisywane Albertowi Einsteinowi stwierdzenie, że gdyby pszczoły miodne wyginęły, po czterech latach to samo stałoby się z ludźmi. Odnosząc się do tego bon motu Dave Goulson w książce „Żądła rządzą. Moje przygody z trzmielami” (tłum. A. Bańkowska, Warszawa 2017) wskazuje, że prawie na pewno nie pochodzi on od Einsteina, brak bowiem jakichkolwiek źródeł potwierdzających opinię genialnego fizyka w odniesieniu do materii, w której nie był ekspertem. Goulson podaje w wątpliwość trafność postawionej w ten sposób diagnozy, ale zauważa, że gdyby z cytatu usunąć słowo „miodne”, wówczas w większym stopniu odpowiadałaby ona faktom.

Aby wyjaśnić to terminologiczne zamieszanie, warto zacząć od taksonomii, zgodnie z którą pszczoły to nadrodzina owadów z rzędu błonkoskrzydłych obejmująca ponad 20 tys. gatunków. W jej ramach wyodrębnia się rodzinę pszczołowatych, która dzieli się na podrodziny, w tym pszczoły właściwe, a ta z kolei na plemiona – m.in. pszczoły bezżądłowe (Meliponini), trzmiele (Bombini) i pszczoły żądlące (Apini). Niższą jednostką podziału jest rodzaj – i tu ponownie pojawia się pszczoła (Apis), trzmiel (Bombus) i trzmielec (Psithyrus) – a dopiero w ich obrębie gatunki i na tym poziomie znajdujemy obok pszczoły wschodniej, olbrzymiej i karłowatej powszechnie znaną pszczołę miodną (Apis mellifera), udomowioną przez ludzi już w starożytności celem pozyskiwania od niej miodu i wosku.

Wśród pszczołowatych dominują gatunki żyjące samotnie, a tylko niektóre z nich tworzą złożone struktury społeczne, jak ma to miejsce u pszczół miodnych albo trzmieli ziemnych. Żyjące w dużych społecznościach owady już dawno wzbudziły zaciekawienie, dlatego najwięcej badań i danych zebrano w odniesieniu do pszczół miodnych, które z uwagi na udomowienie są dość łatwym obiektem obserwacji w dłuższych okresach.

Specyfika owadów socjalnych polega na życiu w rozbudowanych rodzinach, w których różne osobniki mają odmienne funkcje wynikające z podziału pracy i opieki nad potomstwem (matka, robotnice i trutnie). Rodzina pszczół miodnych żyje przez kilka sezonów, rodzina trzmieli przez jeden. Istnienie rodziny zależy od samicy-matki, której podstawową funkcją jest rodzenie potomstwa. U pszczół miodnych matka może żyć kilka lat, samice-robotnice kilka tygodni (wyjątkowo urodzone pod koniec lata mają szanse przetrwać zimę w ulu), a trutnie od wiosny do chwili odbycia kopulacji, po której giną, albo do jesieni, kiedy są wyrzucane z ula, by nie obciążać społeczności i nie uszczuplać zgromadzonych zapasów pożywienia.

Bez ingerencji człowieka rodzina w razie śmierci dotychczasowej królowej lub zamiaru jej wyeliminowania samodzielnie hoduje nową matkę, karmiąc wybraną larwę specjalną wydzieliną – mleczkiem pszczelim. Inne larwy otrzymują mieszankę mleczka i pyłku. Po wykluciu się dorosła matka wylatuje z ula, kopuluje w powietrzu z kilkunastoma trutniami i wraca zaopatrzona w obfity materiał genetyczny. Rozpoczyna składanie zapłodnionych jaj, z których wylęgną się robotnice, i niezapłodnionych, z których wylegną się trutnie. W ciągu życia królowa składa do 3 tys. jaj na dobę, a funkcja rozrodcza jest jej podstawową rolą w społeczności. Poza tym „zarządza” (za pomocą sygnałów – feromonów) funkcjonowaniem ula i aktywnością bezpłodnych samic – robotnic, które czyszczą ul, karmią larwy i wylatują na zewnątrz po pokarm.

Warto wiedzieć, że ponieważ trutnie rodzą się w wyniku dzieworództwa z niezapłodnionych jaj, są haploidalne, czyli mają tylko jeden komplet genów – od matki. Samice są natomiast diploidalne, z podwójnym kompletem genów. Dzięki temu – teoretycznie – są w większym stopniu spokrewnione ze swoimi siostrami niż ze wspólną matką, co w myśl biologii ewolucyjnej jest uznawane za dodatkowe wytłumaczenie wzorcowego funkcjonowania rodziny.

Po zimie cykl rozrodczy rozpoczyna się ponownie w ramach tej samej rodziny i jest powtarzany tak długo, jak długo żyje matka.

Nieco inaczej wygląda cykl rozwojowy trzmieli, który zaczyna się wiosną, kiedy to po okresie hibernacji zapłodnione poprzedniego lata samice wybudzają się i rozpoczynają intensywne żerowanie i poszukiwanie miejsca na założenie gniazda. Do momentu dorośnięcia pierwszych robotnic matka zajmuje się karmieniem i troską o rodzinę sama, później zadanie to przejmują robotnice. Matka składa zapłodnione jaja, z których wylęgają się samice. Większość będzie robotnicami, te, które później same zostaną matkami, są w mniejszości. Od połowy lata królowa składa także jaja niezapłodnione, z których wylęgną się trutnie. Młode matki in spe i trutnie wylatują z gniazda. Po lotach godowych i zapłodnieniu trutnie giną, a młode matki żywią się i szukają miejsca na przetrwanie zimy samodzielnie. W ten sposób po zamknięciu rocznego cyklu rodzina umiera.

O wysokim stopniu organizacji społeczności pszczół miodnych świadczy wytworzenie przez nie – poza opartym na feromonach chemicznym sposobie komunikacji – specyficznego przekazu informacji dzięki swoistemu „tańcowi”, podczas którego pszczoła porusza się w ulu według określonego schematu, rytmicznie wywijając odwłokiem. Za jego pomocą robotnice informują się o położeniu, rodzaju i obfitości pokarmu na zewnątrz ula. Za badania nad tym zjawiskiem prof. Karl von Frisch, austriacki biolog i etolog pszczół, otrzymał w 1973 roku Nagrodę Nobla. Zainteresowanie rodzinami tych owadów skłoniło natomiast prof. Randolfa Mentzla z Freie Universität w Berlinie do badań nad rodziną jako całością – odrębną jednostką posiadającą właściwe jej uczucia. Ponadto w serii eksperymentów badano i wykazano zdolność podejmowania przez pszczoły miodne decyzji na podstawie zebranych przez nie danych, jak również posługiwanie się w nawigacji mapami poznawczymi tworzonymi na podstawie geometrycznej zależności między punktami orientacyjnymi. Wcześniej sądzono, że pszczoły nawigują, odnosząc swoje położenie do Słońca.

Obserwacje pszczół z myślą o wykorzystaniu danych dla rozwoju nowych technologii prowadzą także naukowcy z Korporacyjnego Centrum Badawczego ABB. Ule postawione na dachu krakowskiej siedziby instytucji wyposażono w urządzenia zbierające dane o funkcjonowaniu pszczelej populacji, zwłaszcza technik pozyskiwania i analizy danych. Naukowcy myślą o wykorzystaniu efektywnych metod do rozwoju inteligentnych urządzeń przemysłowych, zarządzania produkcją albo w systemach zwiększających wygodę mieszkańców i zapewniających wyższą energooszczędność budynków.

Istotnym problemem, jaki zaobserwowano w ostatnich latach, jest wymieranie pszczół. Choć w jakimś stopniu jest to element globalnego wymierania gatunków w ogóle, a owadów w szczególności, w odniesieniu do pszczół miodnych w USA proces ten przybrał jednak olbrzymią skalę. Szacuje się, że – poza dotychczasowymi (tzw. dopuszczalnymi) stratami, w tym głównie w okresie zimowym – więcej pszczół ginie w okresie letnim. Straty pszczelarzy w USA sięgają ponad 40 proc., a zjawisko to uzyskało odrębną nazwę: Colony Collapse Disorder. W Europie problem ten występuje w mniejszej, ale również alarmującej skali (przykładowo po zimie 2016/2017 straty w Polsce wyniosły 21,6 proc., co było największą wartością w Europie), często przybierając formę „porzucenia gniazda”, w którym pozostaje królowa i zapasy pokarmu, ale z racji braku robotnic larwy nie są karmione i umierają.

Przyczyny takiego stanu rzeczy są – według prowadzonych badań – złożone, występują nierównomiernie w skali globu, ale ich pierwotnym sprawcą jest przede wszystkim człowiek i jego działalność.

Pszczelarstwo od rzemieślniczego zawodu lub hobby stopniowo ewoluowało w kierunku produkcji przemysłowej na masową skalę. Obecnie na porządku dziennym jest hodowla królowych i ich sprzedaż z wysyłką do miejsc odległych o setki kilometrów czy przewożenie setek uli na dystansie tysięcy kilometrów w celu zapylania rozległych upraw (jest to rozpowszechniony w USA system Migratory Bee Keeping wymyślony w 1908 roku przez hodowcę Nephi Millera). Jeżeli dodać do tego powszechne i często nieprawidłowe stosowanie oprysków środkami owadobójczymi, zanieczyszczenie środowiska oraz choroby pszczół przenoszone przez roztocza (warroza) i wirusy (nosemoza), to stymulowane przez człowieka zwiększenie kontaktów pszczół z różnych rodzin wydatnie zwiększa tempo przenoszenia chorób, a także ubożenie materiału genetycznego sprzyjające osłabieniu całej rodziny.

Czynnikiem zwiększającym tempo wymierania wszystkich pszczołowatych jest także degradacja siedlisk spowodowana wprowadzaniem monokultur rolniczych, w których dominują rośliny wiatropylne (zboża), a tym samym pozbawienie pszczołowatych pokarmu. Warto także pamiętać, że nawet monokultura roślin miododajnych nie jest dla pszczół zbyt korzystna, bowiem pokarm można z niej czerpać przez okres kwitnienia, czyli dość krótko. Siedliska podlegają ponadto fragmentacji, a dla owada dotarcie do źródła pokarmu wiąże się z coraz większym wydatkiem energetycznym (zasięg lotu pszczołowatych różni się, ale w wypadku pszczoły miodnej przeciętnie wynosi zaledwie 3 km) i staje się w końcu niemożliwe. Problem ten w Polsce nie przybrał jeszcze takiej skali jak w Europie Zachodniej, w której intensyfikacja rolnictwa zaczęła się znacznie wcześniej, ale proces degradacji siedlisk zapylaczy idzie w tym samym kierunku.

Konsekwencją kryzysu populacji pszczołowatych jest rosnący problem w zapewnieniu należytego zapylania roślin. Globalnie niemal 90 proc. roślin kwiatowych do wyprodukowania nasion wymaga mniejszego lub większego udziału zapylaczy (nie tylko pszczołowatych, ale także motyli, nietoperzy czy ptaków). W strefie umiarkowanej, czyli także w naszej części świata, trzy na cztery gatunki roślin są zapylane przez zwierzęta. Dotyczy to także roślin uprawnych, których plony to 1/3 globalnej wartości produkcji rolnej. Zależnie od przyjętej metody szacuje się, że wkład zapylaczy w światową gospodarkę wynosi od 153 do 265 mld euro rocznie.

Świat bez zapylaczy można sobie wyobrazić, przywołując ikoniczny już widok ludzi ręcznie zapylających drzewa owocowe w chińskiej prowincji Syczuan. Zapylacze wyginęły tam w latach 80. XX w., co było konsekwencją wojny wypowiedzianej przez Mao Tse-tunga wróblom, które – według przewodniczącego partii – pozbawiały Chińczyków pożywienia, wyjadając ziarno. Po hekatombie wróbli nastąpiła inwazja wszelkich owadów, które wcześniej były pokarmem wróbli. Te z kolei wyeliminowano za pomocą środków chemicznych, a uboczną ofiarą padły owady zapylające. Być może w niedalekiej przyszłości, aby cieszyć się w Europie czy USA lokalnymi jabłkami, gruszkami lub migdałami z Kalifornii, konieczne będzie wykorzystanie ręcznej pracy, chociaż ludzie nie są w tym zakresie z pewnością tak skuteczni jak owady. Być może alternatywą będzie wykorzystanie mikrorobotów RoboBees, których konstrukcję nieustannie udoskonalają naukowcy z Uniwersytetu Harvarda.

Aby w jakimś stopniu wspomóc pszczołowate, trzeba im zapewnić siedliska o właściwych parametrach i odpowiednie źródła pokarmu. Wiele wskazówek w tym zakresie zawarto w materiałach przygotowanych przez organizatorów akcji „Adoptuj pszczołę”. Warto korzystać z ich pomocy w swoich mikrodziałaniach, wysiewając zróżnicowane rośliny we własnym ogrodzie, instalując „hotele dla pszczół” lub wspierając miejskie pasieki. Nie łudźmy się jednak, bez zmian systemowych na szczeblu ogólnokrajowym i globalnym zagrożenie dla pszczołowatych i – szerzej – dla wszystkich zapylaczy pozostanie. Chodzi przede wszystkim o skuteczne metody kontroli stosowania pestycydów, stworzenie systemu gwarantującego kontrolę zdrowia pszczelich rodzin i promowanie gospodarstw małoobszarowych, z różnorodnością upraw i strefami buforowymi pomiędzy polami (dawne miedze z bogatą i różnorodną roślinnością).

Obecna dramatyczna sytuacja populacji pszczół miodnych i innych pszczołowatych to niewątpliwie skutek działań człowieka, który w nieopanowanym pędzie do podporządkowania sobie świata doprowadził do zniszczenia całych ekosystemów, których pszczoły są istotną częścią. Rozkoszując się słodyczą miodu, warto sobie uświadomić, że w trakcie swojego kilkutygodniowego życia pszczoła wytwarza go przeciętnie 15 mg, czyli jedną łyżeczkę. Powstaje on w wyniku pracy całego zespołu robotnic i jest magazynowany w ulu po to, aby zapewnić rodzinie pokarm, a nie – jak uważał Kubuś Puchatek – „abym ja go jadł”.

W filmie dokumentalnym Markusa Imhoofa „Nie tylko miód” z 2012 r. pochodzący z rodziny szwajcarskich pszczelarzy reżyser pokazuje bezwzględność człowieka, który wykorzystuje na wszystkie sposoby te pracowite owady, słysząc w ich brzęczeniu „dźwięk pieniędzy”. Jako antyteza przemysłowych metod eksploatacji pszczół przedstawiony jest dziadek reżysera, który troszczy się o swoje „dziewczyny” i martwi, gdy giną zaatakowane przez chorobę pasożytniczą. Stary hodowca jest świadomy, że „kradnie pszczołom ich miód”, ale przyjmuje, że jest do tego uprawniony, bo przecież dba o pszczoły mieszkające w jego ulach.

Pszczoły działają celowo, ale ich celem nie jest dostarczanie ludziom miodu i wosku, zapewnienie owocowania drzewom czy dostarczanie satysfakcji pszczelarzom-hobbystom. Skoro na tak wielką skalę wykorzystujemy pszczelą działalność, bądźmy przynajmniej wobec nich przyzwoici.

  • Tekst: Joanna Sakowicz
  • Tekst ukazał się w numerze 12/2019 Magazynu Vege