Pierwszy miesiąc prenumeraty cyfrowej za 5 złzamawiam

Logowanie

Trudniej ubrudzić sobie ręce – fragment książki “Jak stworzyć wegański świat”

wrzesień 29 2019

Fragment książki „Jak stworzyć wegański świat. Podejście pragmatyczne”, czyli jak (nie) walczyć o zwierzęta

W toku swojego życia jako orędownik praw zwierząt możesz zmienić swoje podejście i przekonania o tym, co jest stosowne czy skuteczne. Czy skuteczny jest np. weganizm? Pozwól, że opiszę fazy, przez jakie ja przechodziłem w ciągu niespełna dwudziestu lat aktywizmu.

1. Zainteresowanie i przejście na weganizm

Po długim czasie zachowywania tej myśli z tyłu głowy, „bycie wege” wreszcie zajęło pierwszy plan. Głównym powodem mojego przejścia na weganizm było okrutne traktowanie zwierząt (innych mogłoby przejmować własne zdrowie czy wpływ hodowli zwierząt na środowisko. A może ich partner życiowy jest weganinem?). Zacząłem usuwać wyroby odzwierzęce z diety. Po dwóch latach, w roku 1998, określiłem się jako weganin.

2. Aktywizacja

Wciąż czytałem o horrorze znęcania się nad zwierzętami i postanowiłem, że muszę zrobić coś więcej. Wzbudziłem w sobie pasję dla tej sprawy i zapragnąłem pomóc światu, by przeszedł na weganizm. W tamtej chwili w pełni wierzyłem w wyzwolenie zwierząt. Napisałem o tym pracę magisterską, a natychmiast po ukończeniu studiów odbyłem staże w czterech różnych organizacjach zajmujących się prawami zwierząt w USA.

3. Radykalizacja

Po pewnym czasie zaczęła mnie irytować obojętność ludzi w obliczu takiej niesprawiedliwości i cierpienia. Poznałem różnych ludzi działających w ruchu wegańskim, czytałem artykuły i książki przekazujące surowy, czarno-biały obraz weganizmu. Stwierdziłem, że „nie ma usprawiedliwienia dla cierpienia” i że ludzie powinni przejść na weganizm, jak tylko zapoznają się z faktami. Krytykowałem niektóre organizacje działające na rzecz praw zwierząt przyjmujące postawy pragmatyczne, uważałem, że się sprzedały, że są „dobrostańcami” i mają zbyt miękkie podejście. Kwestionowałem ich motywacje.

4. Uprzytomnienie sobie stanu rzeczy

Czytałem jednak jeszcze więcej, myślałem, spotykałem kolejnych ludzi i uprzytomniłem sobie, że moje podejście nie było zbyt skuteczne. Stałem się bardziej przytomny i pragmatyczny, nie zmieniając jednak żadnej z moich zasad ani ich nie zdradzając. Doszedłem do wniosku, że ludzie potrzebują czegoś więcej niż perswazji z porządku moralności, i że zachęcanie działa lepiej niż wpędzanie w poczucie winy. Zauważyłem, i wciąż na nowo zauważałem, ile osób wokół mnie zmieniało swoje nawyki żywieniowe, mimo że nie prawiłem im kazań. Zdałem sobie sprawę również z tego, że większość ludzi pracujących dla organizacji na rzecz praw zwierząt ma dobre intencje i wykonuje ważne zadania.

Na pytanie o to, co działa, a co nie, zawsze trzeba odpowiadać w oparciu o okoliczności. Co dzieje się teraz i tu gdzie jesteś? Jakakolwiek strategia, która dobrze działa dziś, za 10 lat może być nic niewarta. Natomiast strategie czy kampanie niedoskonałe dziś mogą przydać się w przyszłości, kiedy – jak można mieć nadzieję – wzrośnie publiczne wsparcie dla bardziej radykalnych działań. Z powodu: skrajnego uzależnienia ludzi od wykorzystywania zwierząt, niepowtarzalności wyzwania stojącego przed orędownikami na rzecz zwierząt, faktu, że jest nas względnie niewielu, i ogromnego sprzeciwu wobec naszej sprawy, weganie potrzebują dużej dawki pragmatyzmu. Dlatego też w kolejnych rozdziałach będę przekonywał, żebyśmy:

• byli pragmatyczni w naszych prośbach kierowanych do ludzi;
• byli pragmatyczni w powodach do zmiany, które ludziom podajemy;
• rozkręcali okoliczności sprzyjające zmianie;
• stosowali bardziej swobodną koncepcję weganizmu.

Łatwo być filozofem i głosić prawdy o prawach zwierząt. Trudniej ubrudzić sobie ręce, robiąc to, co stosowne w stosownym czasie, by naprawdę zmienić świat. To właśnie sztuka orędownictwa o szerokim oddziaływaniu.

  • Tekst: Tobias Leenaert
  • Tłumaczenie: Aleksandra Paszkowska
  • Tekst ukazał się w numerze 10/2019 magazynu “Vege”

Recenzja książki w następnym numerze