Zespół policystycznych jajników to nie koniec świata, ale trzeba wiedzieć, jak zredukować jego skutki. A wiele zależy od samej pacjentki.
Nadmierna masa ciała, trądzik, choć już dawno skończyłyśmy 14 lat, nadmierne owłosienie, zanik miesiączki czy problemy z zajściem w ciążę to tylko niektóre z objawów zespołu policystycznych jajników. Objawów, które mogą, ale nie muszą wystąpić. Na PCOS (ang. polycystic ovary syndrom) cierpi około 8–13 proc. kobiet w wieku rozrodczym, a 40–60 proc. z nich ma nadwagę lub otyłość. Nie jest to śmiertelna choroba, ale może uprzykrzyć życie.
Co to jest PCOS?
Zespół policystycznych (wielotorbielowatych) jajników jest jedną z najczęściej występujących zaburzeń endokrynologicznych. U kobiet w wieku rozrodczym i objawia się jako zestaw objawów i zaburzeń w funkcjonowaniu układu rozrodczego, hormonalnego i metabolicznego. W literaturze naukowej nie podaje się bezpośredniej przyczyny zespołu, mówi się natomiast o kombinacji czynników, z których prawdopodobnie zaburzenia te wynikają. Są one głównie genetyczne, epigenetyczne i środowiskowe (dieta, aktywność, palenie, stres psychiczny i oksydacyjny).
Zdiagnozować PCOS może tylko lekarz ginekolog lub ginekolog-endokrynolog. Specjalista stwierdza chorobę najczęściej na podstawie tzw. kryteriów roterdamskich, z których wynika, że aby mówić o zespole policystycznych jajników muszą być spełnione dwa z trzech kryteriów:
• rzadkie owulacje lub ich całkowity brak,
• kliniczne i/lub biochemiczne objawy hiperandrogenizmu (nadmiernego wydzielania hormonów płciowych, które u kobiet powinny być obecne w o wiele mniejszym stężeniu niż u mężczyzn),
• obecność policystycznych jajników w badaniu USG.
Zaburzenia współwystępujące
Niestety trzeba też wspomnieć o tym, że najczęściej kobiety z PCOS cierpią dodatkowo na inne choroby i zaburzenia, ponieważ nieprawidłowości w pracy jednego układu wpływają na gorsze funkcjonowanie drugiego. Zespół policystycznych jajników jest związany ze wzrostem nawet o 35 proc. ryzyka wystąpienia upośledzonej tolerancji glukozy (cukrzyca u kobiet z PCOS jest 3–7 razy częstsza). Ponadto u takich pacjentek częściej występują dyslipidemie (zaburzenia gospodarki tłuszczowej), nadciśnienie, powikłania w czasie ciąży (cukrzyca, stan przedrzucawkowy), a także nowotwory sutka i endometrium. W jednej z metaanaliz stwierdzono związek PCOS z chorobami autimmunizacyjnymi tarczycy. Duża część badanych cierpiała również na stany depresyjne oraz depresję.
Co robić?
Oczywiście należy być pod opieką dobrego lekarza specjalisty, ale także dietetyka, ponieważ jak pokazują badania, zmiana sposobu żywienia i stylu życia mogą zredukować wiele objawów PCOS. Na czym będzie się skupiała taka interwencja żywieniowa? Przede wszystkim na redukcji masy ciała (jeśli jest taka potrzeba, bo nie zawsze jest). Dążenie do prawidłowego wskaźnika BMI to pierwsza linia terapii PCOS, która – jak wynika z badań – przyczynia się do poprawy parametrów hormonalnych, metabolicznych oraz regulacji cyklów menstruacyjnych.
W jednym z badań, w którym porównywano wydzielanie hormonów związanych z regulacją łaknienia u kobiet z i bez PCOS, stwierdzono zaburzenia w ich działaniu u tych pierwszych. Takie dysproporcje w regulacji apetytu mogą powodować częste objadanie się i nadmierną masę ciała u kobiet. Istotne więc w takiej diecie będzie, aby objętość posiłków była duża i by były sycące. Powinny być zbilansowane, zawierać węglowodany złożone o niskim indeksie glikemicznym, źródła białka w postaci strączków, a także warzywa lub owoce (o niskim IG) jako źródło witamin, składników mineralnych, przeciwutleniaczy oraz wspomnianej objętości.
Dlaczego należy zwracać uwagę na niski indeks glikemiczny produktów i ładunek glikemiczny posiłków? Ponieważ węglowodany o niskim IG dłużej się trawią i wchłaniają, przez co dłużej drażnią receptory pasażu przewodu pokarmowego (pobudzając m.in. wydzielanie cholecystokininy), tym samym stymulując ośrodek sytości na dłużej. Aby obniżyć ładunek glikemiczny posiłków, warto dodawać do nich białko, tłuszcz, warzywa, orzechy i nasiona. Dzięki takim trikom np. banan zjedzony w towarzystwie migdałów będzie na dłużej zapewniał sytość niż jako samodzielny posiłek.
Wracając do białka… Strączki mają świetny potencjał w dietoterapii PCOS. W jednym z badań 60 kobiet cierpiących na PCOS podzielono na dwie grupy. Pierwsza stosowała zdrową, zbilansowaną dietę TLC (ang. Therapeutic Lifestyle Changes), w której białko pochodziło głównie z niskotłuszczowych produktów mlecznych i chudego mięsa. Druga stosowała podobny model żywienia, przy czym dwa posiłki zastąpiono takimi, w których podstawowym źródłem białka były rośliny strączkowe (groch, fasola, ciecierzyca, soczewica). Obie grupy były aktywne fizycznie w czasie badania (pięć treningów o niskiej intensywności w tygodniu).
Po czterech miesiącach w grupie spożywającej więcej białka pochodzenia roślinnego bardziej obniżyło się ciśnienie rozkurczowe krwi, stężenie cholesterolu frakcji LDL (tej złej), triglicerydów, zmniejszyło się pole powierzchni pod krzywą odpowiedzi insulinowej w teście obciążenia glukozą, zwiększyło się natomiast stężenie cholesterolu frakcji HDL (tej dobrej) w porównaniu do grupy TLC. W innym badaniu, przeprowadzonym w grupie łącznie ponad 2 tys. dorosłych kobiet i mężczyzn bez cukrzycy, z obszaru Attyki w Grecji, stwierdzono, że spożycie czerwonego mięsa było dodatnio związane z wyższym poziomem cukru i insuliny na czczo.
Tłuszcze, a przede wszystkim ich rodzaj i jakość, odgrywają bardzo istotną rolę w terapii PCOS. Temat jest bardzo rozległy, ale skupmy się na najistotniejszych kwestiach. Ważne, aby jak najbardziej ograniczać spożycie nasyconych kwasów tłuszczowych. Ich źródła w diecie roślinnej to tłuszcz kokosowy (tak, ten sławny), olej palmowy, masła, masło kakaowe. Codziennie natomiast powinny się pojawiać w naszej diecie źródła kwasów omega 3, zarówno ALA, jak i EPA oraz DHA. Kwas alfalinolenowy (ALA) znajdziemy w zmielonych nasionach lnu, namoczonych nasionach chia, oleju lnianym i rydzowym, orzechach włoskich, tłoczonym na zimno oleju rzepakowym. Natomiast EPA i DHA (kwasy eikozapentaenowy i dokozoheksaenowy) znajdziemy w suplementach produkowanych z alg. Równie ważne są kwasy omega 6, które znajdują się np. w oleju krokoszowym, kukurydzianym, słonecznikowym, arachidowym, oliwie. Ponieważ PCOS może mieć również podłoże zapalne, bardzo istotne jest, aby zadbać o właściwy stosunek kwasów omega 3 do omega 6 – powinien wynosić ok. 1:3–4.
Kolejną bardzo istotną kwestią jest poziom witaminy D. Niestety z badań wynika, że kobiety cierpiące na zespół policystycznych jajników bardzo często mają skrajny niedobór witaminy D, a jeśli jej poziom jest w normie, to w dolnej jej granicy. Kluczowe jest więc, aby kontrolować u tych pań poziom 25(OH)D, ponieważ suplementacja i prawidłowy (w górnej granicy normy) poziom witaminy D jest związany m.in. z poprawą insulinowrażliwości tkanek, parametrów stanu zapalnego i stresu oksydacyjnego oraz większą szansą na donoszenie ciąży.
Jeśli chodzi o składniki mineralne, to do najbardziej newralgicznych w kontekście zdrowia kobiet z PCOS należą cynk, chrom, magnez, selen i wapń. Tutaj temat znowu jest bardzo zawiły, ale przy prawidłowo zbilansowanej diecie roślinnej bez problemów z wchłanianiem (choroby jelit, popijanie posiłków kawą i herbatą itp.) nie powinno być problemów z ich dostarczeniem. Literatura naukowa dość obszernie opisuje skuteczność suplementacji niektórymi z wymienionych składników. Należy to jednak robić po konsultacji z dietetykiem, który może na podstawie wywiadu określić, co ewentualnie warto zastosować.
Jak w niemal wszystkich problemach zdrowotnych, tak i w zespole policystycznych jajników nie do przecenienia pozostaje rola aktywności fizycznej i redukcja stresu. Wiadomo, łatwiej napisać niż zrobić, ale nie chodzi tu zaraz o katorżnicze treningi i obniżenie poziomu stresu do zera. Wystarczy zacząć od podstawowego spaceru, jazdy rowerem, odrobiny ruchu i czasu dla siebie oraz prawidłowej ilości snu. Aktywność nie musi mieć wysokiej intensywności (czasami nawet nie powinna). Chodzi o to żeby po 30–40 min ruchu poczuć przyspieszone tętno – to już dobry początek.
Zespół policystycznych jajników to nie koniec świata. Jednak to, jak wszystko się potoczy, zależy od wielu kwestii. Przede wszystkim od chorób współwystępujących, bo im więcej ich, tym większy zespół specjalistów powinien jakkolwiek współdziałać. Literatura naukowa nie pozostawia wątpliwości, że bardzo duża jest tu rola żywienia i stylu życia, czyli spraw leżących w gestii samej pacjentki. A warto, bo na szali jest lepsze samopoczucie fizyczne i psychiczne, a często również bardzo wyczekiwana ciąża.
- Tekst: Katarzyna Rećko
- Tekst ukazał się w numerze 9/2019 Magazynu Vege