Pierwszy miesiąc prenumeraty cyfrowej za 5 złzamawiam

Logowanie

Amazonia płonie, żebyś mógł zjeść hamburgera

sierpień 26 2019

Amazońskie lasy palą się w rekordowym tempie. Nie płoną jednak same z siebie ani z powodu niesprzyjających warunków atmosferycznych. To wina bezpośredniej ekspansji człowieka w głąb dżungli!

Według szacunków INPE, brazylijskiej agencji badań kosmicznych, w ciągu jednej minuty pożary pochłaniają w tej chwili obszar ponad 10 tys. m kw. Dla porównania: to tak jakby z powierzchni ziemi co minutę znikało półtora boiska do piłki nożnej.

Wojciech Cejrowski wstawił na Facebooka post, w którym przyznał, że nie wierzy w pożary w Amazonii. Wyjaśnił, że jego zdaniem lasy deszczowe nie mogą się palić, bo są… „niepalne”. Panie Wojciechu, mamy złą wiadomość: tam, gdzie pojawi się człowiek, nawet „niepalne” da radę podpalić.

Ogień w lesie deszczowym nie jest oczywiście naturalnym zjawiskiem i tutaj dziennikarz-obieżyświat oczywiście ma rację. Jednak w przypadku pożarów trawiących Amazonię mamy do czynienia ze zjawiskiem wypalania połaci lasów albo pod pastwiska, albo pod uprawy: soi, trzciny cukrowej a coraz częściej także palmy oleistej. Dzieje się tak za przyzwoleniem obecnego rządu Brazylii, który nie ma nic przeciwko wycince i podpalaniu „zielonych płuc świata”. Wiatr jedynie rozprzestrzenia pożary dalej, ale winny tej tragedii od początku do końca pozostaje człowiek.

Wypalanie to tradycyjna metoda stosowana w rolnictwie, ale za przyzwoleniem Jaira Bolsonaro odbywa się na zbyt wielka skalę i po prostu dewastuje środowisko, kierując się chęcią zysku właścicieli ziemskich. Lasy deszczowe produkują około 20 procent tlenu na Ziemi, prócz tego w Amazonii żyje około 35 mln ludzi (większość to lokalne rdzenne społeczności). Zarówno oni, jak i zwierzęta, narażeni są na utratę życia, a w najlepszym przypadku miejsca zamieszkania i źródła zarobkowania.

Ale to nie znaczy, że nie ucierpią na tym wielkie metropolie. Wiejący z zachodu wiatr przenosi gęsty czarny dym, który m.in. spowodował kompletne zaciemnienie nieba w São Paolo. Miasto zalały ciemności w samym środku dnia.

Apokaliptyczne zdjęcia miasta poruszyły media. Nie zmienia to jednak faktu, że wypalone tereny będą już nie do odzyskania. Większość z nich na trwałe stanie się nieużytkami. Tymczasem prezydent Brazylii winę za rozprzestrzenianie pożarów próbuje przerzucić na ekologów. Jego zdaniem organizacje pozarządowe próbują w ten sposób wymusić większe dotacje.

Zapytaliśmy Andrzeja Gąsiorowskiego z fundacji Fota4Climate, co można zrobić, aby ocalić lasy deszczowe. Odpowiedź nie jest jedna i prosta, ale – jak było do przewidzenia – jest w niej element rezygnacji ze spożycia mięsa.

– Problemu palących się lasów Amazonii nie da się rozwiązać tylko z perspektywy skądinąd słusznego potępiania rządów Jaira Bolsonaro – powiedział nasz rozmówca. – Problemy klimatyczne i ekologiczne są w tej perspektywie problemami globalnymi. Z jednej strony znaczna część świata musi coś zrobić z tak ogromnym spożyciem mięsa, bo to głównie pod uprawy soi i hodowlę bydła wypala się i wycina lasy, z drugiej zaoferować coś bogatym przyrodniczo krajom, żeby miały za co chronić swoje zasoby. Jedno jest pewne. Musimy bardzo szybko szukać porozumienia wszelkich liczących się graczy, bo tylko wielkoskalowe i szybkie rozwiązania mogą na chwilę obecność zmienić sytuację klimatyczną w sposób istotny. Co oczywiście nie przekreśla starań zwykłych ludzi o troskę o Ziemię i przyrodę.

  • Podpisz petycję do posłów i posłanek Kongresu Brazylii, do rządu prezydenta Jaira Bolsonaro oraz do światowych przywódców politycznych, aby nie pozwolili Amazonii umrzeć!

WK