Presji na posiadanie idealnego ciała doświadczają dziś wszyscy, zdecydowanie dotkliwiej jednak kobiety. Jak wpływa to na kształtowanie ich tożsamości?
Żyjemy w czasach, w których kultura nastawiona jest na konsumpcję i poszukiwanie przyjemności. Ciało zostało umieszczone w centrum zainteresowań mediów, społeczeństwa oraz
w coraz większym stopniu „tożsamość człowieka jest postrzegana przez pryzmat jego ciała (…),
a człowiek tworzy swoją tożsamość poprzez budowanie wizualnego wizerunku” (Z. Melosik, „Tożsamość, ciało i władza w kulturze instant”). Jakkolwiek ciało należy do jednostki, dopiero w społecznym kontekście zostaje określone jako istotne i znaczące. Tożsamość w coraz większym stopniu kształtowana jest nie przez to, co „wewnętrzne”, ale przez to, co „zewnętrzne”. Nadal obowiązują nierealistyczne wzorce urody, a współcześni ludzie wciąż niezmordowanie i… bezskutecznie starają się im sprostać.
Problem polega na tym, że wychudzone modelki stają się autorytetami dla milionów nastolatek, które są w stanie poświęcić nie tylko wolny czas, lecz także zdrowie, by jak najbardziej zbliżyć się do ideału.
Młode kobiety, stosując wycieńczające głodówki, ocierają się nierzadko o anoreksję. Te, które opychają się jedzeniem i prowokują wymioty, wpadają w sidła bulimii. Bombardowane wizerunkami idealnych ciał mogą nabawić się poważnych zaburzeń lękowych w postrzeganiu własnej cielesności. I choć problem ten dotyczy obu płci, częściej muszą się z nim mierzyć kobiety.
Wczesne dzieciństwo konstruuje płeć kobiety poprzez jej wygląd. Kobieta uprzedmiotawiana nieustannie przez innych (poprzez oczekiwania względem jej ciała) zaczyna sama siebie uprzedmiotawiać. W rezultacie jej ciało, jako uosobienie kobiecości, staje się dla niej podstawą konstruowania tożsamości.
Badaczki feministyczne podkreślają, że dyskurs szczupłego ciała nieuchronnie powiązany z dietą wyraża patriarchalne podporządkowanie kobiet, gdyż zmusza je do koncentracji na ciele, podważa ich samoocenę, zawęża ich aspiracje życiowe. Lata 60. XX w., które masowo wypromowały szczupłość, były jednocześnie okresem, w którym próbowano przekraczać bariery społeczne i kulturowe normy. Odejście od macierzyńskiej, kobiecej sylwetki na rzecz szczupłej, dziewczęcej, o małych piersiach i wąskich biodrach, może być interpretowane jako wyraz wyzwolenia seksualnego kobiet, oddzielenia seksualności od funkcji prokreacyjnych i tradycyjnej roli matki i żony skoncentrowanej na prowadzeniu domu oraz opiece nad dziećmi.
Kultura szczupłości ma swoje źródła w promowaniu zdrowego stylu życia w programach medycznych i profilaktycznych, których celem jest zapobieganie chorobom cywilizacyjnym. Coraz więcej jest kampanii promujących szczupłość i piętnujących nadwagę u obu płci, chociaż to otyłe kobiety są w sposób szczególny poddane presji odchudzania się. W konsekwencji możemy od kilku dekad obserwować zjawisko, które przybrało formę lęku przed tłuszczem (fatphobia), a podejmowanie się diet odchudzających zostało dodatkowo wkomponowane w strategie prozdrowotne, przedłużające życie.
Współczesne bycie na diecie straciło swoją indywidualność i stało się zjawiskiem powszechnym. Diety będące sposobem regulowania ciężaru ciała, utrzymywania szczupłej sylwetki, dążenia do niej czy też tworzenia wizerunku siebie oraz formowania tożsamości są formą pokazania siebie jako osoby dbającej o swoje zdrowie.
Posiadanie określonej tożsamości to elementarna potrzeba każdej jednostki oraz konieczny warunek istnienia grupy społecznej. Brak lub osłabienie tożsamości są uważane za objaw patologiczny, symptom choroby lub kryzysu. W wypadku jednostki ma się na myśli jej tożsamość osobistą polegającą na samookreśleniu się jako osoby różniącej się w jakiś istotny sposób od innych, a także jej tożsamość społeczną, czyli samozaliczenie się do określonej grupy oraz uświadamianie sobie odmienności tej grupy od wszystkich innych. Jednostka ma wiele tożsamości społecznych, ponieważ należy do więcej niż jednej grupy społecznej i gra w życiu rozmaite role. Różne tożsamości są ze sobą lepiej lub gorzej zharmonizowane, a posiadanie i względne znaczenie każdej z nich zależy zarówno od fazy życia jednostki i wielu czynników sytuacyjnych, jak i od rodzaju panującej kultury.
Tożsamość kształtuje się od dziecka. Do naturalności i akceptacji swojego ciała należy wychowywać ludzi od najmłodszych lat. Młodzi – kobiety i mężczyźni – pozostawieni sami z internetem oraz przed ekranem telewizora dość wcześnie zaczynają się porównywać i dopasowywać. Przedkładają swoje wartości zewnętrzne ponad to, co wewnętrzne i pozornie idealne.
Podążając taką drogą, możemy doprowadzić do sytuacji, w której nie będziemy się niczym wyróżniali, a także nie będziemy posiadali żadnych cech szczególnych w wyglądzie. A przecież różnice to pewien rodzaj naszej indywidualności i tożsamości. Jednakowość nuży. Tego nowoczesna kultura zdaje się nie zauważać, serwując klientkom gabinetów medycyny estetycznej coraz nowocześniejsze i droższe zabiegi upiększające.
Tożsamość stała się współcześnie jedną z najczęściej i najpowszechniej przywoływanych wartości, przy czym jej obrońcami bywają zarówno rzecznicy indywidualizacji, jak i zwolennicy większego podporządkowania członków wspólnotom. W pierwszym przypadku uważa się tożsamość za przedmiot wyboru i społecznych konwencji. Przykładem może być feministyczne hasło „nikt nie rodzi się kobietą”.
W drugim uważa się ją za predestynowaną i niezbywalną. Problem pojawia się w chwili, gdy wychudzone modelki stają się autorytetami dla milionów nastolatek, które bez weryfikacji i zastanowienia próbują sprostać ideałom, jakie narzucają im nasze czasy. Kultura masowego przekazu nie daje nam odpocząć od wizerunku wyidealizowanych postaci, które spoglądają na nas z kolorowych bilbordów, czasopism i reklam. Młode osoby, które chcą wyglądać jak ich idole, często wpadają w sidła chorób, uzależnień i problemów z odżywianiem.
Kobiety, które zechcą zmierzyć się z zaistniałą sytuacją, lądują w salonach medycyny estetycznej lub na fotelach chirurgów plastycznych. Specjaliści, zamiast przeprowadzić sensowny wywiad i odesłać panie do psychologów lub psychoterapeutów, dokonują mniej lub bardziej inwazyjnych korekt, które zwykle nie rozwiązują rzeczywistych problemów. Jeden zabieg, modyfikacja, zmiana nie poprawia samopoczucia. Pojawiają się kolejne niedoskonałości, które należy „naprawić”, oraz kolejne zabiegi, którym trzeba się poddać. Poważne problemy pojawiają się wówczas, gdy piękne i wyróżniające się swoimi niedoskonałościami kobiety stają się podobne do swoich medialnych wzorców, a ich twarze zaczynają przypominać maski.
Przykre jest to, iż kobiety stały się ofiarami piękna, które w praktyce jest integralną częścią polityki patriarchalnych społeczeństw. Podkreśla to androcentryczny charakter kultury, w której to mężczyźni definiują normę, a atrakcyjność kobiet podnosi status społeczny mężczyzn. „W świecie definiowanym przez to, co męskie, kobieta jest obiektem męskiej percepcji”, władzę nad wizerunkiem kobiety posiadają mężczyźni, a „przyjemność kobiet ma polegać na postrzeganiu siebie, jako wyidealizowanego obiektu męskiego spojrzenia” (A. Dobrowolska, A. Żelazińska, „Piekło piękna”). Feministyczna krytyka kultury wskazuje, iż wyzwolenie kobiet jest pozorne. W przeszłości kobiety były więźniami ogniska domowego i macierzyństwa, a współcześnie stały się więźniami własnego ciała.
- Tekst: Anna Ciupa
- Tekst ukazał się w wydaniu 7-8/2019 magazynu Vege