Nie mówią, bo nie używają słów, jednak ich komunikacja jest niezwykle złożona. Zwierzęta wysyłają sobie sygnały, nawołując się, odstraszając, ostrzegając. Od sprawnego porozumiewania się zależy ich przeżycie.
tekst: Magdalena Buszko
Choć o komunikacji zwierząt pisze się i mówi coraz więcej, dla przeciętnego człowieka pozostaje ona zagadką. Albo nie zwraca się na nią uwagi, odmawiając zwierzętom inteligencji, albo tłumaczy wysyłane przez nie sygnały na ludzką modłę. Obie sytuacje prowadzą do krzywdy zwierzęcia. W pierwszym przypadku zwierzę staje się nieczującym i nierozumiejącym przedmiotem, w drugim zmieniamy je w uczłowieczoną istotę. Krzywda nie wynika ze złej woli, tylko z braku wiedzy.W XIX w. Wilhelm von Osten, niemiecki matematyk, ogłosił, że nauczył swojego konia liczyć. Odkrył, że jego koń Hans jest bardzo mądrym zwierzęciem i postanowił nauczyć go podstaw arytmetyki. Zadawał mu pytania, a koń wystukiwał odpowiedzi kopytem. Prawie nigdy się nie mylił. Sława Hansa rozniosła się po całej Europie i do von Ostena zaczęli zjeżdżać naukowcy zainteresowani wybitnymi umiejętnościami konia, który zadziwiał wszystkich. Odpowiadał na pytania nie tylko opiekuna, lecz każdego, kto je zadał. Kiedy jednak Hansowi ustawiono przed głową parawan, uniemożliwiając mu patrzenie na osobę zadającą pytanie, zaczął się mylić. To był koniec sławy mądrego konia. Współcześni ludzie, z załamanym von Ostenem na czele, uznali, że koń jest jednak głupi, a ten, choć nie znał się na matematyce, okazał się mądrzejszy od wszystkich, którzy go badali. Nauczył się odczytywać emocje zadających pytanie i przestawał stukać kopytem w chwili, kiedy zmieniał się wyraz twarzy osoby czekającej na odpowiedź. Niemal bezbłędnie odczytywał moment, kiedy dochodził do oczekiwanej liczby stuknięć.W 2015 roku internet zalała fala filmików, których głównym bohaterem był lemur pieszczoch – zwierzątko o wielkich oczach i maleńkim ciałku, trzymające parasolkę albo podnoszące łapki do góry, aby opiekun mógł je połaskotać pod pachami. Zwierzęta o których piszemy, to tak naprawdę jadowite małpiatki z rodzaju Nycticebus, będące pod ścisłą ochroną, jednak z powodu internetowej mody są masowo odławiane ze swojego naturalnego środowiska. W brutalny sposób pozbawia się je jedynej ochrony, jaką mają – zębów jadowych, ubiera w sukieneczki, zmusza do trzymania wspomnianych wcześniej parasolek, pakuje w pudełka i wysyła w podróż, której większość nie przeżyje.
Animal International Rescue zapoczątkowało kampanię Łaskotki to tortura, za pomocą której pragnie odczarować lemury i zobowiązać ludzi do nieudostępniania filmików z ich udziałem. Jak możemy się dowiedzieć z kampanii, dotyk człowieka sprawia, że zwierzęta umierają ze strachu. W geście obronnym podnoszą łapki do góry, a człowiek jest zachwycony, ponieważ sądzi, że zwierzątko pragnie pieszczot. Małpiatki te ze strachu poruszają się bardzo powoli lub zastygają w bezruchu i łapią się kurczowo pierwszej rzeczy, jaką mają w swoim zasięgu – to dlatego tak łatwo sprawić, by stały z parasolką. Widząc wielkie oczy i nieruchome ciałko, ludzie są przekonani, że lemur jest spokojny i zrelaksowany.
Delfiny to jedne z najinteligentniejszych ssaków w świecie zwierząt. Zdawałoby się, że z tak inteligentnymi stworzeniami człowiek powinien dogadać się bez trudu, jednak przekleństwem delfinów jest układ ich pysków. Wyglądają tak jakby ciągle się uśmiechały. Warunki, w których żyją, nie pozwoliły im rozbudować mimiki, a człowiek – nie widząc na pysku delfina grymasu bólu, niechęci czy zmęczenia – z łatwością wmówił sobie, że ssaki te są szczęśliwe, mogą spędzać życie w delfinarium i zarabiać na pokarm, wykonując sztuczki przed rozkrzyczaną gawiedzią. Jedną z bardziej tragicznych historii jest opowieść o Winterze, który wpadł w pułapkę na kraby i stracił wypadku ogon. Uratowany przez ludzi trafił do szpitala Claerwater Marine. Tam specjalnie dla niego skonstruowano protezę. Winter stał się gwiazdą delfinarium, a na podstawie jego historii nakręcono film. Mało kto wie, że po zakończonych występach Winterowi zdejmowano protezę. Kaleki, bezbronny, odseparowany od swoich towarzyszy, zatapiał się w mroku depresji i smutku. Dziś już nie żyje, ale ludzie wciąż wierzą w historię szczęśliwego delfina.
Również koty nie miały lekkiego życia u boku człowieka. Choć zasłużyły sobie na dozgonną wdzięczność za obronę naszych spichlerzy przed plagą gryzoni, rzadko ją okazywano. Szczególnie trudnym czasem dla tych zwierząt było średniowiecze i szalejąca w Europie inkwizycja. Koty uznano za zwierzęta diabelskie. Ich umiejętność znikania i pojawiania się znikąd, zdolność nieruchomego siedzenia i uważnego obserwowania, a także odbijające światło oczy odczytano jako szatańskie sztuczki. W rzeczywistości koty lubią zaszyć się w jakimś ciemnym i spokojnym kącie. Rzadko wychodzą na wołanie. W średniowieczu wiele kotów skończyło na stosie lub zostało żywcem obdarte ze skóry i choć współcześnie potępiamy takie praktyki, nadal nie rozumiemy kotów. Przez istnienie stereotypu „kot zawsze sobie poradzi” co rok setki zwierząt tracą domy, a przyzwyczajone do opieki człowieka zginą, bo nie będą w stanie same sobą się zająć.
Przykłady braku zrozumienia zwierząt można mnożyć. Nie możemy uwierzyć, że przez to dzieje się im krzywda, bo musielibyśmy przyznać się sami przed sobą, że przykładamy do tego rękę.
Tekst ukazał się w numerze „Vege” 3/2016.