Czy zakup słodkiego batonika albo chipsów w spokojnym, czystym, słynącym z ekologicznego stylu życia mieście w Europie ma związek z pożarem na Sumatrze lub Borneo? Czy nasze zakupy mogą zabić ostatnie żyjące na wolności orangutany?
Tekst: Monika Galik – absolwentka SGH i Akademii Filmu i Telewizji, producentka video, scenarzystka, pisarka. Miłośniczka natury
Olej pozyskiwany z owoców palmy olejowej jest najtańszym i w związku z tym najczęściej wykorzystywanym olejem roślinnym na świecie. Jego ? i tak największy (35-proc.) ? udział w globalnej produkcji olejów roślinnych stale rośnie. W ciągu ostatnich 25 lat produkcja oleju palmowego tylko w Indonezji i Malezji, które są głównymi producentami tego surowca, wzrosła aż czterokrotnie (z 5 mln do 20 mln t). To właśnie tam pod uprawy przeznacza się tereny porośnięte lasem deszczowym, co oznacza ich wypalanie i karczowanie.
Globalny rynek
Głównymi użytkownikami są wielkie i zasobne rynki zbytu: Chiny, Unia Europejska i Indie. Import do samej Unii Europejskiej, czyli między innymi do Polski, w ciągu ostatnich 10 lat wzrósł ponad dwukrotnie ? z 2,5 mln do ponad 5 mln t.
Niska cena wynika z faktu, że Malezja i Indonezja są krajami rozwijającymi się, w których siła robocza i ziemia, na której rosną lasy deszczowe, są tanie. W takich krajach skala korupcji jest duża i nie zwraca się szczególnej uwagi na ochronę środowiska. Żyjące tam bezbronne dzikie zwierzęta skazane są na zagładę, a lokalna ludność, dla której dżungla jest domem i źródłem utrzymania, nie ma szans, aby walczyć z wielkimi korporacjami o swoje prawa. Warto o tym pamiętać, robiąc zakupy, bo odbiorcą końcowym oleju palmowego jesteśmy my wszyscy ? konsumenci. Siłą rzeczy to na nas spoczywa ostateczna odpowiedzialność.
Ile oleju kupiłeś?
Liczby są niewdzięcznym tematem, trudno je zapamiętać, jeszcze trudniej ciekawie zobrazować. Ale może będzie łatwiej, gdy zrobimy mały eksperyment przy najbliższych zakupach. Jeśli tylko poświęcimy chwilę na wczytanie się w drobny druczek etykiet ulubionych smakołyków, okaże się, że w olbrzymiej większości słonych przekąsek i słodyczy znajdziemy właśnie olej palmowy. Nie żaden lokalny, czyli rzepakowy lub słonecznikowy, lecz tańszy, wyprodukowany tysiące kilometrów stąd azjatycki olej palmowy.
Kolejną grupą produktów zawierających olej palmowy, a kupowanych przez nas masowo, są kosmetyki: szampony, odżywki do włosów, żele, płyny do kąpieli, balsamy do ciała, mydła i inne. Wreszcie olej palmowy wchodzi w skład biopaliw, które w założeniu miały chronić nasze cenne europejskie powietrze, a w rezultacie niszczą środowisko naturalne po drugiej stronie globu.
Młodzi napędzają sprzedaż
Olej palmowy znajduje się zwłaszcza w produktach spożywczych, tych popularnych wśród dzieci i młodzieży: w ulubionych płatkach śniadaniowych, kremach czekoladowych, mleku w proszku, margarynach, batonikach, także tych reklamowanych jako zdrowe, wafelkach, ciastkach, lodach, czekoladach, czekoladkach i wszelkich możliwych wyrobach cukierniczych, chipsach, słonych, chrupiących przekąskach, gotowych zupach i innych daniach, także mrożonych.
Trudno sobie dziś wyobrazić dziecko czy nastolatka, który nie zna czy nie lubi słodyczy czy słonych przekąsek. Fatalne nawyki żywieniowe młodego pokolenia, wspierane przez intensywne kampanie reklamowe producentów, z dużą dozą prawdopodobieństwa spowodują zwiększenie konsumpcji tych produktów w przyszłości. A skutki są i będą tragiczne. I dla zdrowia społeczeństwa, i dla środowiska naturalnego w krajach produkujących olej palmowy. W rezultacie zaś odbiją się na globalnym stanie powietrza oraz światowych zasobach lasów deszczowych i dzikich gatunków zwierząt, m.in. orangutanów, słoni, tygrysów. Orangutany skazane będą na zupełne wyginięcie, gdyż tereny Indonezji i Malezji są jedynym miejscem ich występowania.
Na zdrowie?
Pomarańczowo-czerwony olej palmowy jest tłoczony z owoców i zmielonych pestek palmy olejowej. Pierwotnie jest bogaty w wartości odżywcze. Zawiera betakaroten, wit. E i antyoksydanty. W przemyśle spożywczym używany jest jednak olej rafinowany ? poddany obróbce termicznej powyżej 200 st. C. Obróbka cieplna usuwa zapach, niszczy naturalne składniki odżywcze, ale umożliwia przechowywanie w temperaturze pokojowej, nadaje odpowiednią konsystencję i wydłuża termin przydatności do spożycia, a z punktu widzenia opłacalności produkcji to jest najistotniejsze. W wyniku rafinacji w oleju pojawiają się szkodliwe substancje GE i 3-MCPD o właściwościach rakotwórczych i genotoksycznych, co oznacza, że w długim okresie mogą uszkadzać DNA komórek i powodować raka.
W maju 2016 Europejski Urząd ds. Bezpieczeństwa Żywności (EFSA) opublikował dane, z których wynika, że olej palmowy stosowany w naszej żywności ma najwyższe poziomy rakotwórczych substancji GE i 3-MCPD spośród wszystkich olejów roślinnych. Stężenie tych toksycznych związków w oleju palmowym jest nawet kilkukrotnie wyższe niż w tłuszczach powszechnie uznawanych za niezdrowe. O wiele lepiej wypadły olej rzepakowy czy słonecznikowy, a najlepiej stara, dobra oliwa. Badaniu poddano popularne produkty zawierające tłuszcze z 17 krajów unijnych.
Największe obawy europejscy naukowcy wiążą z zagrożeniem zdrowia najmłodszych konsumentów. O ile nawyki żywieniowe starszego pokolenia nie budzą większych obaw, bo starsi konsumenci rzadziej sięgają po chipsy, batoniki czy kremy czekoladowe w typie Nutelli, o tyle młodzież czy dzieci nie wyobrażają już sobie bez nich szczęśliwego dzieciństwa. Olej palmowy znajduje się nawet w mleku w proszku i odżywkach dla niemowląt i małych dzieci. Według europejskich naukowców stopień narażenia zdrowia młodzieży przez rakotwórcze związki GE i 3-MCPD przekracza dwukrotnie bezpieczną dawkę, zaś w przypadku niemowląt i małych dzieci aż 10-krotnie (przy założeniu, że żywi się je wyłącznie produktami przetworzonymi ? mlekiem i mieszankami w proszku i słoiczkach).
Batalia o zdrowszą żywność w krajach zachodnich toczy się od lat. We Włoszech firma Ferrero zmaga się z oskarżeniami o szkodliwość swojego flagowego produktu ? Nutelli, która zawiera aż 25 proc. oleju palmowego zapewniającego gładką fakturę kremu. Biorąc pod uwagę popularność tego produktu i wyżej opisane badania, trudno się dziwić sprzeciwowi społecznemu. Lekarze i naukowcy od dawna ostrzegają, że rafinowany olej palmowy, podobnie jak tłuszcze trans, jest przyczyną otyłości, cukrzycy typu II, złogów cholesterolowych zatykających naczynia krwionośne, co w konsekwencji prowadzi do zawałów. Nie bez powodu takie kraje jak USA, Australia, Nowa Zelandia, Kanada i Norwegia zaczęły walczyć z nienasyconymi tłuszczami roślinnymi. We Francji od lat dyskutuje się publicznie o tym problemie. Parlament zamierzał nawet uchwalić ustawę nakładającą 300-proc. podatek na produkty zawierające olej palmowy, lecz projekt spalił na panewce. Zwyciężyły łakomstwo konsumentów i wpływy koncernów. Walka jednak toczy się nadal. Ségol?ne Royal, minister środowiska, wzywała publicznie do bojkotu Nutelli i ograniczenia zakupu oleju palmowego, gdyż przyczynia się do niszczenia lasów deszczowych i wytępienia rzadkich gatunków zwierząt, w tym ginących masowo w Indonezji i Malezji orangutanów. Akcja spotkała się z atakiem jej przeciwników, zwolenników wolnego handlu i wielbicieli niezdrowych słodyczy.
W Unii Europejskiej od lat ścierają się grupy interesów popierających rozwiązania proekologiczne i je zwalczające. W 2014 roku UE nałożyła na producentów obowiązek umieszczania na etykietach konkretnej nazwy oleju, gdyż wcześniej producenci ukrywali olej palmowy pod bezpiecznie i naturalnie brzmiącą nazwą ? olej roślinny. Było to o tyle mylące, że konsumenci kojarzyli go z lokalnym produktem z rzepaku czy słonecznika. Informacja o oleju palmowym na etykiecie jest więc obecnie jednoznaczna, jednak niewiele to zmieniło, bo regulacja nie szła w parze z kampanią uświadamiającą klientom szkodliwość oleju palmowego. Efekt jest taki, że nadal króluje on na półkach naszych sklepów, a konsumenci nie czytają etykiet.
Ciche ofiary
Zdrowie jest bardzo istotne dla każdego z nas. Szczególnie wtedy, gdy zaczyna szwankować. Mało komu jednak roślinny olej palmowy kojarzy się ze smogiem czy eksterminacją sympatycznych orangutanów, zwanych na Sumatrze i Borneo (wyspy Malezji i Indonezji) leśnymi ludźmi. Związek jednego z drugim wydaje się abstrakcyjny. Nic bardziej mylnego. To właśnie my, blisko z nimi spokrewnieni ludzie zgotowaliśmy im piekło. Dosłownie i w przenośni.
Wielkie korporacje produkujące słodkie i słone smakołyki, kosmetyki czy biopaliwa przy współpracy z Bankiem Światowym i międzynarodowymi instytucjami postanowiły rozruszać gospodarkę Malezji i Indonezji, a przy okazji zrobić świetny interes na niskich cenach nowego surowca. Już w latach 70. XX w. rozpoczął się proces wypalania i karczowania lasów deszczowych na Sumatrze i Borneo, gdzie panują idealne warunki klimatyczne do uprawy palmy olejowej. Pochodzi ona z Afryki, jednak malezyjskie i indonezyjskie elity rządzące chętnie przejęły od wielkich korporacji pomysł rozkręcenia intratnego interesu w swoich krajach.
Miało być pięknie: inwestycje z bogatych krajów w zakładanie plantacji palmy olejowej miały zapewnić miliony miejsc pracy, wydobyć społeczeństwo z biedy i pchnąć je w kierunku upragnionego rozwoju. Nieco później kraje Unii Europejskiej zaczęły zmagać się z problemem paliw kopalnych i zanieczyszczenia powietrza i wpadły na pomysł sprowadzania oleju palmowego jako taniego dodatku do biopaliw. Idea naprawdę zacna. Nikt wtedy nie przejmował się faktem, że produkcja oleju palmowego będzie wymagała wypalania lasów deszczowych, co spowoduje wieloletni smog nad Azją w porze suchej, ani tym, że całe gatunki dzikich zwierząt będą skazane na wyginięcie. Skala produkcji jest tak wielka , że w ciągu ostatnich 10 lat orangutany utraciły około 80 proc. siedlisk. W ciągu ostatnich 60 lat populacja orangutanów żyjących na Borneo spadła o 60 proc., a sumatrzańskich o 80 proc.
Dziś na Sumatrze żyje zaledwie 6,5 tys. orangutanów. Zagrożone wyginięciem są również tygrysy sumatrzańskie, nosorożce i słonie. Ale skoro dzieje się to daleko w Azji, nasi politycy nie martwią się tym szczególnie. Niestety nie martwi się również większość obywateli.
Zakładanie nowych upraw palmy olejowej powoduje również konflikty z miejscową ludnością. Sprzeciw wynika stąd, że masowo zawłaszczana i niszczona jest ich ziemia, las, środowisko naturalne stanowiące źródło utrzymania. To oni bezpośrednio wdychają dym, to na ich oczach giną bezpowrotnie lasy deszczowe z całym ich bogactwem. Wypalanie lasów, osuszanie łatwopalnych torfowisk w Indonezji i Malezji pod uprawy palmy olejowej to największa katastrofa ekologiczna XXI w. Pożar lasów deszczowych z roku 2015 spowodował większą niż cała gospodarka amerykańska emisję dwutlenku węgla. Indonezja stała się trzecim po Chinach i USA emitentem gazów cieplarnianych, co wpływa na ekosystem całej planety.
Jeszcze 50 lat temu las deszczowy zajmował 80 proc. powierzchni Sumatry i Borneo. Teraz jest to mniej niż 50 proc, a proces wcale się nie zatrzymuje. Przeciwnie, mimo prób powstrzymania wylesiania i wprowadzenia zrównoważonych upraw certyfikowanych, od 2008 roku proceder wciąż kwitnie, słupy dymu nadal unoszą się nad wyspami. Tylko w latach 2009?2011 spłonęło 25 proc. powierzchni lasów w Indonezji, więc za papierowymi deklaracjami nie poszły konkretne czyny. Szacuje się, że przy obecnym tempie produkcji oleju do roku 2022 (czyli zaledwie w pięć lat) zniknie 90 proc. lasów deszczowych w Indonezji i Malezji. Wyginą oczywiście wszystkie żyjące tam zwierzęta.
Pułapka certyfikacji
Najwięksi producenci produktów spożywczych czy kosmetycznych oraz kraje sprowadzające olej palmowy do ?ekologicznych? biopaliw bardzo chętnie podpisują dokumenty zobowiązujące ich do kupowania surowca z certyfikowanych (nieodebranych dżungli) źródeł. Tyle papieru. Te są najczęściej w porządku. W praktyce jednak łańcuch produkcji i dystrybucji jest na tyle długi i skomplikowany, że nie sposób sprawdzić, czy olej wyprodukowano uczciwie. Poza tym część firm należących do koalicji RSPO (Zrównoważona Produkcja Oleju) po cichu robi swoje i kupuje tańszy olej z nielegalnych źródeł. WWF na bieżąco aktualizuje długą listę grzeszników. Zbyt trudno jest upilnować ludzi ubogich i głodnych zysku.
Za samo utrzymywanie lasów deszczowych przecież absolutnie nikt nie płaci, choć produkują one zupełnie za darmo ogromne ilości tlenu, są skarbnicą roślin leczniczych, domem dla żyjących na wolności zwierząt i źródłem pożywienia dla lokalnej ludności, a wreszcie są dziedzictwem i bogactwem naszej planety. Prawo międzynarodowe chroni interesy krajów i korporacji, nikt zaś poza obrońcami zwierząt i ekologami nie przejmuje się faktem, że w ciągu ostatnich 40 lat ludzie przyczynili się do spadku populacji 60 proc. dzikich gatunków zwierząt. Zakrawa to na totalna wojnę z naturą, bo w tym samym czasie liczba ludności powiększyła się z 4 do 7,5 mld.
W batalię przeciwko olejowi palmowemu zaangażowały się organizacje ekologiczne: Greenpeace, WWF i wiele innych.
Skutki są różne, ponieważ bogate grupy interesów bronią swoich inwestycji i próbują zdyskredytować działania ekologów. W ochronę lasów i zwierząt Indonezji włączył się ostatnio Leonardo di Caprio, produkując i promując w ?National Geografic? dokumentalny film ?Before the Flood? (dostępny jest w internecie i porusza głównie problem zmian klimatycznych, ale mówi także o efektach ubocznych produkcji oleju palmowego).
Sławnemu aktorowi za krytykę przemysłu olejowego groziło nawet wydalenie z Indonezji za naruszanie ?porządku publicznego?.
Wydaje się, że niewiele da się już zrobić, jednak zawsze istnieje szansa. Nadzieją na lepszą przyszłość naszej planety jesteśmy tylko i aż my sami, nasza wiedza, świadomość, chęć do dzielenia się wiedzą z innymi ludźmi. Największe znaczenie dla gospodarki mają nasze pieniądze wydawane w sklepie. To przepływ pieniędzy z indywidualnych kieszeni wpływa najbardziej na procesy ekonomiczne. Zaangażowanie i nasze wybory podczas wizyty w supermarkecie są najważniejszy. Rynek jest elastyczny i może się okazać, że olej palmowy zostanie zastąpiony przez tradycyjne, lokalne tłuszcze. I to może być nasz mały, wielki sukces.
Artykuł z ?Vege? nr. 3/2017: link