Jak co roku niebawem na polskie stoły trafi niemal cała produkcja karpi. Jada się je tylko w naszej części Europy i niemal wyłącznie w święta. Co dziś powinniśmy wiedzieć o tych rybach?
Autorka: Monika Kuźniewska
Karpie stanowią wagowo prawie 10 proc. wszystkich ryb produkowanych w Unii Europejskiej. Polska, Czechy i Węgry produkują ich najwięcej. Konsumpcja również ogranicza się do Europy Wschodniej i Środkowej. Przypada niemalże w całości na okresy świąteczne: karpie jemy w święta Bożego Narodzenia i na Wielkanoc, zazwyczaj tylko w domu. Są często postrzegane jako ryby staromodne. Konsumenci wskazują, że mają zbyt wiele ości i trudno się je przygotowuje.
Producenci karpi ochoczo ?naprawiają? karpia: właśnie opracowano technologię pozwalającą na uzyskanie całego filetu karpia ? bez śladu ości. Proces polega na usunięciu żeber, a następnie gęstym, poprzecznym nacinaniu, które doprowadza do rozpadu ości na małe kawałki. Potem trzeba oczywiście oczyścić i zrekonstruować poszatkowany filet w dobrze prezentującą się całość. Jak? Za pomocą preparatu transglutaminazy o handlowej nazwie Saprona TGF. Nanosi się go w postaci roztworu, metodą zanurzeniową, w ilości odpowiadającej 7,5 proc. masy ryby. Transglutaminazę stosuje się głównie w przemyśle mięsnym do poprawy tekstury przetworów wytwarzanych z mięsa dużych zwierząt oraz mięsa drobiowego. Dzięki niemu produkty gorszej jakości udają lepsze. W przypadku karpi Saprona TGF ma pomóc zapomnieć, że nasz obiad miał czaszkę, kręgosłup, żebra i wiele ości.
- Jak zabić rybę
Okazuje się, że układ kostny karpia jest przekleństwem nie tylko producentów, lecz również samych zwierząt, ponieważ twarde kości czaszki często uniemożliwiają ich szybką śmierć. Ubój dokonywany jest najczęściej poprzez uderzenie tępym narzędziem w głowę. Główny lekarz weterynarii radzi, jak ?humanitarnie? uśmiercić rybę: ?uderzenie w część czołową czaszki powodujące utratę przytomności w połączeniu ze skrwawieniem, uszkodzeniem ośrodkowego układu nerwowego albo przerwaniem rdzenia kręgowego, albo dekapitacją?. Można też odciąć głowę nożem.
O zabijaniu ryb niewiele się mówi, może dlatego, że to wyjątkowo przykry proces. Nie ma prawnego obowiązku ogłuszania ryb przed śmiercią. Wszystko, co im się przytrafia, dokonuje się, gdy są w pełni świadome. Mniejsze ryby powszechnie zabija się w hodowlach poprzez spuszczenie wody ze zbiornika i uduszenie, duże uderzaniem kija w głowę. Przecina się skrzela, stosuje się oszałamianie dwutlenkiem węgla, rażenie prądem, pozostawia ryby w pojemnikach z lodem do uduszenia i zamarznięcia… Badania pokazały, że nawet po kilkudziesięciu minutach od takiego pogrzebania żywcem ryba jest przytomna i czuje ból.
- Tak zwany dobrostan
Oczywiście śmierć to już ostatni przystanek dla karpi w drodze na wigilijne stoły Polaków. Wcześniej jest długie duszenie na sklepowych ladach i w pojemnikach, w foliowych torebkach. Jest też transport, przerzucanie, stłoczenie, odławianie i całe życie w hodowlanych stawach w dużym zagęszczeniu. Karpie ? bez względu na to, czy skończą w jako filet, czy znajdą się w mętnym sklepowym basenie ? są za życia wielokrotnie wyjmowane z wody i przerzucane. Te przeznaczone do sprzedaży jako żywe będą cierpieć zdecydowanie dłużej. Doświadczą jeszcze podnoszenia za wieczka skrzelowe, nabierania czerpakami, rzucania na wagę i pakowania do plastikowej torby.
? Warto wiedzieć, że w trakcie trzyletniego cyklu hodowlanego karpie są wielokrotnie wyjmowane z wody w trakcie odłowów i sortowania, co nie zmniejsza ich tzw. dobrostanu ? twierdzi Zbigniew Szczepański, prezes Towarzystwa Promocji Ryb.
Producenci przekonują, że wielokrotne wyjmowanie z wody i przerzucanie są dla żywych ryb obojętne!
? Ryba ma szok, a nie ma bólu! ? powiedział we wrześniu podczas posiedzenia podkomisji nadzwyczajnej do rozpatrzenia poselskiego projektu ustawy o zmianie ustawy o ochronie zwierząt Sławomir Litwin, członek zarządu Związku Producentów Ryb. ? Na przykład w obrocie w Czechosłowacji został zapisany przepis mówiący o tym, że ? i słusznie, chcę podkreślić, słusznie ? obracać rybami można w przeciągu jednej godziny, jak chodzi o karpia. I rzeczywiście ten karp nadal żyje ? dodał.
Dlaczego producenci odmawiają rybom zdolności odczuwania bólu i dyskomfortu? Ponieważ nie chcą wprowadzenia zakazu sprzedaży żywych ryb czy przepisów nakładających na nich obowiązek zapewniania rybom lepszego losu.
- Karp też zwierzę
To, że karpie odczuwają ból, nie powinno już dziś być kwestionowane. Wykazano to już ponad 40 lat temu, w 1970 r. Prof. Andrzej Elżanowski, zoolog, w swojej opinii o zdolności do cierpienia karpi nie tylko podkreśla, że ?karpie odczuwają ból i strach, a więc są zdolne do cierpienia?, lecz także zwraca uwagę, że pod względem rozwoju układu nerwowego, a zwłaszcza mózgu, i złożoności zachowań, które zachodzą z udziałem świadomości, karpie dorównują niektórym ptakom i ssakom.
Zdolność odczuwania bólu to według definicji Międzynarodowego Towarzystwa Badania Bólu zdolność odczuwania ?przykrych i negatywnych wrażeń zmysłowych i emocjonalnych powstających pod wpływem bodźców uszkadzających tkankę lub zagrażających uszkodzeniem?. Ból i strach to systemy ostrzegawcze organizmu. Uruchamiają odpowiednie formy zachowania się zwierzęcia, które prowadzą do usunięcia się spod działania lub do uniknięcia bodźca bólowego. Zostało to wielokrotnie zaobserwowane u ryb.
Karp porusza się, napotyka przeszkody i niebezpieczeństwa, których stara się unikać. Reaguje na przykre bodźce, oddala się od zagrożenia. Jest zbudowany podobnie jak inne zwierzęta ? ma serce, wątrobę, jelita, kręgosłup i rdzeń kręgowy, mózg, oczy, porusza się siłą mięśni. I ma doskonały węch ? lepszy niż psy. Odczuwa ból i strach podobnie jak inne kręgowce. Wydziela adrenalinę i kortyzol, dowiedziono także, że podanie mu morfiny uśmierza ból, a to dlatego, że mózgi karpi reagują na opioidy, tak samo zresztą jak na substancje używane środkach uspokajających ? zmniejszają one poziom strachu, który naukowcy są w stanie mierzyć u tych ryb. Dlaczego zwierzęta z tak rozwiniętym układem nerwowym miałyby nie być zdolne do cierpienia?
- Karpiowi na wigilię
Przemysł traktuje karpie bardziej jak rośliny niż zwierzęta. W XXI w. odmawia się im humanitarnego traktowania za życia i skazuje na urągającą współczesnym standardom etycznym śmierć.
W tym roku po raz kolejny będziemy świadkami ?świątecznego obyczaju? duszenia karpi w pojemnikach i reklamówkach. Możemy niewielkim wysiłkiem zrobić dla nich wiele. Jak? Wynegocjujmy z rodziną wigilię bez karpia. W zamian przynieśmy pyszne roślinne danie i zaskoczmy wszystkich. Pochwalmy sklep za brak basenów z mętną wodą i umęczonymi rybami (cieszy fakt, że niektóre sieci, jak np. Lidl i Biedronka, nie sprzedają żywych ryb). Zrezygnujmy z robienia świątecznych zakupów tam, gdzie pozwala się na okrucieństwo wobec żywych karpi i powiedzmy o naszej decyzji kierownikowi sklepu. Zgłaszajmy przypadki okrucieństwa, dokumentujmy je. Pogadajmy z sąsiadką, zagadnijmy przypadkowego klienta w sklepie, Wyraźmy swoje opinie na Facebook. Wreszcie: udostępnijmy ten artykuł w sieci.
Czy to cokolwiek zmieni? Gandhi powiedział, że liczy się działanie, a nie sam rezultat, ponieważ to, czy rezultaty będą, może nie zależeć od nas, może też nie wydarzyć się w za naszego życia. Nigdy nie możemy jednak przewidzieć, jakie będą konsekwencje naszych działań. Wiemy jedno: jeśli nie zrobimy niczego, rezultatów nie będzie. Ty też możesz zrobić coś dobrego dla karpi w te święta!