Chów przemysłowy to zagrożenie dla planety i dla nas. Philip Lymbery, dyrektor wykonawczy organizacji Compassion in World Farming i współautor głośnej książki ?Farmagedon?, skupia się właśnie na tej jego stronie, nie podkreślając nawet, że sam jest wegetarianinem. Może to sposób, by docierać z informacjami do jak największej grupy ludzi?
Rozmawiała i tłumaczyła: Katarzyna Konopa
Co to jest zrównoważona produkcja żywności?
Spotykamy się przy okazji konferencji na ten temat, która odbywa się właśnie w Warszawie. Pojęcie zrównoważonej produkcji żywności zostało zawłaszczone przez tych, którzy dążą do zastosowania produkcji przemysłowej zarówno w przypadku uprawy roślin, jak i hodowli zwierząt. Te branże są silnie powiązane, ponieważ gdy tylko przeniesie się zwierzęta z zajmujących 25 proc. powierzchni Ziemi pastwisk na fermę przemysłową, stają się kompletnie uzależnione od pożywienia wytwarzanego zupełnie gdzie indziej. Te rośliny mogłyby być zjadane przez ludzi.
Czy rządzący na świecie są w stanie dostrzec te zależności?
To jest głównym powodem, dlaczego zdecydowaliśmy się napisać ?Farmagedon?!
Właśnie takie wrażenie odniosłam, czytając książkę! Wydawało mi się, że adresujesz ją do wszystkich ludzi, a nie tylko do np. wegetarian. Zauważyłam fragmenty, w których chyba powstrzymywałeś się przed opisaniem drastyczniejszych szczegółów. Ja dowiedziałam się z tej książki wielu ciekawych i nowych dla mnie informacji. Jedno pytanie pozostało jednak bez odpowiedzi: jak sprawić, aby ludzie ją przeczytali i zaczęli działać?!
Masz rację, chciałem pisać dla szerszego grona odbiorców, dlatego zdecydowałem się na zjednoczenie sił z Isabel Oakeshott, która nie jest wegetarianką, ale jej dieta bardzo się zmieniła, kiedy wróciliśmy z naszych podróży… Ja jestem wegetarianinem od 37 lat, 15 z nich byłem weganinem, w chwili obecnej odżywiam się prawie wegańsko.
W rozdziale ?Podziękowania? dziękujesz Isabel za jej postawę, kiedy podczas Waszych wyjazdów spotykaliście się z okrutnymi sytuacjami, ale w książce ich opisów właściwie nie ma. Podczas lektury zadawałam sobie wielokrotnie pytanie, jak wielu drastycznych scen byliście świadkami. Brak umiejętności odcięcia się od okrucieństwa powoduje, że ja nie jestem zdolna do aktywnego działania przy interwencjach, nie zmrużyłabym w nocy oka?
Nie opowiedzieliśmy o sytuacjach, których byliśmy świadkami, ze wszystkimi drastycznymi szczegółami. Próbujemy przybliżać te zagadnienia poprzez opowiadanie różnych osobistych historii. Wszystkie wątki mają wspólny mianownik ? bezpośredni związek z tym, w jaki sposób traktuje się zwierzęta. Np. w Argentynie rozmawialiśmy z parą, której cały świat się zawalił, kiedy w sąsiedztwie ich domu i sklepu wybudowano gigantyczną fermę krów. Opowiadali nam o zastraszaniu, zanieczyszczeniach i utracie dorobku całego życia. Nie było chętnych na zakupy żywności z miejsca pełnego szczurów i śmierdzącego ponad wszelkie wyobrażenie.
Główną przyczyną rozwoju rolnictwa przemysłowego i powodem jego dalszego wzrostu i istnienia jest teza o wyższych wartościach z nim związanych ? wykarmieniem ludzi głodujących. Jeżeli miałbym zawrzeć w pigułce moją jedną misję związaną z napisaniem ?Farmagedonu?, to byłaby to próba obalenia tego ?moralnego? argumentu osób broniących tej tezy.
Wiara w konieczność zwiększenia produkcji i włączenia rolnictwa do branż przemysłowych ma swoje korzenie w latach 60. XX w., kiedy to drastycznie zwiększał się przyrost naturalny, produkcja rolna nie była w stanie dotrzymać mu tempa i niepokój związany z możliwością wielkiego głodu ciągle wzrastał. Politycy i rządy opracowywały strategie wzrostu produkcji i odniosły one sukces ? ogromny sukces! W XXI w. żyje 7 mld ludzi, prognozy na rok 2050 to 9?10 mld. Obecny system żywieniowy produkuje pożywienie, które mogłoby wykarmić do 14 mld ludzi! Połowa żywności jest przez nas marnowana! Marnujemy pożywienie w naszych domach, wyrzucając je, i poprzez systemy dostawcze marnotrawiące żywność na każdym szczeblu, w krajach rozwijających się pozwalamy pożywieniu gnić poprzez brak odpowiednich technologii zapobiegawczych. Jednak największym obszarem marnowania żywności na naszej planecie jest karmienie zwierząt hodowanych przemysłowo roślinami jadalnymi dla ludzi. Marnujemy tą drogą aż 25 proc. całej sumy kalorii z pożywienia na świecie!
To niesamowite statystyki! Dlaczego tak się dzieje?
Częściowo dlatego, że mówią o tym głównie wegetarianie i weganie, a przecież ?wegetarianie powiedzą cokolwiek, aby spowodować zakończenie produkcji i konsumpcji mięsa??
Po napisaniu książki skierowanej do głównego nurtu odbiorców zauważyliśmy, że nie jest ona postrzegana jako książka wegetariańska i dla tego jest dla społeczeństwa o wiele bardziej do zaakceptowania jako temat do dyskusji. ?Farmagedon? gościł na łamach wielu gazet, był nominowany do nagród, został wybrany książką tygodnia i jedną z ulubionych pozycji roku, dyskutowano na temat książki na konferencjach, tematyka zasobów i wydajności produkcji stała się problemem rozpatrywanym na poważnie. Najwspanialsze jest to, że możemy otwarcie mówić, jak niewydajny i zbędny jest system rolnictwa przemysłowego. Ciekawy jest sposób, w jaki zestawiono dwa wyrazy: ?sustainable intensification? (zrównoważona intensyfikacja), to jest według mnie zupełna pomyłka. Te dwa pojęcia nie powinny być nigdy łączone! Na konferencji opisano to pojęcie jako ?intensyfikowanie nauki? ? wszystko opiera się na przekonaniu, że istnieje realna potrzeba ciągłego zwiększania produkcji żywności. Rozmowy o poważnej polityce żywnościowej przypominają nieco pogawędki z wariatkowa ? nikt nie zwraca uwagi na logiczne argumenty, odpowiedź na wszystko brzmi: ?Potrzebujemy więcej żywności?.
Przemysł spożywczy zamknął nas wszystkich w systemie, w którym kupujemy dwa razy więcej pożywienia, niż potrzebujemy, i połowę wyrzucamy. Mamy duże nadwyżki żywności! Wyobraźmy sobie ten system żywnościowy jako dziurawy kubeł, do którego wlewamy wodę i oczywiście ją tracimy. Zrównoważona intensyfikacja polega na produkowaniu większych ilości, ale dokładnie tymi samymi metodami, czyli wlewaniu większej ilości wody do dziurawego kubła i większemu marnotrawstwu?
Napisałeś w książce, że prawdziwy koszt każdego hamburgera to 100 dol. Czy taki koszt jest spłacalny? Czy pieniędzmi jesteśmy w stanie zapłacić za zniszczenia, jakich dokonujemy w środowisku? Większość z nich nie jest przecież odwracalna.
Za to, co jest nazywane tanim mięsem, które kupujemy w supermarketach, płacimy trzy razy. Pierwszy raz w kasie sklepu, następnie opłacamy je z naszych podatków w postaci ogromnych dotacji na rolnictwo, trzeci koszt ? ten najwyższy ? to wydatki związane z naprawą naszego zdrowia i ratowaniem środowiska naturalnego. Żywność produkowana przemysłowo jest, generalnie rzecz biorąc, bardzo słabej jakości, negatywnie wpływa na nasze zdrowie i powoduje dużą degradacje środowiska. Czy koszt takiego hamburgera to 100 czy 7 dol. (jak przedstawiają go autorzy filmu ?Cowspiracy? ? przyp. tłum.), nie ma żadnego znaczenia. Istotne jest to, iż płacimy o wiele więcej, niż się nam wydaje.
Także ja, będąc weganką, opłacam drugi i trzeci składnik końcowej ceny. I ciągle słyszę opinię, że to nie moja sprawa, co jedzą inni? Myślę, że te wszystkie wątki łączą się z brakiem szacunku. Brakiem szacunku dla zwierząt, dla pożywienia, dla własnego zdrowia? Jak znaleźliśmy się w tym miejscu? Jeszcze nie tak dawno temu ludzie szanowali żywność. Jak to się stało?
Podejrzewam, że to wszystko wydarzyło się przez przypadek. Początek sięga lat 30. XX w., kiedy to Stany Zjednoczone opracowały pierwszy system wspierania rolnictwa nazywany The Farm Bill (Ustawa farmerska). Dotacje na uprawę kukurydzy spowodowały wzrost jej produkcji, ale jednocześnie spadek cen, więc kukurydza stała się tak tania, że ?równie dobrze można było karmić nią zwierzęta?. Normą stało się karmienie bydła kukurydzą i był to moment, kiedy rozpoczęła się era chowu przemysłowego. Dodatkowo panowało już silne przeświadczenie, że produkcja musi być zwiększona. Potem nastąpił także przełom technologiczny. Fabryki produkujące materiały wybuchowe podczas II wojny światowej zostały przekształcone i rozpoczęły wytwarzanie dużych ilości nawozów bazujących na amoniaku. W Niemczech fabryki produkujące gaz rozpoczęły produkcję nawozów gazowych. Powojenny przyrost naturalny i ogromny wzrost ludzkiej aktywności połączone z tymi wydarzeniami zapoczątkowały przemysłowe podejście do rolnictwa.
Żyjemy w XXI w., a nie w latach 60. XX, musimy przestać żyć przeszłością ? naszym celem jest dobra żywność dla każdego, na zawsze! Zdrowe pożywienie, wyprodukowane w etyczny sposób, bez okrucieństwa wobec zwierząt. Głód i niedożywienie na świecie nie wynikają z braku jedzenia. W Wielkiej Brytanii żywność osiągnęła najniższe ceny w historii, ale liczba banków żywności wzrasta w zastraszającym tempie. Bogate części świata, jak Ameryka czy UE, uważają, że w porządku jest karmienie rodzin o niskich zarobkach jedzeniem o bardzo niskiej jakości. Dlaczego akceptujemy, że dzieci zjadają słabej jakości mięso z ferm przemysłowych? Dobrej jakości jedzenie dla każdego powinno być podstawowym prawem człowieka!
Ale dla wielu to wcale nie jest zmartwieniem. Dlatego nie szanują jedzenia, wyrzucają je. Bardzo wiele inteligentnych, obytych i oczytanych osób nie chce zaakceptować faktu, że kupują zbyt dużo żywności. To codzienność osób często szczycących się swoim zaangażowaniem w ochronę środowiska i naszej planety. Każdy mały krok się liczy! Podstawowym argumentem powinien być fakt, że nie pozostało nam dużo czasu na wprowadzenie zmian.
Masz absolutną rację, nie mamy czasu! Przesłanie ?Farmagedonu? to możliwość wykarmienia świata przy wykorzystaniu zdrowego rozsądku, rozsądnej gospodarki żywieniowej. Pierwszy krok to przeniesienie zwierząt z ferm przemysłowych na ich miejsce, czyli na pastwiska, gdzie staną się ponownie częścią upraw rotacyjnych ? bydło żywi się trawą, a świnie i drób żerują na resztkach, zapobiegając marnowaniu się pożywienia. Zwierzęta znakomicie sprawdzają się w recyklingu, kiedy żywią się resztkami, nie ma potrzeby korzystania z wysypisk śmieci. Różnorodność rolna jest jednym z najważniejszych czynników, powoduje odnawialność gleby, pozostaje w harmonii z przyrodą, wykorzystuje się mniej substancji chemicznych przy uprawach, a jakość żywności jest znacznie wyższa. Kolejnym krokiem jest przeznaczenie wszystkich połowów dla ludzi, w chwili obecnej aż ćwierć z tego, co jest wyławiane z mórz, przetwarza się na karmę dla zwierząt hodowlanych.
Peru to najlepszy przykład narodu, który zyskałby ogromnie, jedząc więcej ryb. Mają tam olbrzymi odsetek niedożywionych, a mimo to 80 proc. wyłowionych w tym kraju sardeli jest mielonych i przerabianych na mączkę rybną wysyłaną w odległe strony, głównie do Europy, gdzie służy jako pokarm dla sztucznie tuczonych zwierząt na fermach przemysłowych. Ludzie jedzą tylko około 20 proc. łowionych tam sardeli, które zresztą sprzedaje się o wiele drożej i przynoszą w sumie dużo większy zysk niż te przeznaczone na karmę dla zwierząt. Nie jest to kwestia jakości, lecz marketingu, a Peruwiańczycy bardzo wiele tracą przez istnienie rynku mączki rybnej. Z naszych obserwacji wynika, że populacje ptaków są świetnym odzwierciedleniem zdrowia środowiska. Przez ostatnie 50 lat populacja ptaków morskich w tym rejonie zmniejszyła się o 90 proc., ponieważ zniknęło ich pożywienie. Wiele osób odpowie: ?I co z tego??. W oceanach żyją duże ryby, które konsumujemy: tuńczyki, łupacze i inne, ale ich populacje zmniejszyły się o 90 proc. Kluczowa jest akceptacja faktu, że jeżeli chcemy aby te pozostające 10 proc. się zregenerowały, aby populacja zwiększyła się, to nie możemy zabierać im pożywienia! Czym żywią się duże ryby? Małymi rybkami, które obecnie służą jako karma dla zwierząt hodowlanych?
Oceany ?należą? do wielu krajów, dlaczego żaden z nich nie reaguje?
Ponieważ wszyscy robią dokładnie to samo. Wszędzie morza i oceany są przeławiane. W Wielkiej Brytanii łowimy ogromne ilości śledzi, mielimy je i karmimy nimi świnie? Ogołacamy i trujemy morza, rujnujemy glebę, aby napędzać przemysłowe metody produkcji żywności ? żywności słabszej jakości, metody produkcji przepełnione okrucieństwem wobec zwierząt. Obecny system produkcji stawia pod ogromnym znakiem zapytania możliwość wykarmienia ludzkości w przyszłości. To jest właśnie ?Farmagedon? i to jest powodem mojej misji edukacyjnej ? wykorzystania zdrowego rozsądku i spożywania mniejszych ilości mięsa dobrej jakości i upewniania się, że ta jakość oznacza wypasanie zwierząt na pastwiskach poprzez stosowanie metody rolnictwa rotacyjnego i bez dokarmiania mączką rybną.
W książce opisałeś jednego ze swoich przewodników ? ekologa noszącego w kieszeni broń w razie konieczności samoobrony. Czy ten człowiek jest metaforą całej sytuacji? Czy rzeczywiście wnikanie w ten temat grozi niebezpieczeństwem? W filmie ?Cowspiracy? ujawniono, że największe organizacje ochrony środowiska nie chcą zająć się tym tematem, że jest zmowa milczenia ? nikt nie chce przyznać, że to przemysłowa hodowla zwierząt jest największym czynnikiem powodującym globalne ocieplenie.
Istnieje cała masa osobistych korzyści na wielu poziomach, od korporacji po rządy. Korzyści finansowe są ogromne. Dlatego istnieje realna potrzeba rosnącego ruchu społecznego. Wszyscy mamy szansę stać się częścią tego ruchu wspierając takie organizacje, jak CIWF ? mamy oddział w Polsce! Możemy także dokonywać wyboru w naszym codziennym życiu, trzy razy dziennie, upewniając się, że spożywane przez nas mięso, mleko i jaja pochodzą z ferm ekologicznych i od wypasanych zwierząt, lub rezygnując z jedzenia mięsa.
Zapytałaś o skalę zjawiska. Sytuacja jest poważna. Znasz statystyki ? globalna produkcja mięsa jest odpowiedzialna za 14,5 proc. emisji gazów cieplarnianych. Bez ograniczenia przynajmniej o połowę naszej konsumpcji mięsa nie ma realnej szansy powstrzymania globalnego ocieplenia, utrzymania gazów na bezpiecznym poziomie. Dobre wieści nadchodzą ze Stanów Zjednoczonych, kolebki rolnictwa przemysłowego, gdzie w ciągu ostatnich pięciu lat spożycie mięsa spadło o 10 proc. I jest to powód do radości, bo widzimy zmiany, przynajmniej w USA. Wiemy, że odwrotnie dzieje się w Chinach, w Indiach ? częścią wyobrażenia o spełnieniu ?amerykańskiego snu? jest zjadanie tyle mięsa, ile dusza zapragnie.
Słyszałam o firmie, która hodowała ptaki na wolnym wybiegu i splajtowała, ponieważ mięso nie miało takiej ilości tłuszczu, do jakiej przywykli konsumenci, więc im nie smakowało.
Kwestia smaku jest interesująca, ponieważ w Europie Zachodniej i w dużym stopniu w Ameryce ludzie generalnie uważają, że mięso z hodowli o większym dobrostanie zwierząt jest smaczniejsze. Nie ma za to wątpliwości, że jest ono zdrowsze ? odpowiedniki z ferm przemysłowych mają dwa razy wyższy poziom tłuszczów nasyconych, dużo mniej składników odżywczych i zawierają antybiotyki.
W Polsce 68 proc. wszystkich zużywanych rocznie antybiotyków podawane jest zwierzętom hodowlanym! W skali światowej to 50 proc. Duża część to leki podawane zwierzętom z ferm przemysłowych w celu zapobiegania chorobom związanym z intensyfikacją produkcji. Prewencyjna medykalizacja zwierząt przyczynia się w dużym stopniu do powstawania kolejnych, odpornych na antybiotyki superbakterii, co z kolei stawia pod znakiem zapytania całą przyszłość skuteczności antybiotyków. Jeżeli nie dokonamy zmian w rolnictwie i medycynie, to możemy stanąć w obliczu ?ery poantybiotykowej?, kiedy uleczalne dotąd choroby zaczną znowu zabijać. Ten temat jest teraz szeroko omawiany, trwa debata w Brukseli, powstała także koalicja pod nazwą Save our antibiotics (Ratujmy antybiotyki). Ten temat nie zejdzie z agendy decydentów, nasze biuro w Brukseli podejmuje ciągłe działania w tym kierunku.
Czy rolnicy mogą sami podawać zwierzętom leki?
Większość lekarstw mieszana jest z pożywieniem, według moich informacji lekarz weterynarii ma obowiązek przepisania i udokumentowania każdego podanego leku, ale w praktyce nie zawsze tak się dzieje.
Zapamiętałam z książki fragment, w którym wypowiadasz się na temat weterynarzy, zauważasz ich ciężką pracę i to, że starają się robić to, co najlepsze w zaistniałej sytuacji. Ja czasem odczuwam złość, że nie starają się zrobić więcej…
Kłopot w tym, że ten system sam się napędza. Jest ogromna rzesza wspaniałych weterynarzy, robią wiele dobrego. Ja jestem zły na tę część społeczności lekarzy weterynarii, która została zawładnięta przez system chowu przemysłowego, napędzają oni tę machinę, pozwalając jej funkcjonować. Zamiast przyznać, że zwierzęta chorują, ponieważ należą do systemu hodowli przemysłowej, i starać się zmienić ten system, weterynarze podpisują recepty z antybiotykami, skazując tym samym zwierzęta na życie bez możliwości zaspokojenia podstawowych potrzeb gatunkowych, co z kolei zagraża przyszłości antybiotyków jako grupy leków.
Niektórzy nie chcą wiedzieć o takich sprawach?
Informuj! Nie przestawaj działać, próbuj dalej! Profesjonalnie zajmuję się tym od 25 lat, a w sumie od ponad 30.
Bardzo Cię podziwiam za to, co osiągnąłeś wraz z CIWF, na przykład powiększenie rozmiaru klatek dla kur z chowu przemysłowego. Wiem, że w Wielkiej Brytanii również napotykacie wiele trudności, że to nie jest polska specjalność…
Polska jest w szczególnej sytuacji na tle innych państw europejskich ? wciąż istnieje wiele gospodarstw przydomowych, dużych ferm tradycyjnych. To jest prawdziwy skarb! Oczywiście od kiedy Polska stała się członkiem UE, zaczęło się to bardzo szybko zmieniać. W ciągu ostatnich 10 lat liczba białych bocianów, które reklamuje się jako najliczniej występujące właśnie w Polsce, spadła o 20 proc. Na zachodzie waszego kraju, gdzie znajduje się najwięcej ferm przemysłowych, ich populacja zmniejszyła się aż o 40 proc.
Rolnicy są kuszeni dotacjami, pieniądze to ogromna pokusa, wpadają w system i już w nim pozostają.
Założycielem naszej organizacji był Peter Roberts, brytyjski rolnik, który w latach 60. XX w. otrzymał od przedstawiciela rządu propozycję szybkiego wzbogacenia się poprzez prowadzenie fermy przemysłowej. Idąc za radą żony Anny, odmówił i wspólnie rozpoczęli działania jako CIWF, widząc, co dzieje się z rolnictwem.
Czy Twoim zdaniem odnieśli sukces?
To dzięki nim w EU zniesiono najbardziej okrutne systemy hodowli zwierząt na fermach przemysłowych. W 1997 roku odnieśli ogromny sukces, kiedy oficjalnie uznano, że zwierzęta są czującymi istotami. To dzięki działaniom Petera zakazano stosowania klatek bateryjnych, co spowodowało, że coraz więcej kurczaków żyje na wolnym wybiegu. Osiągnęli naprawdę dużo, choć pozostaje ogrom pracy do zrobienia. Jako organizacja rozwijamy się i mamy 800 tys. darczyńców, przewidujemy, że do końca roku będzie ich około 1 mln. To wszystko składa się na rosnący ruch społeczny. Coś się rzeczywiście dzieje, nadchodzą zmiany! Jestem rewolucjonistą, wierzę, że to możliwe, tak jak wierzyli w to Anna i Peter. Zmiany jednak przyjdą stopniowo. To już się dzieje.
Jednym z naszych działań jest ciągła współpraca z takimi gigantami, jak Uniliver, Ikea, Craft itd. Rozmawiamy z korporacjami na temat okrucieństwa produkcji jaj z chowu klatkowego i namawiamy na przestawienie się na jaja od kur z wolnego wybiegu. Przekonaliśmy już ponad 600 firm, w Wielkiej Brytanii nie jest już łatwo zakupić jajka z chowu klatkowego w supermarketach, większość ich już nie sprzedaje, a reszta sprzedaje ich o wiele mniej. Brytyjski McDonalds? stosuje jaja z wolnego wybiegu, mięso krów karmionych na pastwiskach, certyfikowaną wieprzowinę i ekologiczne mleko.
To ogromna poprawa od czasów, kiedy ja mieszkałam w Wielkiej Brytanii, ale czy jajka od kur klatkowych nie pojawiają się nadal w ciastkach, wypiekach itp.?
Stale zmniejsza się liczba jaj od kur klatkowych na rynku, pracujemy nie tylko nad jajami w pudełkach, lecz także jajami jako składnikami. Uniliver, jedna z największych firm na świecie, stosuje w całej zachodniej Europie wyłącznie jaja z wolnego wybiegu jako składnik majonezu Hellmans. Wykupili ogromne reklamy na billboardach w całym kraju głoszące: ?we have gone free range? (jesteśmy na wolnym wybiegu). Dzięki tej decyzji supermarkety produkujące majonez pod własnymi nazwami poszły ich śladem. Przed nami daleka droga, ale wzrasta nadzieja na zmiany, ruch społeczny prze do przodu, pierwsze kroki mamy za sobą. Od tego zależy przyszłość naszych dzieci.
Jesteśmy międzynarodową organizacją bezpośrednio obecną w siedmiu krajach Europy, działamy także w USA, Chinach i RPA. 12-osobowy zespół ludzi zajmuje się wyłącznie rozmowami z producentami żywności, właśnie w ten sposób przekonaliśmy 600 z nich.
Wrócę do tematu okrucieństwa. Podczas lektury wielokrotnie zadawałam sobie pytanie, jak rzeczywiście wygląda sytuacja w Chinach. Opisujesz nieco warunki, w jakich żyją tam zwierzęta. Czy rzeczywiście jest tak źle?
Jest fatalnie. Fatalnie! Dobrostan i ból odczuwany przez zwierzęta nie ma tam żadnego znaczenia. Będąc w Chinach, odwiedziłem fermy wielkości miast, których jedynym celem była produkcja świń, oraz małe gospodarstwa przydomowe, byłem także na fermie ?ekologicznej?. Każda z nich była tak przerażająca, że czułem się zdesperowany, byłem załamany. Jeżeli w tym momencie zmagałbym się z depresją, to nigdy bym nie wrócił z Chin, to był koszmar. Ale to właśnie jest powód, dla którego znowu odwiedziliśmy Chiny, szukamy rozwiązań. W 2014 roku przeprowadziliśmy pilotażową akcję we współpracy z niezwykłą kobietą ? Ms Xi, założycielką pozarządowej organizacji ICCAW. Wspólnymi siłami udało nam się przekonać grupę rolników do wprowadzenia zmian w hodowli, dzięki czemu ćwierć miliona świń ma polepszone warunki życiowe. Zaczynamy powolutku, ale ziarnko do ziarnka?
Odwiedziłeś też podczas obecnej wizyty w Polsce fermy w naszym kraju?
Tak, byłem w Małopolsce, gdzie odwiedziłem fermy będące przeciwieństwem tego, co widziałem w Chinach. To są miejsca o bardzo dobrej tradycji, którą warto pielęgnować, zatrzymać.
Moje przesłanie dla Polski: proszę, nie podążajcie śladami Wielkiej Brytanii, nie zamieniajcie tradycyjnych gospodarstw przy pomocy funduszy z UE na fermy przemysłowe! Nie idźcie tą ścieżką!
Tak wiele dobrego możemy zdziałać przy pomocy tych pieniędzy. Statystyki podają, że każdego dnia na świecie wymiera około 150 gatunków zwierząt z powodu uprzemysłowienia. W zastraszającym tempie znikają również pszczoły.
Faktem jest, że w Wielkiej Brytanii mamy 25 proc. lub mniej z liczby pszczół, której potrzebujemy. Owady umierają przez rolnictwo przemysłowe ? zabijane przez chemikalia, zanieczyszczenie czy choroby rozprzestrzeniane przez fermy i pszczoły hodowlane.
Pragnąłem pokazać Isabel, mojej współautorce, miejsca oddające ducha hodowli przemysłowej. Jednym z takich miejsc jest Kalifornia, pojechaliśmy prosto do Central Valley ? krainy miodem i mlekiem płynącej. Zobaczyliśmy niekończące się plantacje monokulturowe, jednogatunkowe uprawy ciągnące się, jak okiem sięgnąć we wszystkich kierunkach. Doskonale zapamiętałem chwilę, kiedy zatrzymaliśmy się przed niekończącymi się, równymi rzędami migdałowców i poprosiłem: ?Posłuchaj!?. I wiesz, co usłyszeliśmy? Nic. Żadnego ptaka, żadnego owada, wszystkie przepadły. Po chwili w z oddali doszedł odgłos helikoptera spryskującego pestycydami naturę… To była część codziennej napaści chemicznej na środowisko. Nic więc dziwnego, że nie ma tam pszczół. Jaki będzie następny krok dla Kalifornii? Einstein powiedział, że po tym, jak znikną pszczoły, ludzkości pozostaną cztery lata, zanim skończy się pożywienie. Pszczoły są niezbędne, aby zapylać rośliny, które są naszym pokarmem lub służą do jego produkcji, więc rok w rok 3 tys. ciężarówek przewożą 40 mld owadów do Kalifornii, gdzie pozostają przez sześć tygodni, wykonując pracę, której już nie może wykonać natura. Po zakończeniu zapylania pszczoły podróżują do następnego regionu z ekologicznym kryzysem.
Jak one to znoszą? Czy to są jakieś specjalne odmiany?
Tak. W 1988 roku odkryto metodę rozmnażania pszczół w niewoli i obecnie istnieje ponad 30 pszczelich ferm przemysłowych, które rozprowadzają je po całym świecie. Funkcjonują one na standardowych zasadach hodowli przemysłowych ? ciasne przestrzenie zainfekowane przez chorobotwórcze wirusy. Od szanowanego etologa usłyszałem, że nie ma lepszej metody rozprzestrzenienia chorób na cały świat. To jest jeden z głównych powodów wymierania populacji pszczół. Obok zanikania naturalnego dla tych owadów środowiska, pestycydów, to właśnie roznoszenie zarazków po całym świecie przez przewożenie pszczół do zagrożonych regionów jest powodem ich masowego ginięcia.
Czy Twoim zdaniem pszczoły odczuwają ból lub niewygodę? A może jest tak, jak uważa wiele osób, że to proste stworzenia?
Moim zdaniem pszczoły to dość wyrafinowane istoty, mają swój ?taniec?, przekazują sobie informacje, gdzie znajduje się dobre pożywienie, orientują się w przestrzeni itd. Jeżeli mamy jakieś wątpliwości, to według mnie jesteśmy im winni kredyt zaufania i należy im się traktowanie z szacunkiem i współczuciem.
Zgadzam się, nie jesteśmy kompetentni, aby oceniać ich możliwości odczuwania bólu. Po prostu tego nie wiemy. Nie do nas należy osąd, zostawmy pszczoły w spokoju!
Jedno jest pewne ? nie mamy wystarczającej liczby dzikich pszczół, aby zapylić rośliny, które hodujemy. Jest to kolejny powód do wycofania się z chowu przemysłowego. Hodowla przemysłowa zwierząt oraz hodowanie pszczół są silnie ze sobą powiązane.
Chcę Ci bardzo podziękować za utwierdzenie mnie w przekonaniu, że nie ma jednej słusznej drogi, aby dokonać zmian. Istnieje potrzeba ciągłego poszukiwania nowych metod. Im więcej organizacji z odmiennym podejściem działa i opracowuje nowe strategie, tym lepiej.
Musimy działać dalej, kontynuować naszą pracę, szukać nowych sposobów przekazywania naszej wiedzy. ?Farmagedon? to kolejna droga przekazania informacji na temat zagadnień, którymi zajmowałem się przez 25 lat. Książka odniosła większy sukces, niż się spodziewałem. Teraz nadszedł czas na coś nowego. Rozpocząłem już pracę nad kontynuacją książki, w której pokazuję powiązania chowu przemysłowego z dziką przyrodą, jak niszczenie przyrody niszczy nas samych. Kocham naturę i dlatego wybrałem takie podejście do tematu.
www.ciwf.pl
Wywiad pochodzi z “Vege” nr 10/2015
Zamów prenumeratę magazynu “Vege”