Wolontariat ma kobiecą twarz. Według badań Stowarzyszenia Klon/Jawor w 75 proc. polskich organizacji pozarządowych ponad 50 proc. wolontariuszy to kobiety. W 20 proc. udzielają się tylko one. Dlaczego?
Autor: Joanna Paluch
Kiedy zadamy sobie pytanie, kto dokarmia zimą ptaki, kto opiekuje się kotami, przygarnia bezdomne pieski i prowadzi przytuliska, uruchamia nam się jeden obraz: kobieta. Często jest starsza, pewnie samotna, może zdziwaczała, nie lubi ludzi… Taki jest stereotyp. Jedyne, co się tu zgadza, to płeć.
Organizacje prozwierzęce nie istniałyby bez wsparcia kobiet. Zarówno tego materialnego, jak i niematerialnego. Częściej wspierają je pieniędzmi i nieodpłatną pracą ? 88proc. kobiet w stosunku do 70 proc. mężczyzn. Lepiej też oceniają pracę tych stowarzyszeń (57proc. kobiet, 40 proc. mężczyzn). Wniosek jest jeden ? kobiety częściej angażują się w pomoc zwierzętom.
Zwykła empatia
Dlaczego tak jest? Bohaterki i bohaterowie książki ?Poza gatunek? ? aktywistki i aktywiści na rzecz zwierząt ? najczęściej odwoływali się do empatii i opiekuńczości. Oceny dotyczące naturalności tych cech, choć różne, nie pozostawiały wątpliwości, że są to cechy przypisywane kobietom.
Empatia to cecha nieodłącznie kojarząca się z kobiecością. To od kobiet oczekuje się nastawienia na innych, a dziewczynki wykazują większe uspołecznienie niż chłopcy. Opieka nad zwierzętami jest po prostu kontynuacją tego, czego dziewczynki uczą się w dzieciństwie ? najpierw dbania o lalkę, o rodzeństwo, o kotka. Wolontariat tymczasem kojarzy się przede wszystkim ze wsparciem, bezinteresownością oraz pomocą słabszym i potrzebującym. Do tego dochodzi stereotyp nadmiernie przywiązanych do zwierząt ?kociar?, ?psiar? i ?karmicielek?. Nie ma oczywiście nic złego w podkreślaniu empatii kobiet, wydaje się jednak, że taki obraz może utrwalać tę nierówność. Zajęcia związane z opieką, również nad zwierzętami, są postrzegane po prostu jako niemęskie, a aktywiści, jako zniewieściali. Do tego dochodzą oskarżenia o lewactwo, nieróbstwo, mizantropię i zdziwaczenie…
Wielki wpływ na to ma wychowanie oraz to, jak rozumiemy role związane z płcią. Powszechnie uważa się, że cechy i role społeczne mężczyzn są bardziej wartościowe od kobiecych. Siła, zdecydowanie, aktywność są dobre dla wszystkich, natomiast delikatność, wrażliwość i opiekuńczość jest dobra dla panienek. Taka odbiór kulturowej kobiecości prowadzi do tego, że chłopcy, a później mężczyźni, nie chcą się identyfikować z cechami postrzeganymi jako podrzędne. Nie chcą się z nimi utożsamiać także niektóre dziewczynki, a później kobiety.
Na szczęście model męskości ulega zmianie, co dla wielu panów jest okazją do zejścia z piedestału. Wielu przyjmuje to z ulgą. Ten dostęp do pełnego spektrum postaw i zachowań sprawia, że coraz mniej mężczyzn wstydzi się przyjść na warsztaty budowania domków dla ptaków lub dokarmiać bezdomne koty. To dobrze wróży na przyszłość.
Ta praca nie ma końca
Nieodpłatna praca to zazwyczaj domena kobiet. Wykonują one większość prac domowych i tych związanych ze sferą opiekuńczą ? ważnych zadań, których często nie zauważamy, a bez których nie moglibyśmy się obejść. To sfera niewidzialnych i nieprestiżowych prac na rzecz innych i dla dobra wspólnoty. Jakkolwiek tego nie ocenimy, to kobiecie najczęściej przypada rola opiekunki poświęcającej swoje zasoby, energię i wolny czas rodzinie. Szacuje się, że w krajach rozwiniętych, kobieta przeznacza aż 2/3 swojego czasu pracy na zajęcia bez wynagrodzenia. Mężczyźni
tylko 1/4.
Trudno przypuszczać, że ta praktyka nie ma wpływu na zachowania i wybory kobiet. Jak pokazują badania, o wiele częściej niż mężczyźni są one skłonne wykonać zadanie nisko płatne, lub bez żadnego wynagrodzenia. Wśród wielu opinii na temat tego, dlaczego wolontariat jest tak sfeminizowany, pojawiają się takie, być może krzywdząca dla mężczyzn: todlatego, że nie ma w nim pieniędzy.
Do tego ciągle wolontariat nie jest w naszej kulturze związany z prestiżem. Przeciwnie, wolontariusze są często postrzegani jako osoby mało profesjonalne i nie dość zdolne, by otrzymywać za swoją pracę wynagrodzenie.
Jest jeszcze jedna zbieżność. Codzienna, ciężka praca w organizacjach bardzo przypomina tę w domu, na rzecz rodziny. Ta praca nie ma końca. Jest z gatunku tych syzyfowych ? trzeba się mierzyć z tymi samymi problemami wciąż od nowa. Łączy się z wykonywaniem tych samych czynności wciąż i wciąż od nowa. Po jednych wyleczonych zwierzętach przyjdą kolejne w potrzebie, po tych, dla których znaleźliśmy nowe domy, następne bezdomne.
W jednej z rozmów składających się na książkę ?Poza gatunek? Justyna Klimek z fundacji Przyjaciele Czterech Łap ujęła to tak: ?Wydaje mi się, że mężczyźni są bardziej konkretnymi istotami niż kobiety i potrzebują widzieć wyraźny początek i koniec swojej pracy. W kontekście pomocy zwierzętom tego końca nie widać i nie będzie go widać jeszcze przez dłuższy czas, taki, który jest namacalny i rzeczywisty do zrealizowania?.
I chyba coś w tym jest, choć wydaje się, że i kobietom nie brak nastawienia na konkret. Tyle że one wiedzą, że ktoś tę pracę musi wykonać, więc ją wykonują.
Te wszystkie uwarunkowania wpływają niestety również na strukturę organizacji pozarządowych. To najczęściej piramida, której doły są gęsto obsadzone kobietami. Mniej jest ich za to na górze ? w zarządach NGO średnio 1/3.
Spełnienie i własny rozwój
Wychodzi na to, że osoba zaangażowana w pomoc zwierzętom, oprócz standardowych przypisywanych jej wad, jest zahukana i niezbyt ambitna. Tymczasem oprócz tego, że statystyczny wolontariusz jest kobietą, jest również najczęściej osobą bezdzietną (41 proc.) i zaangażowaną zawodowo oraz z ustabilizowaną sytuacją życiową, najczęściej w przedziale wiekowym 30?40 lat.
Stawia przy tym na własny rozwój. Pokazuje to choćby popularność wolontariatu pracowniczego, pomocy, w którą przy wsparciu firm angażują się ich pracownicy, oraz wolontariatów muzealnych. Na ten aspekt zwracają uwagę również aktywistki prozwierzęce.
Kobiety są często uważane za świetne organizatorki. Nie boją się wyzwań. Czas, który mogłyby przeznaczyć dla siebie, poświęcają na wolontariat. Są wytrwałe, mają poczucie spełnionego obowiązku i chcą zmiany.
Często zaczynają od jakiejś małej sprawy, której nie da się załatwić normalnymi sposobami. Zaczynają więc same działać. Tak powstało wiele polskich organizacji na rzecz zwierząt, choćby Koci Pazur czy For Animals.
Narzuca się tutaj jedno słowo ? sprawczość. Branie odpowiedzialności za zmianę, której nie wszyscy chcą i która nadchodzi powoli, choć naoczne skutki tych działań zaczynają się już objawiać. Powstanie Federacji Koalicja Na Rzecz Zwierząt, która pracowała nad obywatelskim projektem Ustawy o ochronie zwierząt, czy Koalicji na Rzecz Zakazu Hodowli Zwierząt Futerkowych w Polsce to szansa na przełom w walce o dobrostan zwierząt.
Są tam, gdzie nie ma prestiżu. Są tam gdzie nie ma pieniędzy. Są tam gdzie nie ma uznania. Tam, gdzie jest ciężka, nieodpłatna praca, której końca nie widać, efekty nie są namacalne. Praca trudna i wyczerpująca emocjonalnie. Nie uchylają się od niej. Często mają już stabilną sytuację życiową i ekonomiczną, rodzinę, ale chcą zrobić coś nie tylko dla siebie i swoich najbliższych. Czasem są na początku drogi życiowej, czasem u jej schyłku. Chcą się po prostu kimś zaopiekować. Tak jak zawsze to robiły.
Działające dla zwierząt dziewczyny czasem myślą, że nie mają z czego być dumne. Dostrzegają porażki. Tymczasem zupełnie niepostrzeżenie, małymi kroczkami, zmieniają ? do niedawna beznadziejną ? sytuację zwierząt w Polsce. Wiemy coś o tym ? w naszej redakcji też jest więcej kobiet.
Artykuł pochodzi z “Vege” nr 3/2015
Zamów prenumeratę magazynu “Vege”