Autor: Robert Rient
Serwuję cały łeb świni i nie robię tego dla prowokacji czy formy, tylko przez szacunek dla życia zwierzęcia. Jeśli zabijamy zwierzę, to musimy wykorzystać je w całości. Nie można zabijać byka po to, żeby wyciąć mu samą polędwicę? ? mówi Aleksander Baron, szef kuchni i właściciel restauracji Solec 44 w rozmowie z Agnieszką Kozak dla Wysokich Obcasów (16. 08. 2014 r.). ?Jądra są bardzo luksusowym produktem. Jeden wielki byk ? z którego mamy tyle mięsa ? ma w końcu tylko dwa! Traktuję podroby jak każdy inny składnik i nie robię tego, żeby zaskakiwać? ? dodaje.
Indianie Kiowa z Ameryki Południowej żyli i żyją w przeświadczeniu, że świat jest pełen świadomych istot, wrażliwych i czujących, które należy traktować z szacunkiem. ?W systemie Indian… nie istnieje wielka hierarchiczna drabina bytu, na której najniższe miejsce zajmują ziemia i drzewa, wyższą pozycję zajmują zwierzęta, a człowiek stoi najwyżej ? szczególnie ten cywilizowany. Wszyscy są postrzegani jako bracia lub krewni? (Paula Gunn Allen ?The Sacred Hoop?). W zachodnim świecie, w chrześcijańskim świecie, człowiek jest panem, stoi na szczycie tzw. łańcucha pokarmowego. Dzieli i rządzi, posiada ziemię i zgodnie z zaleceniem Pisma Świętego czyni ją sobie poddaną. Według Indian człowiek jest wpisany w większy cykl, w koło życia, nie jest najwyższą istotą w hierarchii, bo takiej nie ma. ?Wszystko, co Indianie Kiowa posiadali, pochodziło od bizona. Ich tipi były zrobione ze skóry bizona, podobnie jak ich ubrania i mokasyny. Jedli jego mięso. Ich pojemniki były wykonane ze jego skóry, pęcherza lub żołądków?. (Marriot, Rachlin ?American Indian Mythology?).
Wydawać by się mogło, że w podejściu Aleksandra Barona i Indian jest wspólna myśl, by zabite zwierzę wykorzystać w całości. Na tym jednak podobieństwa się kończą. ?Dobrze wygląda też sałata posypana mrówkami? ? mówi na przykład Aleksander Baron. A później tłumaczy jeszcze, że zwierzęta są ?myślące, czujące, żyją swoim życiem i pakowanie ich w masowy przemysł ? gdzie nie widzą słońca, nie mogą normalnie funkcjonować, gdzie nie żyją, tylko są tuczone po to, żeby zostać stracone, a to wszystko często w bardzo niehumanitarnych warunkach ? to najzwyklejsze okrucieństwo. Ja jem mięso pochodzące tylko z takich hodowli, w których zwierzęta żyły i umierały godnie?.
Życie Indian zależało od bizonów, one stanowiły część ich religii, rytuały, modlitwy, ściganie zwierzyny i jej zabijanie nasączone było sacrum. Nie znam współczesnych hodowli, w których zwierzęta żyją godnie, nie widzę również nic godnego w ich zabijaniu na mięso. To nie te czasy, można próbować oszukiwać samego siebie, ale ogromny dostęp do roślinnej żywności nie zmusza obecnie nikogo do polowania i zjadania mięsa. Robimy to dla smaku, wygody, z przyzwyczajenia, a czasami właśnie dlatego, że sałata posypana mrówkami dobrze wygląda.
Czy można mówić o godności mrówki bez narażania się na śmieszność? Czy chodzi po prostu o to, że jest zbyt mała, by dostrzec jej oczy, jej ból?
?Zrezygnowałem ostatnio z podawania mięsa żubra. Uznałem, że nie jest warte tego, by powalać te piękne zwierzęta? ? mówi Aleksander Baron. Cieszy mnie to wyznanie. Zastanawiam się jednak, skąd wziął się obecny w nas wszystkich mechanizm selekcji i wybiórczej empatii. Kochanie psa i zjadanie krowy oraz uznawanie żubra za pięknego, a świni za brzydką traktuję jako przejaw hipokryzji. Nie można mówić o godnej śmierci zwierzęcia, które całe życie spędziło w niewoli, nie można mówić o godnej śmierci zwierzęcia zabitego dla smaku lub wyglądu. O inteligencji, pracowitości, niezwykłych zdolnościach społecznych i architektonicznych mrówek powstają grube tomy. Nie widzę różnicy pomiędzy cierpieniem żubra i mrówki.
?Brałem ostatnio udział w świniobiciu ? mierzę się z tym jako zdeklarowany mięsożerca i człowiek, który o mięsie mówi, gotuje je i podaje gościom w swojej restauracji. Bardzo je przeżyłem ? jak zresztą każde inne świniobicie, w którym uczestniczyłem. Wiem, że będę je przeżywał za każdym razem. Jednak jako ów zdeklarowany mięsożerca czuję się odpowiedzialny za śmierć zwierzęcia i chcę ponosić wszelkie tego konsekwencje. Dla mnie moja obecność tam to szacunek należny istocie za jej poświęcenie. Może nie każdy jest w stanie zabić, ale może właśnie to wymaga zastanowienia: może więc też nie każdy powinien jeść mięso? ? ten fragment wypowiedzi Aleksandra Barona złości mnie najbardziej. Pominę to, jak bardzo kucharz przeżywa oglądanie rzezi zwierząt z szacunku do zabitych. I może zamiast planować przeżywanie owej tragedii ponownie warto po prostu więcej tego nie robić? Bzdurą jest również zwrot, że zwierzę się poświęca. Nie robi tego samo. Zostaje poświęcone dla rozrywki smaku, którą pan współtworzy! Zastanawiam się, na czym polega odpowiedzialność, o której pan mówi? Na oglądaniu rzezi? Jakie konsekwencje chce pan ponosić? Bo jeśli pana zdaniem konsekwencją jest złe samopoczucie wynikające z patrzenia na zabijanie świń, których przyprawione fragmenty sprzedaje pan później w restauracji, to jest pan tak daleko od zrozumienia słowa konsekwencja, jak daleko jest pański szacunek do zwierząt od szacunku okazywanego im przez Indian. Pańska obecność podczas rzezi nie jest wyrazem szacunku, ona jest wyrazem przyzwolenia, akceptacji uboju. Pokrętna myśl, że jeść mięso mogą ci, którzy są w stanie zabić, mija się z etyką. Niech jedzą mięso ci, którzy bez niego nie przeżyją. W naszej części świata jest takich niewielu.
?Mięso bardzo lubię i trudno mi bez niego żyć, ale jem go coraz mniej. Kiedy pracowałem w Szkocji, jadłem około kilograma wołowiny dziennie. Potem zyskałem świadomość dotyczącą pochodzenia mięsa? ? opowiada Aleksander Baron. Bardzo, ale to bardzo pana proszę by poszerzał pan dalej swoją świadomość, by życzliwość, którą zarezerwował pan dla żubrów, przeniosła się na inne zwierzęta, które są zdolne do takich samych emocji. Twierdzi pan, że ?dwie formy zachowań, które umożliwiają nam przetrwanie ? seks i jedzenie ? są przyjemne. Ciągnie nas do tego, po prostu musimy to robić?. Zgadzam się, że to niezwykle przyjemne zachowania, rozpływam się w nich, celebruję, cieszę nimi, są chwilami wytchnienia i spełnienia. Musimy jeść (co do seksu wolę ten bez przymusu), ale nie musimy jeść ciał zabitych zwierząt. A jeśli już to robimy, z pewnością nie musimy głosić, że podawanie głowy świni w restauracji wynika z szacunku. Pan sam w to chyba nie wierzy. Szacunek to ?stosunek do osób lub rzeczy uważanych za wartościowe i godne uznania? (Słownik Języka Polskiego PWN). Uznania, a nie zabicia i zjedzenia.
Robert Rient ? dziennikarz, trener treningu interpersonalnego rekomendowany przez Polskie Towarzystwo Psychologiczne, autor książki ?Chodziło o miłość?.