Po raz pierwszy widzi fale, i plażę. Gorący piasek kończy się na brzegu morza, nieśmiało decyduje się zanurzyć stopę w zimnej wodzie, a potem drugą. Kuca, patrzy przed siebie, krzyczy, a potem się śmieje, coraz bardziej i bardziej.
Jestem z moją siostrą i jej półtoraroczną córeczką w Rewie. Pokazujemy Ani małe rybki i meduzy. Wyglądają jak fioletowa wata cukrowa, leniwie unoszą się tuż pod powierzchnią wody. Przebiega obok nas mały chłopiec ze swoim bratem. W wiaderku trzymają meduzę, próbują złapać kolejną. Wykopują w piasku dołek, wrzucają meduzę, jej ciało pęka. Po chwili sprawdzają, czy odpłynie. Nie odpływa.
? Złapcie sobie inną ? zachęca chłopców tato.
Kilka metrów dalej dwie dziewczynki próbują złapać w sitko rybę. Udaje im się. Wynoszą ją na piasek, pokazują babci i mamie, które gratuluję dzieciom zaradności.
Podstawową rolą mechanizmu wyparcia i zaprzeczania jest ukrywanie przed świadomością fragmentów rzeczywistości, zazwyczaj bolesnych. W przypadku wyparcia trudne uczucia i myśli są przeżywane i następnie zapominane. Zaprzeczanie to ignorowanie nieprzyjemnych faktów oraz tworzenie nowej, łagodnej interpretacji tego, co się dzieje. Te psychologiczne mechanizmy pojawiły się, aby chronić naszą rasę przed nadmiernym cierpieniem, jednak w miarę rozwoju cywilizacji służą do tego, by chronić przed tym, co nieprzyjemne, niewygodne, co psuje nasz wizerunek, wymaga zmiany sposobu myślenia czy działania. Rozumiem, że tata zachęca dzieci do zabawy w łapanie meduz, jeśli na obiad zabierze je na skrzydełka kurczaka (bo przecież nie odcięte skrzydła zabitego ptaka ? język snucia narracji na temat konsumowanego świata podtrzymuje siłę stosowanych mechanizmów). Jednak to, że rozumiem, nie znaczy, że akceptuję. Moja siostra jest weganką, jej córka została weganką z wyboru. Przy wspólnym obiedzie babcia położyła na jej talerzu kawałek ryby. Dziewczynka wzięła go do ręki, potem do ust i wypluła. Tak traktuje prawie wszystkie prezenty z mięsa.
Wykażę się banalną wiarą: jestem przekonany, że jesteśmy dobrzy. Tylko o tym zapominamy, wypieramy. Siebie samych wypieramy. Bo zachęca nas do tego infantylny głos z radia mówiący o promocji na pyszne udka i kampania społeczna o tym, że ?ryba wpływa na wszystko?, i napis ?Meet meat? na budce, w której można kupić burgery. Jednak najbardziej odpowiedzialni są rodzice. Gdy patrzyłem na chłopców bawiących się meduzami, pojawił się we mnie niesmak, smutek, ale złość miałem zarezerwowaną dla rodziców. Do jednego z chłopców powiedziałem, że meduza, którą właśnie wrzucił po swojej zabawie do wody, nie żyje. Nie zrobiło to na nim żadnego wrażenia. No tak, nie żyje, ale czy ona jakoś różni się od gumowej zabawki albo strażaka z plastiku, który ginie wielokrotnie podczas zabawy w pożar? Moja siostra nie wytrzymała i powiedziała do matki chłopców, że nie może już patrzeć, jak jej dzieci zabijają kolejną meduzę. Rodzice się zawstydzili. Chciałbym wierzyć, że nie na chwilę. Powiedzieli chłopcom, by przestali.
Opuściliśmy plażę, bezradni. Usiedliśmy na ławce. Żadne z nas nie miało ochoty przebywać tam, gdzie zabawa meduzami zacznie się na nowo.
Reaguję w gronie znajomych i bliskich, gdy żartują z jedzenia mięsa, gdy moja znajoma kolejny raz zachwyca się smakiem steku, z pewnością reagowałbym, gdyby wpadli na sadystyczny pomysł zabijania. Ale wciąż mam problem, bo nie wiem, jak mówić do obcych. Jak nie wywołując w nich złości, wywołać realną zmianę? Jak sprawić, by nie poczuli się oceniani, skoro ich oceniam, by nie poczuli się gorsi, by nie wyładowali później swojej frustracji i upokorzenia na zwierzętach? Czy powinienem zostać na tej plaży, poprosić o chwilę rozmowy, opowiedzieć o tym, że zabawka w ich rękach żyje i ma do tego takie samo prawo jak ja? Uczę się w każdej sytuacji, by nie kierować się strachem, obawą o to, jak będę odebrany, by nie pozwolić przemawiać złości albo wyłącznie złości, by w końcu doprowadziło to do zmiany.
Wstyd jest narzędziem kontroli, publicznie nie pozwalamy sobie na wiele zachowań, z którymi nie mamy problemu w gronie bliskich lub w samotności. Wstyd powstrzymuje i wstyd bywa karą. Może więc należy zawstydzać rodziców? Pokazywać im łańcuch zależności, to, że od męczenia meduzy do męczenia człowieka droga jest bardzo bliska. Wystarczy delikatnie rozbudować mechanizm wyparcia albo zaprzeczania: to nie był człowiek, zachował się jak zwierzę, jak bydlę. A może dobrze jest opowiadać z czułością i zachwytem? Na przykład o meduzach nie większych niż 5 mm. Nazywa się je nieśmiertelnymi albo meduzami Benjamina Buttona. To Turritopsis nutricula, która może się cofnąć się w rozwoju od dorosłego osobnika do formy polipa, swojej formy pierwotnej, a później znowu osiągnąć dorosłość. To jedyne stworzenie na świecie, które potrafi odradzać się w nieskończoność. Być może gdzieś w Morzu Śródziemnym żyją osobniki, które są prawie od zawsze i zawsze będą. Zmieniają formę, ale część nich pozostaje stała.
Niedawno wychodziłem z supermarketu i słyszałem, jak dziewczynka zapytała swojej mamy:
? Ale dlaczego zwierzęta nie mają duszy?
? Bo nie! ? usłyszała w odpowiedzi.
Prawdopodobnie uwierzy w tę odpowiedź, umieści ją gdzieś w obszarze tego, co wyparte. A może to właśnie dzięki duszy Turritopsis nutricula odradza się niczym feniks?
Zatem tak, wierzę, że jesteśmy dobrzy. Wierzę, że zapomnieliśmy o swoim kontakcie z ziemią, zwierzętami, powietrzem czy wodą, bo uznaliśmy gdzieś na wczesnym etapie dorastania, że to wszystko się nam należy, że jest nasze i uprawnia nas do tego domniemany akt własności Ziemi. Jednak przekonaniu o ludzkim dobru towarzyszy równie silne przekonanie o naszej głupocie, która to dobro przewyższa. Bo wciąż wolimy zaprzeczanie od spotkania i wyparcie od zrozumienia.
Robert Rient ? dziennikarz, trener treningu interpersonalnego rekomendowany przez Polskie Towarzystwo Psychologiczne, autor książki ?Chodziło o miłość?