Przynajmniej kilka razy w tygodniu ktoś zachęca nas, byśmy poparli jego petycję. Mimo że zgadzamy się z postulatami wielu z nich, często rezygnujemy z podpisu, bo nie wierzymy w ich skuteczność. Czy mamy rację?
Autorka: Martyna Kozłowska
Wielu z nas, o ile nie większość, nienawidzi podpisywać petycji, a co dopiero owe podpisy zbierać. Nie znaczy to, że nie zgadzamy się z ich postulatami. Po prostu nie wierzymy w skuteczność takiej formy protestu. Niektórzy twierdzą nawet, że zbieranie podpisów to marnowanie czasu, który można by wykorzystać dużo bardziej produktywnie, z większą korzyścią dla zwierząt. I nic dziwnego! Rzadko możemy bowiem przeczytać w gazecie, by o sukcesie kampanii zadecydowały podpisane petycje. To deprymuje i zniechęca. Czy to tylko marnotrawstwo papieru i czasu?
- Koniec papieru
Czasy się zmieniły. Argument o marnowaniu papieru jest już od dawna nieaktualny. W dobie internetu co i rusz powstają petycje w sieci. Jak się okazuje, poza ochroną naszych lasów mają jeszcze jedną przewagę nad papierowymi: są skuteczniejsze. Nic jednak nie jest oczywiste. Każdego dnia powstają bowiem tysiące petycji ? zalewają Facebooka, Twittera oraz nasze skrzynki mailowe. Większość szybko trafia do kosza, a i te, pod którymi uda się zebrać setki tysięcy podpisów, nie zawsze osiągają wyznaczony cel. To dlatego, że nie liczba podpisów decyduje o sukcesie petycji. Może ich być 10 lub kilka milionów. Wszystko zależy od celu oraz dynamiki prowadzonej kampanii.
Do najpopularniejszych platform internetowych z e-petycjami należą change.org, moveon.com oraz care2.com. Większość państw ma również swoje lokalne odpowiedniki, jak brytyjskie 38degrees.org.uk lub polskie petycje.pl czy petycjeonline.com.
Jak sugeruje motto strony change.org ? ?A co ty zmienisz?? ? każdy może zmienić świat, dlatego petycje mogą tworzyć nie tylko organizacje, lecz wszyscy użytkownicy internetu, którzy czują taką potrzebę. Spektrum poruszanych problemów jest nieograniczone, od obalenia rządu po odebranie roli Batmana Benowi Affleckowi.
- Liczy się szum
O sukcesie petycji decyduje przede wszystkim to, ile szumu uda się za jej sprawą wywołać. Nie zawsze znajduje to odzwierciedlenie w liczbie podpisów. Najważniejsze, by problem podchwyciły media. Jak zaznacza Ben Rattey, założyciel change.org, największy sukces odnoszą te petycje, które są konkretne i mają jasno sprecyzowany cel.
Richard Santos, profesjonalny psi treser, wystawiał swoje trzy psy na wystawach. Zawsze przebywały w towarzystwie innych zwierząt i nigdy nie stwarzały problemów. Kiedy pogryzły się z psem sąsiada, orzeczono, że są niebezpieczne i muszą zostać uśpione. Richard był zdruzgotany. Stworzył petycję na care2.com, którą podpisało 14 tys. osób. Sąd wziął to pod uwagę przy podjęciu decyzji i oszczędził psom życie.
Oczywiście w przypadku kwestii ogólnokrajowych liczba podpisów ma znaczenie. Żeby petycja została w ogóle poddana dyskusji na posiedzeniu rządzu, musi się pod nią podpisać przynajmniej 100 tys. osób. Jak dowiedli naukowcy z Uniwersytetu Oksfordzkiego, dla dalszego losu petycji kluczowy jest pierwszy dzień. To tak jak weekend otwarcia dla ewentualnych przebojów kinowych. Na jego podstawie można stwierdzić, czy kampania ma szansę odnieść sukces. W podsumowaniu swojego badania naukowcy napisali: ?Każda petycja, która osiągnęła próg 100 tys. podpisów w
ciągu trzech miesięcy, zdobyła średnio 3 tys. podpisów w ciągu pierwszych 3 godz.?. 99,9 proc. petycji nigdy jednak nie osiąga tego progu.
- Wieloryby uratowane
Żeby uzyskać wymagane 100 tys. podpisów, trzeba w to włożyć mnóstwo pracy. Samo stworzenie dokumentu to za mało.
W 2013 roku amerykańska marynarka wojenna planowała rozpocząć program testowania ładunków wybuchowych i systemów sonarowych w okolicy wybrzeża Karoliny Południowej. Oznaczało to, że jako skutek uboczny programu w ciągu kolejnych pięciu lat zginęłoby 1,8 tys. wielorybów i delfinów, a kolejnych 16 tys. zostałoby ogłuszone. Linda Storey stworzyła petycję na moveon.com. We współpracy z rządowymi i pozarządowymi organizacjami głośno sprzeciwiała się planowanemu programowi. Powstała strona internetowa, a media żywo interesowały się sprawą. Lindzie udało się dzięki temu zebrać ponad 500 tys. podpisów, a zajmująca się rozpatrzeniem wniosku marynarki wojennej komisja odrzuciła go, powołując się na szkodliwość programu dla zagrożonego wyginięciem wieloryba błękitnego i innych stworzeń morskich.
- Działaj lokalnie
Kiedy wiemy, że nie uda nam się zdobyć wystarczającej liczby podpisów, by władze zainteresowały się sprawą, lub kiedy szanse na wygraną są niewielkie, warto skupić się na rozwiązaniu problemu lokalnie. Tak zrobił jeden z mieszkańców Carleton w Kanadzie, sprzeciwiając się przyjazdowi cyrku ze zwierzętami do swojego miasta. Jego postulat poparły tysiące osób, a występ udało się odwołać.
Zdarza się, że petycja bywa ostatnią deską ratunku. Kiedy Stacey Stafford usłyszała, że jej niepełnosprawny syn zostanie usunięty ze szkoły specjalnej, która najbardziej odpowiadała jego potrzebom, załamała się. Wcześniej przez 1,5 roku walczyła o przyjęcie go do tej szkoły. Pisała do Rady Miasta Glasgow, na drodze sądowej starała się zapewnić mu miejsce w centrum dla dzieci z porażeniem mózgowym. Była zwyczajnie zmęczona walką o lepsze jutro syna. Chwytając się wszelkich środków, które były dostępne, stworzyła petycję na change.org. W ciągu kilku dni podpisało się pod nią ponad 4 tys. osób. Niecałe dwa tygodnie później liczba ta wynosiła już prawie 8 tys.
? Chciałam ich zawstydzić. Chciałam, żeby zrobiło im się głupio. Rezultaty przerosły moje najśmielsze oczekiwania ? powiedziała potem Stacey.
Chłopca nie wyrzucono ze szkoły.
- Środek do celu
Petycja często jest tylko środkiem do osiągnięcia bardziej ogólnego celu. Za jej sprawą można poruszyć istotne społecznie kwestie. Caroline Criado-Perez wystosowała petycję do Banku Narodowego Anglii, by ten umieścił na 10-funtowym banknocie wizerunek kobiety. Podpisało się pod tą propozycją 36 tys. osób. Co najważniejsze, rozpętało to ogólnokrajową debatę o reprezentacji kobiet we władzach i ich roli w społeczeństwie. Caroline osiągnęła swój cel.
Za jeden z większych sukcesów swojej strony Ben Rattay uważa zmuszenie rządu RPA do przyznania się do problemu plagi gwałtów ?nawracających?, których celem jest ?wyleczenie? lesbijek z ich seksualnej orientacji. Zaczęło się od tego, że w 2010 roku jedna z ofiar gwałtu stworzyła petycję na stronie change.org. Udało się jej pod nią zebrać 170 tys. podpisów. W wyniku rozgłosu, jaki zyskał problem, w marcu 2011 roku władze RPA powołały organ do walki z przestępstwami na tle seksualnym.
- 13-latka kontra gubernator
Znaczenie ma nie tylko to, jakiej kwestii dotyczy petycja, lecz również to, kiedy puszczamy ją w obieg i do kogo jest skierowana. Abby Goldberg, 13-latka z Greyslake, starała się o wprowadzenie zakazu używania plastikowych siatek w sklepach w swoim mieście. Jak się okazało, legislatura stanowa rozważała w tym samym czasie zatwierdzenie ustawy, na mocy której miasta nie mogłyby legalnie wprowadzić takiego zakazu. Dziewczynka stworzyła petycję, którą skierowała do gubernatora. W ciągu zaledwie miesiąca zebrała 150 tys. podpisów. Niedługo potem zadzwonił do niej sam gubernator i obiecał, że osobiście zawetuje ustawę. Słowa dotrzymał.
- Konkretny cel
Sukces odniosła także Environmental Law Foundation, która we współpracy z innymi organizacjami nie dopuściła do budowy fermy krów w Lincolnshire przez Donalda Trumpa. Miała to być typowa ferma przemysłową w amerykańskim stylu, nastawiona na maksymalny zysk przy minimalnych kosztach. Przewidywano umieszczenie na niej prawie 4 tys. krów. Pod petycją ?Stop fermie? podpisało się ponad 60 tys. osób. Organizacje ponadto demonstrowały, wykupowały ogłoszenia w lokalnej prasie i nagłaśniały problem wszelkimi dostępnymi środkami. Kiedy składano podpisaną petycję w lokalnej komisji, kilkaset osób pojawiło się, by podkreślić swój sprzeciw. Petycja okazała się skuteczna, ponieważ miała konkretny cel, a kampania była odpowiednio nagłośniona. Nocton Dairies wycofało wniosek o budowę fermy.
Petycje nie zawsze są, ale mogą być skuteczne. W dobie postępu technologicznego i popularyzacji serwisów społecznościowych mogą stanowić skuteczną broń w walce o poprawę warunków życia i wyzwolenie zwierząt. Musimy pamiętać, że choć nie każda petycja odniesie sukces, to może akurat ta jedna z wielu, którą podpiszemy, dotrze do celu. Może akurat nasz podpis coś zmieni?