Miłość do zwierząt ma we krwi, a granice nie mają dla niej znaczenia. Aby ratować psy w potrzebie, jeździ na targi z psim mięsem do Azji i do zaniedbanych schronisk w Rumunii. Prowadzi akcje edukacyjne, promuje weganizm, a oprócz tego tworzy muzykę i jest wokalistką znaną nie tylko w Polsce, lecz również w Wielkiej Brytanii. Rozmawiamy z Polą Pospieszalską.
Rozmawiała: Urszula Rzeszutek
Jesteś jedną z najbardziej zaangażowanych w pomoc zwierzętom polskich artystek. Czy miłość do czworonogów wyniosłaś z domu?
W naszym domu zawsze były zwierzęta. Zawsze mieliśmy psy przygarnięte ze schroniska albo podrzutki z ulicy. Nigdy nie kupowaliśmy zwierząt. Myślę, że to jest we krwi – jeżeli małego człowieka uczy się pewnych wartości, to zostaje i potem towarzyszy w życiu.
Ty postanowiłaś pójść o krok dalej i krzewić te wartości również w społeczeństwie?
Razem z Anneką i Victorią, z którymi dwa i pół roku temu założyłam organizację K-9 Angels, chcemy pokazać, że pomaganie jest cool. Panuje takie przekonanie, że ludzie, którzy pomagają, są słabsi, bo się przejmują. Czasem wstyd się przyznać, że komuś łezka poleci. Bycie twardzielem jest w obecnych czasach ?cool?, ale ja uważam odwrotnie. Pomaganie zwierzętom i pomaganie w ogóle pokazuje siłę człowieka. Osoba, która codziennie musi patrzeć na to, co ją boli, a mimo wszystko wkłada w to serce, nie może być słaba. To wymaga ogromnej siły. Słabi są ludzie, którzy świadomie odwracają wzrok, bo ?tak jest łatwiej?, ?nie mogę na to patrzeć?, ?przecież świata nie zmienię? . Jako fundacja, chcemy także pokazać, że adopcja psów jest po prostu naturalnym i najbardziej logicznym wyborem dla osób, które chcą w psie znaleźć przyjaciela, a nie eksponat czy gadżet. W tej chwili niestety duża część osób, które planują mieć psa, wchodzi do internetu i wyszukuje hodowcę, bo ?chcę mieć yorka?. Większość ludzi dorosłych tak właśnie myśli, ale my chcemy edukować dzieci. Stąd mamy wizyty w szkołach w Wielkiej Brytanii. W lato jedziemy również do szkół w Rumunii. Chcemy pokazać, że oprócz wyglądu, nie ma różnicy między rasowym yorkiem a małym kundelkiem. Te zwierzęta mają takie same uczucia i tak samo zasługują na dom i miłość. Trzeba zająć się tymi zwierzętami, które już są na tym świecie, a nie produkować ciągle nowe.
K-9 Angels zajmuje się nie tylko edukacją, lecz również ratowaniem psów i to bardzo odległych miejsc. Opowiedz nam o Waszej działalności.
Zaczęłyśmy od ratowania psów z Rumunii. W tej chwili znajdujemy domy psom z Grecji, Tajlandii, z Bułgarii, Wielkiej Brytanii. Często ludzie pytają nas, dlaczego tak daleko, dlaczego Tajlandia, dlaczego Rumunia. My mamy taką filozofię: każde życie jest ważne, nieważne gdzie. Jak się patrzy z góry na ziemię, to nie widać linii na mapie. Kilometry nie mają znaczenia. Każdy piesek, który trafił spod noża rzeźnickiego w Azji na ciepłą kanapę w Londynie, przywozi ze sobą wzruszającą historię, która właśnie zmienia ludzką świadomość. Myślę, że pięknie jest adoptować takiego psa, uratować mu życie i być współbohaterem niezwyklej historii, a zarazem uświadamiać ludziom, jak mogą pomóc w walce z handlem psim mięsem.
Jeździsz do tych wszystkich miejsc osobiście?
Nie do wszystkich, ale wszystko nadzorujemy od A do Z. Wiele razy byłyśmy w Rumunii. Jest to dość smutne miejsce, nie tylko ze względu na psie, lecz również na ludzkie nieszczęścia. Jedziemy, kiedy jest to konieczne, a kiedy się da, staramy się oszczędzać i siebie, i fundusze organizacji. Po każdej podróży i negocjowaniu z politykami, lub pracownikami schronisk, dla których liczą się tylko pieniądze, człowiek czuje sie jakby ktoś z niego wypuścił życie. Dlatego jedziemy tylko i wyłącznie wtedy, kiedy nasza interwencja jest konieczna oraz kiedy nadzorujemy jakiś ważny projekt.
Czy któryś z uratowanych przez Ciebie psów trafił do Twojego domu?
Mam dwa pieski ?z drugiej ręki?. Elizabeth, popularna tu mieszanka mopsa i jack russell terriera, która waży zaledwie 4,5 kg. Była psem-zabawką dla ludzi, którzy nigdy nawet nie zabrali jej do weterynarza. Siedziała całe życie w ogrodzie. Alfred, który w wieku półtora roku miał trzy domy przede mną, był tak sfrustrowany, że wgryzał się w ściany, kiedy wychodziłam z domu. To z nim musiałam spędzić najwięcej czasu, żeby poczuł, że jest naprawdę kochany. Ten pies potrzebował ruchu, spacerów, uwagi. Poprzedni właściciele kupili go ze względu na wygląd i modę, w ogóle nie interesując sie potrzebami rasy. A kiedy pies zaczął się źle zachowywać, oddali go jak niepotrzebny przedmiot. Mam też dwie suczki z Rumunii : Annabel i Penelopę. Annabel jest mieszańcem owczarka niemieckiego i urodziła się przy szosie na wsi. Zabrałam ją z ulicy, kiedy miała 8 miesięcy i też trochę czasu minęło, zanim przyzwyczaiła się do życia w wielkim mieście. Teraz jeździ londyńskim metrem, odprowadza ze mną dziecko do szkoły i jest moją największą psią miłością. Penelopa z kolei przypomina bardziej wiewiórkę niż psa i została porzucona w centrum miasta na pastwę losu. To cztery bardzo różne charaktery, ale żyją ze sobą bardzo dobrze.
Czy to widok psów sprzedawanych na targach mięsnych spowodował, że zdecydowałaś się przejść na weganizm?
W moim przypadku to była dłuższa podróż. Pamiętam, jak rodzice zabierali mnie do rzeźnika, gdzie świnie zwisały z haków. Zastanawiałam się, dlaczego wracamy stamtąd do domu i głaszczemy i przytulamy nasze psy, a innemu zwierzęciu robimy coś takiego. Zawsze czułam ten zgrzyt. W momencie kiedy byłam już na tyle świadoma, żeby podejmować własne decyzje, odstawiłam mięso. Od 2009 r. po obejrzeniu filmu Earthlings (Ziemianie, przyp. red.) bardzo ograniczyłam nabiał i wszelkie produkty zwierzęce, jedząc je tylko w czasie podróży, kiedy trudno o wegańskie posiłki. Od stycznia 2014 jem tylko po wegańsku i muszę powiedzieć, że nigdy nie czułam takiej energii. Dzięki internetowi mamy łatwiejszy dostęp do informacji. Nie ma sensu chować głowy w piasek i udawać, że się nie wie, jak w dzisiejszych czasach wyzyskiwane i męczone są zwierzęta, żeby nakarmić ludzi, którzy w większości i tak są przebiałczeni. Gdy przeszłam na weganizm, w ciągu paru miesięcy nastąpił totalny detoks mojego organizmu, teraz jestem szczuplejsza, wyglądam młodziej, nie mam problemów z cerą ani ze zmęczeniem w ciągu dnia. Sposób mojego odżywiania przechodził swego rodzaju ewolucję i w tej chwili myślę, że wypracowałam sobie naprawdę fajny patent, aby mieć bardzo dużo energii. W Anglii mówią ?jesteś tym, co jesz? i naprawdę wierzę, że jedzenie nie tylko wpływa na to jak wyglądasz i jak sie czujesz, lecz także na to, jak bardzo jesteś w życiu szczęśliwy.
Zdradzisz nam ten patent?
Codziennie używam sokowirówki i wyciskam nie tylko owoce, lecz właśnie głównie warzywa. Co rano grejpfrut, świeży imbir, marchewka, jarmuż, a do tego blenduję banana, awokado i zmielone siemię lniane. Oprócz tego jem na śniadanie sałaty, pestki dyni, słonecznika i suszone owoce. Na lunch zazwyczaj gotuję coś z fasoli, soczewicy bądź cieciorki, często z mlekiem kokosowym, przeróżnymi warzywami lub curry. Na kolację znów wyciskam sok z warzyw, tym razem cały zielony: jarmuż, seler naciowy, ogórek, jabłko. Jem też sałatki z kuskusem, quinoa, okazjonalnie tofu. Myślę, że sekret dobrego samopoczucia i fajnej figury to jedzenie jak największej ilości świeżych warzyw i owoców. Zawsze powtarzam, że im dłuższe życie produktu na półce, tym krótsze życie konsumenta. Nie kupuję prawie żadnych produktów, które reklamowane są w telewizji.
Pracujesz w zawodzie, w którym bardzo ważny jest wizerunek. Jak zapatrujesz się na kwestię ubrań wykonanych ze skóry?
Pod koniec zeszłego roku powiedziałam sobie, że nie kupuję już żadnych skórzanych butów ani kurtek, bo jak powiedziałam A, to muszę powiedzieć i B. To, co już mam, donoszę z szacunkiem albo sprzedam i pieniądze przekażę swojej fundacji. Staram sie żyć i kupować w bardziej świadomy sposób, chociaż w obecnych czasach to trudne.
Jak na Twój weganizm reaguje rodzina?
Starsi ludzie już zawsze będą uważali, że zwariowałam, natomiast młodsi są zainspirowani. Mój brat nawet od niedawna nie je produktów pochodzenia zwierzęcego. Młodsi ludzie reagują z ciekawością, a starsi myślą, że świat oszalał. Trzeba mieć jednak świadomość tego, że starsze osoby nie mają tego dostępu do informacji i w ich głowach być może wciąż tkwi wyobrażenie, że kurki chodzą po piasku, a świnki radośnie bawią się w błocie. Młodsi siedzą w internecie i widzą, że żeby zaspokoić ?zapotrzebowanie? na mięso, stworzyliśmy jakiś koszmarny, smutny, nieekologiczny proces, który jest najgorszą wizytówką naszego gatunku. Przez to wprowadzają jakieś zmiany w swoim życiu. Każda zmiana w kolektywnej świadomości nie jest natychmiastowa, na to potrzeba lat i pokoleń.
Myślisz, że ta kolektywna zmiana świadomości ma szansę kiedykolwiek nastąpić?
Jeszcze 200 lat temu biały człowiek mógł zabić czarnego i to było normalne. Nikt nie szedł za to do więzienia, nikt nie był pociągnięty do żadnej odpowiedzialności. Kilkaset lat temu palono czarownice na stosach, a kobiety były własnością swojego męża. Tak samo w tym czasach ludzie robią, co chcą ze zwierzętami. Wymówek jest wiele. Króluje ta, że zwierzęta są mniej inteligentne, a my jesteśmy panami wszelkiego stworzenia. Prawdą jest to, że zwierzęta nie są głupsze, tylko maja kompletnie inne zdolności kognitywne, przez co są w niektórych rzeczach od nas słabsze, ale w innych dużo lepsze. Być może żaden pies nie napisał poezji ani nie zrobił filmu, ale też nie zbudował bomby atomowej i nie urządzał wojen, które wymordowały miliony. Fakt, że człowiek stawia się wyżej wszystkich innych gatunków tylko dlatego, że je sterroryzował, jest dość smutny. Mam nadzieję, że nabierzemy pokory. Wzrost świadomości problemu praw zwierząt to fakt, choć oczywiście następuje bardzo powoli. W niektórych krajach trochę szybciej, w niektórych bardzo wolno. Zauważyłam, że od dwóch lat jest ogromy boom na weganizm. Wielkie gwiazdy takie jak Anne Hathaway, Mike Tyson, Jared Leto, Joaquin Phoenix, Bill Clinton głośno mówią o korzyściach przejścia na dietę roślinną oraz o prawach zwierząt. Uważam, że nawet jeśli np. Jenifer Lopez, która oczywiście nosi futra, ale ogłasza, że jest weganką, ponieważ jest to bardzo dobre dla jej zdrowia i urody, jest to krok w dobrym kierunku. Razem z K-9 Angels wsparłyśmy głośną akcję Veganuary, która polega na tym, że znane osoby zobowiązują sie w miesiącu styczniu przejść na weganizm. Media o tym piszą, wszyscy się o tym dowiadują. Nieważne, z jakich powodów ludzie przestają jeść produkty zwierzęce, ważne, że przestają. Wiadomo oczywiście, że super by było, gdyby wszyscy zrozumieli, że zwierzęta mają uczucia, emocje, odczuwają strach i ból, a także zdali sobie sprawę ze skutków, jakie ma hodowla zwierząt na naszą planetę. Ale na takie rzeczy potrzeba czasu, edukacji i cierpliwości. W Polsce jesteśmy jeszcze daleko z tyłu, ponieważ wciąż za mało jest informacji w mediach. Na stołach i w mentalności Polaków króluje wyobrażenie, że dieta bezmięsna prowadzi jeśli nie do śmierci, to do wyniszczenia organizmu. Poza tym lobby mięsne w Polsce jest niestety dość mocne. Wystarczy choćby spojrzeć na fakt, że w sejmie znów odbywa się głosowanie w sprawie uboju rytualnego, co jest absurdem. Ciągle jest trudno znaleźć danie wegańskie w jakiejkolwiek niewegańskiej restauracji. Patrzą na ciebie jak na dziwaka, gdy próbujesz zamówić pierogi bez skwarek. Standardem jest, że prosisz o wegetariańskie pierogi z kapustą i grzybami, a przychodzą oblane skwarkami. Zupa na mięsie to też standard. No i oczywiście teksty, że ryba to nie mięso, itd. W Anglii nie ma już aż takich problemów. Na szczęście w Polsce jest coraz lepiej i myślę, że będzie jeszcze lepiej!
Myślałaś kiedyś o tym, żeby poruszyć problem praw zwierząt w swoich utworach?
W styczniu 2013 nagrałam piosenkę ?Let?s go home?, która jest na moim kanale Youtube. W teledysku pokazaliśmy pieski z rumuńskich schronisk oraz kontrast miedzy tymi biedakami, a życiem schroniskowego psa w Los Angeles, który został adoptowany przez mojego przyjaciela Iana Zieringa. Polscy widzowie pamiętają go z serialu ?Bevery Hills 90210?). Cały dochód ze sprzedaży singla przeznaczony jest na fundacje K-9 Angels, więc zapraszam do oglądania i dzielenia się ze światem. Pod koniec 2013 roku z grupą angielskich miłośników zwierząt i aktorów nagraliśmy też piosenkę dedykowaną brytyjskiej Vivie. Piosenka była świątecznym singlem.
Współpracujesz też z polską Vivą?
Tak, byłam już dwa razy w schronisku w Korabiewicach. Zaangażowałam się w akcję ?Paka Dla Bezdomniaka?. Mały White, piesek, z którym dzielę plakat akcji, wciąż mieszka w schronisku. Bardzo chciałabym, żeby w końcu znalazł dom. Drogi czytelniku, jeżeli znasz kogoś, kto szuka małego pieska, bardzo polecam White?a.
Jeździsz po świecie, żeby ratować zwierzęta, prowadzisz akcje edukacyjne K-9 Angels, angażujesz się w działania innych organizacji i jeszcze oprócz tego jesteś wokalistką, tworzysz muzykę i koncertujesz? Jak Ty znajdujesz na to wszystko czas?
Szczerze mówiąc, nie wiem, jak to ogarniam. Też się nad tym zastanawiam. Muszę przyznać, że po raz pierwszy od kilku lat będę miała w te wakacje przerwę. Często jestem bardzo daleko od domu, czy to są wyjazdy z K-9 Angels, czy moje trasy muzyczne, więc dla mnie idealne wakacje to po prostu pobyt w domu chociaż jeden dzień, żeby nie musieć się stresować.
A jak plany artystyczne? Kiedy możemy spodziewać się nowej płyty?
Nowa płyta już się szykuje. Jesteśmy w trakcie nagrań. W lutym wypuściłam singiel ?Paper Ships?, który zaaranżował światowej sławy kompozytor John Altman. Nowy materiał mocno trzyma sie w klimatach Portishead, Massive Attack i Evanescence, więc to naprawdę duży skok stylowy. Pierwsza płyta ?My Favourite Town? była utrzymana w klimacie lat 60. Nowy materiał nagrywaliśmy w Szanghaju, Sztokholmie, Londynie i w Polsce, więc płyta nawet nie została jeszcze wydana, a już objechała świat.
W takim czekamy z niecierpliwością na płytę i trzymamy kciuki za kolejne akcje K-9 Angels!
Wywiad pochodzi z “Vege” nr 7-8/2014