Wybierzmy się na spacer do zoo. Pokażemy dzieciom zwierzęta ze wszystkich kontynentów, ze wszystkich możliwych środowisk, taka lekcja poglądowa biologii i geografii w pigułce ? niech im się wydaje, że świat jest taki mały, że wszystko można mieć tu i teraz, na wyciągnięcie ręki. A dla nas ? jakie to wygodne. Nie trzeba włóczyć się godzinami w upiornej ciszy po lesie, aby w końcu zobaczyć sarnę. Ponadto dzieci się wykrzyczą, wybiegają, jest karuzela, są balony i park linowy.
Zacznijmy od niedźwiedzia polarnego. Niedźwiedzie należą do najchętniej oglądanych zwierząt w zoo. Te, które w naturze żyłyby pośród śniegów, zamiast kry lodowej mają pod stopami nagi beton. Tym, które ocierałyby się o pokryte zielonymi liśćmi drzewa, pozostają szare ściany. Czasami trochę trawy, piasku i wody w sadzawce tworzy iluzję, że podstawowe potrzeby można niedźwiedziom w niewoli zapewnić. Ale trudno nie zauważyć, że pozbawione przestrzeni, którą mogłyby odkrywać, różnorodnych bodźców z otoczenia, możliwości ruchu i ukrycia się, niedźwiedzie zapadają w przygnębienie. Na noc wracają do betonowej celi.
Smutne spojrzenie niemalże przyklejonego do krat w kącie klatki bociana, który nigdy nie poleci nad łąkami, wpatrujące się w niebo apatycznie orły bieliki czy kondory, którym miejsca starcza jedynie na rozpostarcie wielkich skrzydeł i przeskoczenie z półki na gałąź. Zamknięcie w klatce ptaka to największe okrucieństwo, jakie można zadać jego naturze ? wszakże stworzony został, by używać skrzydeł, przemierzać przestrzenie, budować gniazda. Jak można patrzeć na zmarniałe, nieruchome sylwetki ptaków i nie poczuć żalu?
Gepard, najszybszy kot świata, zamknięty w klatce nigdy w życiu nie rozwinie prędkości 100 km/h, nie wspominając już o przemierzaniu rewiru o wielkości ponad 100 000 00 mkw. Może jedynie maniakalnie biegać wzdłuż ogrodzenia albo prawie w ogóle przestać się poruszać.
Ruch, wyraz życiowej aktywności, w zoo może być również syndromem szaleństwa, rozpaczy, bezradności czy ? wciąż ? nadziei na wolność.
Słonie to bardzo społeczne zwierzęta. Nawiązują trwałe więzi rodzinne, troszczą się o członków stada, wpadają w rozpacz po śmierci jednego z nich. W samotności cierpią, marnieją. Na sawannie dziennie przemierzają nawet 50 km, w zoo tkwią przytulone sennie do ściany lub kołyszą się pogrążone w głębokiej depresji. Puste, pozbawione życia, chore oczy słonia, to widok, któremu nie można zaprzeczyć.
Spacerując po zoo, można wiele zobaczyć, wiele się nauczyć: jak wygląda niewola, jak objawia się obłęd, czym jest samotność i ? czego brakuje zwierzętom.
Jak wykazał raport organizacji Born Free Foundation, 59 proc. stanowisk dla zwierząt w polskich ogrodach zoologicznych nie spełnia wymogów zawartych w polskich przepisach. Już sama nazwa ?ogród zoologiczny? jest bardzo wymowna. Zwierzęta są traktowane niczym rośliny, całkowicie zdane na łaskę i niełaskę ?ogrodnika?: przesadzone w inne środowisko, wykorzenione z ich właściwego ekosystemu, którym musimy stworzyć sztuczne warunki na złudne podobieństwo naturalnych.
Często spotykane tabliczki z hasłami ?zmiana ekspozycji? przywodzą na myśl jeszcze inne porównanie. W przestrzeni ogrodu zoologicznego zwierzę staje się eksponatem na wystawie, tudzież dekoracją ? zamknięte w szklanych albo betonowych celach, wystawione na publiczny widok istoty nasuwają myśl o przedmiotach zakonserwowanych w muzealnej gablocie. I nie chodzi tu tylko o przyszpilone martwe motyle.
Zwierzę w zoo pozbawione jest prawa do intymności. Podglądane całymi dniami przez tłumy ciekawskich, śpi, pożywia się, wypróżnia i kopuluje na ich oczach. Samica makaka z przyssanym do piersi młodym, czule głaszcząca po czole swoje dziecko, staje się nie lada atrakcją. Ludzie interesują się głównie zwierzętami, które wykazują aktywność: bawią się, przejawiają agresję, spełniają swoje potrzeby fizjologiczne, biegają bądź objawiają niezrozumiałe dla większości zaburzenia stereotypowe. Zwiedzający często śmieją się ze zwierząt, próbują też niezbyt udolnie interpretować ich zachowania, stwierdzając na przykład, iż przestępujący nieustannie z nogi na nogę słoń (to objaw choroby psychicznej) ?tańczy sobie?.
Zdarza się, iż ludzie zauważają podobieństwo niektórych zwierząt, głównie naczelnych, do człowieka. Rzadko jednak przynosi to refleksję, że coś musi być nie w porządku, jeżeli zamyka się czujące, wrażliwe, inteligentne, energiczne zwierzę w klatce, w której nigdy nie zamknęłoby się podobnego do niego osobnika naszego gatunku (pomijając oczywiście patologiczne systemy więzień i obozów).
Ogrody zoologiczne powołują się na swoją rolę edukacyjną. Jeśli jednak wziąć pod uwagę, że na obejrzenie jednego zwierzęcia poświęca się przeciętnie parę minut bądź nawet sekund, czy można uznać, iż oglądający zdążył się przez ten czas dowiedzieć czegoś o naturze i życiu zwierzęcia? Ludzie nie mają nawet czasu sprawdzić nazwy gatunku, i tak pawian staje się szympansem, po chwili namysłu gorylem, dla niektórych zaś antylopa i wielbłąd niczym się nie różnią (autentyczne rozmowy). Jednakże najważniejsze jest to, że zwierzę wychowane w niewoli, spędzające całe swoje życie w sztucznie wytworzonych warunkach, nie jest tym samym zwierzęciem, którym byłoby w swoim prawdziwym otoczeniu. Nie działa zgodnie z instynktem, nie rozwija typowych zachowań społecznych, nie uczy się zdobywać pożywienia ani walczyć o przetrwanie. Nie żyje zgodnie ze swoim rytmem biologicznym ? trzymane w niewoli niedźwiedzie nie zapadają w sen zimowy, samotne zwierzęta nie uprawiają godów, zwierzęta ciepłolubne tulą się do sztucznego światła.
Nie można jednak z całą stanowczością stwierdzić, że zoo zupełnie nie spełnia roli edukacyjnej ? oczywiście, uczy. Jak uprzedmiotowić zwierzęta w ludzkim interesie.
W niektórych ogrodach zoologicznych część zwierząt ? eufemistycznie zwanych udomowionymi ? grupuje się w zagrodach tworzących ?małe zoo?, ?zwierzyńce? lub ?dziecińce?, w których wystawione zostają na dobre i złe nastroje tłumów dzieci. Tutaj można pogłaskać po pyszczku owieczkę, poszarpać za ogon osiołka, przegonić z krzykiem płochliwe króliki czy wyrwać z ogona kilka piór pawiowi. W grę wchodzi również przejażdżka na niezbyt szczęśliwym kucyku, traktowanym jak chodząca w kółko maszyna do ujeżdżania. Zwierzęta mają dostarczyć dzieciom rozrywki, co dumnie nazywa się możliwością obcowania z przyrodą i nauką miłości do zwierząt ? czy raczej do zabawek, którymi się stają. Nie ma znaczenia, czego potrzebuje zwierzę. Jego rolą jest całkowicie ulegać zachciankom człowieka. Również jego ciało należy do człowieka: głaskane, poklepywane, nieustannie dotykane przez niezliczone pary ludzkich rąk.
Ludzką zabawą jest także karmienie zwierząt. Zabronione, ale i tak każdy próbuje ukradkiem przerzucić przez kraty kilka cukierków, niekoniecznie odpakowanych z papierka. Takich dokarmiaczy dziennie przewija się przez zoo setki, a przetworzone niezdrowe jedzenie odbija się na zdrowiu zwierząt. Niektóre muszą sobie na jedzenie zasłużyć. Gapiów przyciągają pokazy, podczas których tresowane zwierzęta, często foki, wykonują sztuczki, aby otrzymać przysługujący im posiłek.
Ogrody zoologiczne próbują budować pozytywny wizerunek, powołując się na swoją rolę w ochronie zagrożonych gatunków zwierząt. Takich gatunków w polskich ogrodach jest zaledwie 14 proc., przy czym liczba zwierząt przywracanych naturze jest znikoma. Zwierzę urodzone i przetrzymywane przez większość swojego życia w niewoli prawdopodobnie nie poradzi sobie na wolności i nie nauczy swojego potomstwa odpowiednich zachowań. Jaki sens dla ochrony gatunku ma sprowadzanie do polskiego zoo warana z Komodo, który nigdy nie powróci (tak jak i prawdopodobnie jego ewentualny potomek) do rezerwatu w odległej Indonezji?
Większą rolę mogłyby odegrać ośrodki hodowlane tworzone w miejscach bliskich naturalnemu terenowi danych zwierząt, w których nie byłyby wystawiane na widok publiczny i narażane na nieustanny stres związany z hałasem i w których zostałyby stworzone warunki umożliwiające im zaspokajanie podstawowych potrzeb dyktowanych przez ich naturę (choć można również dyskutować, czy pozbawianie wolności jednostek dla ochrony gatunku jest etyczne). Zastanawiające jest również, czemu przetrzymuje się w ogrodach zoologicznych tak mało zagrożone i tak łatwe do zaobserwowania w naturalnym środowisku dziki i sarny.
Człowiek chce się bawić, chce się uczyć, chce się rozwijać, niepomny kosztów, sięga po każdy środek ku temu. Chce rządzić światem przyrody, kształtować otoczenie zgodnie ze swoją wyśnioną ideą, bojkotując rzeczywistość i ignorując gorzką prawdę. Ale kto odpowie za te wszystkie zmarnowane życia zwierząt? Pozostawiam was z propozycją, którą przedstawił Dale Jamieson: ?Czy większości ważnych celów edukacyjnych nie można by osiągnąć z lepszym skutkiem poprzez wystawienie pustych klatek z objaśnieniem, dlaczego są puste??.
Autor: Paulina Fatalska