Dziadkowie i rodzice po dwóch stronach barykady? Zdarza się to często, jeśli i dzieci są wychowywane po wegańsku. Tylko kto buduje te barykady i jak z tym wszystkim czują się wegańskie dzieci?
Autor: Tamara Kurowska
Z niewiadomych przyczyn weganizm bywa traktowany jak wyznanie, jakaś specyficzna sekta, odłam ruchu religijnego o niejasnych korzeniach. Weganie i weganki bywają też , jak niektóre ruchy religijne, traktowani ze smutkiem lub pobłażliwością. W jeszcze trudniejszej sytuacji są wegańscy rodzice, którzy mają wegańskie dzieci. Często muszą stawać w opozycji do własnych rodziców, dziadków swoich dzieci.
Znam kilka (niestety nielicznych) przykładów, gdy relacje w rodzinie pomiędzy wegańskimi rodzicami i jedzącymi tradycyjnie dziadkami są oparte na szacunku i zaufaniu. W takich rodzinach dziadkowie nie kwestionują walorów diety wegańskiej, interesują się jej zastosowaniem, choć sami nie są weganami. Dyskretnie i za przyzwoleniem wyrażają swoje opinie, nie oceniając swych dzieci i ich postępowania wobec ich dzieci. Znam też wiele opowieści o babciach po kryjomu przemycających mięso do diety wnuków, pomstujących na swoje nietradycyjnie odżywiające się dzieci i załamujących dłonie nad przyszłością i zdrowiem wnucząt. A im większy jest ich, tym bardziej ortodoksyjne w swych zapatrywaniach stają się ich dzieci.
Takie wychowanie
W tradycyjnej kulturze chrześcijańskiej większość naszych rodziców, a dziś dziadków naszych dzieci, została nauczona postrzegania zwierząt jako stworzeń, które nie posiadają duszy, są niższe stanem, nie przejawiają uczuć wyższych, opierają się wyłącznie na instynktach i ?czują inaczej? (czytaj: mniej). Poza tym kultura judeochrześcijańska wskazywała na wyższość człowieka, który ma czynić sobie ziemię poddaną (wraz z całym żyjącym na niej stworzeniem, traktowanym jak inwentarz). Zapewne wielu dzisiejszych dziadków uczestniczyło, choćby jako bierni świadkowie, w zabiciu zwierzęcia hodowlanego. Mieli okazję na własne oczy zobaczyć egzekucję, rozlew krwi i pozbawiony emocji stosunek do nich ze strony bliskich im osób. Dziedziczyli przekonanie o tym, że miejsce najwierniejszego przyjaciela człowieka jest na łańcuchu przy budzie lub na polowaniu. Mają więc głęboko wpojone widzenie zwierząt jako przedmioty, a nie podmioty w relacji. Tym samym spożywanie mięsa jest dla nich pewną ?naturalną? konsekwencją bycia człowiekiem i jest zgodne z naturą.
Dziadkowie uczestniczyli też w rozpamiętywaniu przez swoich rodziców (a czasem sami ją pamiętają) wojny, w którą silnie wpisał się głód, a każdy pokarm był skarbem, ratował niejednokrotnie życie. Wspominają masową występującą niegdyś u dzieci na wsiach krzywicę, której przyczyną były niedobory witaminy D. Pamiętają dużą zapadalność na gruźlicę, a także sporą śmiertelność dzieci. Sami doświadczyli czasów, gdy mięso było towarem deficytowym i reglamentowanym, którego zdobycie trzeba było okupić wielogodzinnym staniem w kolejce. Lekarze również przekonywali, że jedzenie mięsa daje siłę, buduje mięśnie, a tran wspiera odporność słabowitych, anemicznych dzieci. Te wspomnienia zapewne zostały w nich do dziś.
Cóż, czasy się zmieniły i mięso jest wszędzie. W sklepach dostępna jest ogromna różnorodność produktów. W internecie roi się od nowinek, badań, stron, blogów, które wspierają świadomych rodziców poszukujących informacji o tym, co jest zdrowe dla ich dzieci. Wielu z nich dojrzewa do weganizmu i stosuje go w swoim życiu. Także w życiu swoich dzieci. Świadomie przy tym rozpoczynają drogę weganina, czyli tłumaczą się przed innymi ze swoich poglądów i stosowanej diety. I wtedy niektórzy dziadkowie zupełnie nie są w stanie się w tej nowej sytuacji odnaleźć. Są zdominowani przez swoje przekonania o tym, co jest dobre dla ich wnuków (które przecież kochają), wspomnienia o skutkach niedoborów, lęk, że zabraknie im jakiś składników.
Problemem w takich relacjach jest przede wszystkim to, że dziadkom trudno jest zobaczyć w swoich dzieciach dojrzałych, odpowiedzialnych ludzi, gdyż ci nie dorównują im doświadczeniem życiowym. Z niepokojem przyglądają się potomkom, którzy radykalnie rezygnują ze wszystkich produktów odzwierzęcych z miłości do zwierząt, jakby to było jednoznaczne z mniejszą miłością bliźniego-człowieka. Zmartwieni boją się, że w związku z tym ich dzieci (mimo, że są już rodzicami) należą do jakiegoś chorego odłamu kultury, w której się wychowali, tej, w której oni sami wyrośli. Takie postrzeganie wzbudza uzasadniony opór rodziców-wegan, a ten jest nową pożywką dla niepokojów dziadków. Co zatem począć, by uniknąć stawania po dwóch stronach barykady? Jak wdrożyć dietę wegańską, by ułatwić dziadkom akceptację dziecka weganina i wegańskich wnucząt?
Jest za późno?
Na te pytania nie ma jednej jasnej dobrej odpowiedzi. Ważne jest bardzo, na jaki grunt trafia wegańska idea. Jeśli trzeba przekonywać naszych rodziców, że nie robimy sobie i ich ukochanym wnukom krzywdy, to znaczy, że barykada już powstała. Jeśli z powodu braku poszanowania dla reguł wegańskiej diety dochodzi do kłótni i awantur, to bierzecie udział w regularnej wojnie. Żeby wybrnąć z tej sytuacji, musicie uświadomić sobie, jak głęboko zakorzenione są tradycyjne przekonania o zdrowym odżywianiu.
Zwróćcie uwagę, że przez większość swojego życia budowali w sobie przekonanie w oparciu o tradycję rodzinną, spotkania ze specjalistami (lekarzami), programy telewizyjne o tym, co jest zdrowe, właściwe, i mają bardzo ugruntowane przekonania na ten temat. Jeśli chcemy, by zrewidowali swoje wyobrażenie na temat zdrowego trybu życia, powinniśmy założyć, że ten proces będzie trwał długo, będzie mozolny i bez spektakularnych efektów.
Zacznijcie od tego, co jest niezbędne dla waszego dobrego samopoczucia. Jeśli uważacie, że dziadkowie nie są godni zaufania w kwestii serwowania posiłków waszym dzieciom, obawiacie się, że pod waszą nieobecność przemycą dziecku coś, czego nie akceptujecie, to zwyczajnie unikajcie pozostawiania waszych dzieci na dłużej pod ich opieką, przyprowadzajcie je zawsze po posiłku i odbierajcie przed następnym. Jeśli planujecie być u dziadków razem ze swoimi dziećmi przez cały czas wizyty, to wcześniej ustalcie przez telefon, co będzie do jedzenia, ewentualnie weźcie ze sobą dodatkowy posiłek w pojemniku.
Umówcie się również, że nie będziecie w obecności dziecka podważać swoich kompetencji. To ograniczy kontrowersyjne sytuacje i emocjonalne dyskusje.
Babcia się niepokoi
Pamiętajcie, że postawa nierespektujących waszych przekonań dziadków wskazuje na znacznie poważniejsze zaburzenie waszych relacji i nie da się tego naprawić w ciągu miesiąca. Taki proces może trwać latami, a najlepsze efekty można osiągnąć w gabinecie psychoterapeutycznym. Nic tu nie pomogą racjonalne argumenty, machanie przed oczami wynikami badania krwi itp.
Jeśli jednak dziadkowie prezentują tylko niepokój o zdrowie malucha, ale nie przekraczają ustalanych przez was granic, wystarczy od czasu do czasu dostarczyć im broszurkę, wyniki badań, artykuł w gazecie, pokazać film promujący weganizm. Można też pokazać dziadkom piramidę żywieniową weganina, wyłożyć ?kawa na ławę?, jakie wartości odżywcze mają konkretne produkty roślinne i zwierzęce (te porównania wypadają fantastycznie!), wspomnieć o suplementacji witaminą B12 itp.
Warto też czasami zabłysnąć kulinarnie w kuchni babci, przyrządzić dla całej rodziny coś ekstra, coś spektakularnego, popisowego z wegańskiego menu: tort z bitą śmietaną z mleka kokosowego, brownie z kaszy gryczanej, babeczki cynamonowe z ksylitolem, ?nutellę? z avocado, banana i karobu, pierogi ruskie z tofu zamiast twarogu. Przy takim posiłku błyśnijcie porównaniem wartości odżywczych waszego dania z jego tradycyjną wersją. Pokażcie, że weganizm to nie zbrodnia na was i waszych dzieciach, tylko nowa, zdrowsza jakość. Może się okaże, że dziadek, który choruje na nadciśnienie i nie powinien jadać słodyczy, nagle może bezkarnie objadać się Waszym ciastem?
Jeśli jednak dopiero wkraczacie na ścieżkę weganizmu i obawiacie się, jak przyjmą to dziadkowie, to wybierzcie się wraz z nimi do ? najlepiej zaprzyjaźnionego ? dietetyka specjalizującego się w dietach wege. Porozmawiajcie z nim o swoich obawach. Niech dziadkowie przekonają się, że weganizm to tak naprawdę więcej niż dieta, ale nie wyznanie. To zdrowy, nowoczesny styl życia, do którego macie prawo.
Artykuł pochodzi z “Vege” nr 9/2013
Zamów prenumeratę magazynu Vege