Pierwszy miesiąc prenumeraty cyfrowej za 5 złzamawiam

Logowanie

Samarytanin na bieżni

grudzień 28 2013

biegPo co uprawiać sport? Dla własnego zdrowia, kondycji, samopoczucia, szczupłej sylwetki? A czy poprzez bieganie, wspinaczkę, pływanie, jazdę na rowerze można powiedzieć coś ważnego i co więcej: komuś pomóc? Można!

Autor: Iwona Ludwinek

Minęły święta Bożego Narodzenia. Zaraz nadejdzie Nowy Rok. To piękny czas, który nastraja nas do obdarowywania innych. To także czas postanowień, zmian. Być może to, co robiłeś do tej pory może przydać się nie tylko tobie, ale i innym, którzy potrzebują wsparcia. Wbrew pozorom zwykłe wskoczenie na rower, czy bieganie może komuś pomóc. Wystarczy zrobić ten pierwszy krok.

Z charytatywnych imprez sportowych najwięcej jest biegów. Wpisowe uiszczane przez uczestników jest częściowo lub w całości przeznaczanie na określony cel. Są to biegi zarówno na 5 km, jak i maratony. Organizowane są biegi ?Od morza do Tatr?. Za każdy kilometr sponsorzy płacą określoną kwotę na ogłoszony wcześniej cel. Niedawno też pojawiły się biegi na rzecz zwierząt ze schroniska.

Dla entuzjastów dwóch kułek najlepsze będą charytatywne rajdy rowerowe. Dołączyć może zazwyczaj każdy. Im więcej uczestników, tym większa szansa na zwrócenie na siebie uwagi, a co za tym idzie: na skierowanie oczu ludzi ku fundacji zbierającej pieniądze na konkretny cel.

Sam zorganizuj akcję

Jeśli jednak z jakiegoś powodu nie możesz uprawiać czynnie sportu, nie wyłącza cię to zupełnie z możliwości pomocy. Poszukaj w swoim regionie zawodów, rozgrywek, meczy o charakterze charytatywnym. W tym przypadku zwykle część pieniędzy wpłaconych przez kibiców jest przekazywana dla potrzebującej grupy. Poprzez swoją aktywność na portalach społecznościowych możesz też promować tego typu wydarzenia

Czy można stworzyć akcję samemu? Jak najbardziej jest to możliwe. Musisz się jednak uzbroić w cierpliwość i dużą siłę przebicia. Przyda się dotarcie do mediów oraz sponsora. Niewątpliwie też musisz obrać sobie konkretny cel, na który zbierasz pieniądze. Jednak wiem, że fantastyczne rzeczy robią ludzie mało majętni, bez wielkich wpływów, za to z dobrym sercem. Możesz dołączyć do grona takich właśnie osób.

Ambasador weganizmu

Niektórzy ludzie całe życie poświęcili uprawianiu sportu dla pewnej idei.

Stali czytelnicy naszego magazynu na pewno kojarzą Scotta Jurka, który pojawił się na okładce listopadowego numeru ?Vege? z 2013 roku. Jest to jeden z czołowych zawodników ultramaratońskich, osoba wybitna pod względem wytrzymałości i szybkości na biegach ekstremalnie długich. Od lat też stosuje dietę wegańską. Gdy w październiku 2013 odwiedził Polskę, by promować swoją nową książkę ?Jedz i biegaj? (Eat and Run), miło było popatrzeć na reakcje ludzi. W kolejce po autograf ustawili się wegetarianie niebiegający i biegający, ale też mnóstwo biegających niewegetarian. Wszystkie portale i czasopisma o tematyce biegowej zwariowały. Prasa, telewizja również stawiły się na trening ze Scottem, który urósł do rangi mitycznego boga. Bo jak to tak? On biega i nic nie je? Ale zaraz…to może jednak nie jest tak źle? Może jednak na tej diecie można żyć, a nawet pokonać ponad 200 km w 24 godziny? Marek Tronina, organizator Maratonu Warszawskiego, tak mówi o książce Scotta:

– Trudno oderwać się od jego opowieści. Scott Jurek jest lepszym ambasadorem życia w zgodzie z naturą niż większość rodzimych ekologów. Śmiem stwierdzić, że wielu ludzi dzięki tej książce dowiedziało się w ogóle co to jest weganizm!

Wszystko dla syna

Dick Hoytjest biegaczem długodystansowym, triathlonistą, osiąga jako amator wyniki niemal nieodbiegające od tych, jakie zdobywa elita. Lecz nie robi tego sam. Z trenerem? Otóż nie. Biega, pchając wózek przystosowany do tego, by utrzymał się w nim dorosły syn Dicka – Rick, pływa z pontonem, w którym Rick siedzi, oraz jeździ rowerem przystosowanym do przemieszczania się we dwóch. Rick ma czterokończynowe porażenie mózgowe, co oznacza, że nie jest w stanie używać rąk i nóg zgodnie z ich przeznaczeniem, nie potrafi nawet samodzielnie utrzymać się na krześle ani mówić. Potrafi za to sprawnie posługiwać się mózgiem.

Co prócz biegania łączy Scotta i Dicka? To, że obaj poprzez swoją ponadprzeciętną aktywność ruchową pokazują światu rzeczy bardzo ważne. Scott samymi tylko startami obwieszcza wszystkim, że można być silnym i wytrzymałym, będąc na diecie wyłącznie roślinnej. Bez krzyku. On po prostu biega. I ludzie go słuchają! Dick, który od lat 80. pcha do mety wózek, w którym umieszczony jest jego 50 kilogramowy syn, w niemym geście mówi: moje dziecko ma prawo żyć pełnią życia. Wielu pukało się w czoło. Po co ciągać niepełnosprawnego dzieciaka przez kilka lub nawet kilkanaście godzin wzdłuż wielokilometrowej trasy? On i jego syn byli jednak konsekwentni. Obecnie w internecie krąży wiele filmików pokazujących tych dwóch osobliwych biegaczy zbliżających się do mety. Drużyna Hoyt (Team Hoyt) dostaje tysiące listów od zainspirowanych ich historią ludzi, którzy chcą zmienić swoje własne życie: stać się lepszym biegaczem, lepszym rodzicem, lepszym człowiekiem.

Uciec przed rakiem

Terry Fox też biegał. Postanowił przebiec wszerz Kanadę. Haczyk polegał na tym, że Terry cierpiał na nowotwór, w wyniku którego amputowano mu nogę. W roku 1980, od 12 kwietnia do 1 września, codziennie pokonywał 42 km. Prócz wycieńczenia chemioterapią, 23-letni biegacz cierpiał z bólu spowodowanego kiepską proteza, kompletnie nieprzystosowaną do uprawiania sportu. Podczas tego ?Maratonu Nadziei? zbierane były datki na fundusz walki z nowotworami. Niestety, stan zdrowia nie pozwolił Terry?emu ukończyć zadania. Zmarł 28 czerwca 1981 roku.

Pokazać, że można

Do naszego kraju również dotarł nurt wypowiadania się poprzez sport. Piotr Kuryło obiegł świat z transparentem ?Peace?. Janek Mela, mając tylko jedną rękę i jedną nogę, wyruszył w ciągu jednego roku na Biegun Północny i Biegun Południowy po to tylko, by pokazać sobie i światu, że można zdziałać bardzo wiele, jeśli tylko się tego bardzo pragnie. Pomógł tym naprawdę wielu osobom, głównie dzięki temu, że dał ludziom nadzieję i wiarę, że pełnowartościowe życie jest w zasięgu ręki dla większości z nas.

Trudno jest udawać kogoś kim się nie jest, gdy ciało wysyła sygnały o potwornym bólu, pragnieniu, zimnie. Ludzie lubią patrzeć, gdy z oczu sportowca lecą łzy przy potknięciu, a wstają z zachwytu, gdy ten sam człowiek podnosi się z kolan i brnie dalej, do mety. Ludzie lubią, gdy porusza się ich serca, bo w tym całym świecie, który oddala nas od siebie, budując grube mury wokół domów, dźwiękoszczelne okna, osiedla strzeżone, tak naprawdę mamy potrzebę wiary w to, że dobro zwycięża. I ja w to wierzę.

 

 

none