Mistrz, pośrednik, pedagog, nauczyciel, belfer… Trudny zawód, choć szczęśliwie coraz więcej w nim ludzi, którzy związali się ze szkołą nie przez przypadek.
Zawód nauczyciela jest jednym z najstarszych. Już od starożytności, historia donosi o mistrzach, którzy kształcili swoich uczniów, przekazując im wiedzę tajemną.
Alicja Lutek, nauczycielka ze szkoły podstawowej w Mąkosach Starych mówi: – W starożytnych Indiach była relacja nauczyciel (mistrz) – uczeń. Mistrz był uwielbiany przez ucznia tak dalece, że uczeń codziennie wychodził zbierać jedzenia dla nauczyciela, któremu wszystko oddawał. Najpierw głód sycił nauczyciel, a tym, co zostało, uczeń. Uczeń otaczał nauczyciela niemal całkowitą opieką: przynosił wodę ze studni, mył mu stopy, składał dary. Mistrz, nie pozostając obojętny na poczynania swego wychowanka, wyposażał go w głęboką wiedzę, mądrość życiową. Nauka trwała 12, 24 czy nawet 48 lat, w zależności od tego, jak zdolny był uczeń i jak dalece miał opanować Wedy. Natomiast w Egipcie rola nauczyciela była zupełnie inna. Z reguły był to kapłan, który przygotowywał młodzież do praktycznych zawodów, w tym takich, które tworzyły administrację Egiptu. Oczywiście dostęp do nauki był ograniczony i przede wszystkich chodziło o wykształcenie zawodowej sprawność w konkretnym rzemiośle. Cechą szczególną nauczania w starożytnym Egipcie była srogość nauczycieli. Za domniemane lub rzeczywiste przejawy lenistwa karano zwykle uderzeniem rózgą w grzbiet, gdyż uważano, że ?uszy młodego na jego grzbiecie i im więcej go bić, tym lepiej słyszy?.
W starożytnej Grecji nauczyciel musiał sprostać zapotrzebowaniu czasów: miał uczyć sztuki polowania, walki, pięknej wymowy, siły ducha i sprawności fizycznej. Z czasem pojawia się inny typ nauczyciela, zwanego sofistą, który był indywidualistą, humanistą i przeważnie wolnomyślnym liberałem. Był człowiekiem wyniosłym, drogo sprzedającym swą wiedzę i dlatego poszukującym bogatego ucznia. Cechą charakterystyczną tamtych czasów było to, że nauczyciel niemal zawsze opiekował się indywidualnie uczniem bądź grupą uczniów, a najważniejsza stawała się jego osobowość, bowiem nie tylko uczył, ale stawał się z czasem dla nich przyjacielem. Natomiast w humanizmie stawia się przed nauczycielem wymóg, aby z jednej strony był wzorcem dla wychowanka, a z drugiej, aby znał psychikę młodego człowieka, jego indywidualizm, potrzeby, wady i zalety.
Internet zapewnia teraz niemal nieograniczony dostęp do wiedzy. Dlatego rola nauczyciela opiera się na nakierowywaniu młodych ludzi na myślenie i odciągania od biernego odtwarzania treści. Powinien pokazać i nauczyć analizy i selekcji treści.
– Nauczyciel jest przewodnikiem po świecie nauki. W swojej pracy nauczyciele odchodzą od przekazywania wiedzy encyklopedycznej na rzecz rozwijania umiejętności złożonych, takich jak wnioskowanie, rozumowanie, dowodzenie, modelowanie myślenia. Nauczyciele przywiązują także dużą wagę do wychowania, a w szczególności do kształtowania właściwych postaw uczniów. Obecnie celem kształcenia jest przyswojenie przez uczniów podstawowego zasobu wiadomości na temat faktów, zasad, teorii i praktyki dotyczących przede wszystkim tematów i zjawisk bliskich doświadczeniom uczniów, zdobycie przez uczniów umiejętności wykorzystywania posiadanych wiadomości podczas wykonywania zadań i rozwiązywania problemów, kształtowanie postaw warunkujących sprawne i odpowiedzialne funkcjonowanie we współczesnym świecie ? mówi Magdalena Kaszulanis, rzecznik prasowy Związku Nauczycielstwa Polskiego.
Nie ulega wątpliwości, że bycie nauczycielem to trudna praca. To zawód, w którym bardzo ważne są osobowość, zaangażowanie i? powołanie (choć tego ostatniego słowa wielu nauczycieli nie lubi, bo za bardzo kojarzy się z pozytywistycznym obrazkiem zabiedzonego nauczyciela, który nie dba o siebie, tylko o uczniów). Można skończyć studia, zaliczać kolejne szkolenia, warsztaty, ale jeżeli nie ma się ?tego czegoś?, to nie ma sensu tracić czasu. Agnieszka Sikoń, nauczycielka ze Szkoły Podstawowej ze Szczecina, potwierdza, że bycie nauczycielem trzeba mieć we krwi.
– Jestem nauczycielem kształcenia zintegrowanego i wychowania przedszkolnego. Pracuję w zawodzie wiele lat i chyba miałabym ogromny problem z przekwalifikowaniem się na inną profesję. Jest to zawód trudny, bardzo wymagający i tylko dla ludzi o silnych nerwach. Narzuca on pracoholizm, ponieważ aby rozbudzić u dzieci chęć uczenia się, poznawania tego, co nieznane, trzeba być dobrze przygotowanym do zajęć. Planować pracę na cykl edukacyjny, następnie na rok, miesiąc, tydzień i dzień. Modyfikować metody i formy pracy, dostosowując do indywidualnych potrzeb każdego dziecka. Tego się nie da zrobić w czasie pracy, to czas, który trzeba poświęcić w domu, wieczorem kiedy obowiązki mamy i gospodyni domowej są zakończone – mówi. – Oprócz tego jest się codziennie poddawanym ocenie przez uczniów, ich rodziców, innych nauczycieli i dyrekcję oraz osoby postronne. Jedno nie w porę wypowiedziane zdanie, nieodpowiedni gest lub ubiór, źle wytłumaczone zadanie potrafi wytatuować na nazwisku krzywdzącą etykietkę. Ale lubię to ryzyko. Każdy dzień w pracy jest inny, każda lekcja jest jedyna w swoim rodzaju. Idę do pracy i nie wiem, jaki będzie dzień, to taki słodki dreszczyk emocji. Dzieci są bezpośrednie, bystre wyczuwają każdy fałsz w zachowaniu dorosłych. Uwielbiają zadawać trudne pytania, eksperymentować i kiedy się ich uważnie słucha, traktuje je z należytym szacunkiem ( bez specjalnego zaznaczania podmiotowości w relacjach) i ma się odwagę na niestandardowe rozwiązania, zawód nauczyciela staje się pasją. Najtrudniej jest zachować w tej pracy nietuzinkowość, mieć odwagę pracować inaczej niż wszyscy i nie dać się wcisnąć w ramkę wzorca ?nauczyciela? (każdy ten wzorzec widzi inaczej). Niekonwencjonalne metody pracy zmuszają do zmiany spojrzenia i myślenia, a nie wszyscy chcą takich zmian? dlatego trzeba mocno wierzyć w to, co się robi ? dodaje Agnieszka Sikoń.
Poza tym funkcja nauczyciela jest bezpośrednio związana z kwestią autorytetu – dziecko będąc w szkole, uczy się dyscypliny, funkcjonowania w grupie oraz zdobywa wiedzę pod przewodnictwem dorosłych, którym musi się podporządkować. To nauczyciel wyznacza cele, nauczyciel jest też źródłem wiedzy oraz osobą, do której dziecko zwraca się po pomoc.
Młodsze dzieci nie lubią zmian – potrzebują stałości i powtarzalności, żeby czuć się bezpiecznie, dlatego nauczyciel nauczania początkowego uczy wszystkich przedmiotów i jest wychowawcą oraz opiekunem. Dopiero po kilku latach dzieci poznają pana od muzyki czy panią od historii.
– Zwłaszcza na początku edukacji rola nauczyciela ma ogromne znaczenie dla rozwoju dziecka – nie tylko jego edukacji, ale również poczucia własnej wartości. Badania prowadzone w brytyjskich szkołach pokazały, że oceny nauczycieli mają wpływ na to, jak uczą się i zachowują dzieci. Co to oznacza? Jeżeli uczę się dobrze i jestem grzeczna, a mój nauczyciel to docenia, chwali mnie i motywuje do nauki, będę postrzegać siebie jako dobrą uczennicę i będę bardziej zmotywowana, by taką pozostać. Natomiast jeśli nie idzie mi zbyt dobrze, a nauczyciel ciągle mnie krytykuje (?jesteś beznadziejna z matematyki, nigdy się tego nie nauczysz, nie wiem, jak można tego nie rozumieć, to takie proste? etc.), zaczynam postrzegać siebie jako kiepską uczennicę i tracę motywację, by być lepszą (nauczyciel i tak mnie skrytykuje lub nie zauważy postępów, bo jego dotychczasowe zachowanie na to wskazuje). Jak widać, jest ogromnie ważne, by nauczyciele zamiast przyklejać etykietki próbowali zauważać postępy i motywować dzieci, ale także oferować im pomoc. Jeżeli dziecko słyszy od dorosłego, któremu ufa i od którego jest zależne – zarówno od rodzica, jak i nauczyciela – że do niczego się nie nadaje, jest głupie i ślamazarne, zacznie w końcu postrzegać siebie w ten sposób, co może mieć ogromny wpływ na to, jakim dorosłym to dziecko później będzie i jak podchodzić będzie do życiowych wyzwań – mówi Marta Kołodziejska, socjolożka.
Ale autorytetu nie da się zbudować w pięć minut. Szczególnie gdy odbiorcami są dzieci i młodzież. Dorosły musi pokazać i udowodnić, że zasługuje na szacunek, że rozumie różnorodne potrzeby młodych.
– Na autorytet trzeba samodzielnie zapracować. Nie dostaje się go razem ze dziennikiem. Na budowanie autorytetu nauczyciela składa się wiele czynników i zależy on m.in. od doświadczenia, roli pełnionej w szkole, np. wychowawcy klasy, atrakcyjności prowadzonych zajęć, stopnia zainteresowania losem i problemami uczniów, ciekawej osobowości, a także od zwykłej ludzkiej sympatii. Łatwiej buduje się własny autorytet nauczycielom, którzy mają umiejętność jasnego przekazywania norm, nie akceptują zachowań agresywnych i nieetycznych, są sprawiedliwi, cierpliwi, konsekwentni i skuteczni, potrafią wspierać uczniów i kształtować pozytywne zachowania ? mówi Magda Kaszulanis z ZNP.
Bo nie ma nic gorszego niż ślepe oddanie się czyjeś woli. Najlepiej obrazuje to przykład przywołany przez Martę Kołodzejską, czyli słynne eksperymenty Stanleya Milgrama, w których badano działanie autorytetu. W jednej z wersji eksperymentu badani mieli aplikować elektrowstrząsy ochotnikom, którzy odpowiadali na pytania. W przypadku złej odpowiedzi badacz w kitlu polecał badanemu, by naciskał guziki z coraz wyższym natężeniem prądu. Z drugiego pokoju dobiegały jęki i krzyki ochotnika, który prosił, by przerwać eksperyment. Chociaż badani deklarowali, że nie przekroczą nigdy 300 woltów, w obecności naukowca 25 z 40 badanych przekroczyło 450 woltów. Rzecz jasna, krzyczący ochotnik oraz naukowiec byli podstawionymi osobami, ale wyniki tego eksperymentu są alarmujące: obecność autorytetu (człowiek w kitlu) pozwala wyzbyć się odpowiedzialności za własne czyny oraz może przerodzić się w ślepą ufność (?kazali mi aplikować elektrowstrząsy, więc to robiłem?). Bycie autorytetem to zatem ogromna odpowiedzialność wychowawcza i umiejętność stawiania granic – gdy się je przekroczy, trudno odbudować stracone zaufanie.
Autorka: Magdalena Sikoń