Ćwiklice, na pierwszy rzut oka zwyczajne gospodarstwo gdzieś na końcu wsi. A tak naprawdę to miejsce, w którym dramatyczne historie znajdują swój happy end. Przynajmniej na chwilę
Sielanka, wszyscy uśmiechnięci i serdeczni. A o ten uśmiech czasami naprawdę nie jest łatwo. Każdego dnia Dorota, Dominik i pracownicy zmagają się z ogromnymi trudnościami. Często ponadludzkim wysiłkiem, ryzykując zdrowie czy nawet życie, robią wszystko, aby ich podopieczni nareszcie zaznali spokoju i zaufali.
Przystań Ocalenie istnieje od 1998 roku. Zajmuje się przede wszystkim wykupem przeznaczonych na rzeź koni. Każde zwierzę tutaj zostało ocalone przed ludzkim okrucieństwem i śmiercią. W tej chwili właściciele mają na utrzymaniu 99 koni, 17 krów – i dodatkowo 33 nad którymi sprawują opiekę weterynaryjną – 9 kóz, 6 baranów, 14 psów, 22 koty.
Zapracować na zaufanie
Wszyscy znamy historię krowy Boruty, która brawurową ucieczką z rzeźni zwróciła na siebie uwagę całej Polski. To właśnie tu znalazła w końcu swoje schronienie. Udało się ją ocalić przed śmiercią, jednak odzyskanie jej zaufania było ciężką pracą. Przez pierwsze tygodnie nie dało się do niej podejść. Wielką cierpliwością i ogromnym zaangażowaniem udało się przywrócić jej wiarę w ludzi.
Krok po kroku każde ze zwierząt w Przystani zaczyna rozumieć, że ich koszmar się skończył.
Bite, głodzone, czasem bardzo ciężko chore, dochodzą tutaj do siebie. Pod czułym i troskliwym okiem opiekunów szansę dostają nawet te, którym szansy nikt nie dawał. Czasem już do końca życia nie odzyskują sprawności. Tu jednak nie jest ważne, czy masz wszystkie łapy, czy może krzywą szczękę i połowa jedzenia trafia wszędzie dookoła, tylko nie do żołądka. Możesz mieć chorą skórę, nikt nie odmówi ci pieszczot. Tu liczy się tylko twoje dobro.
Kilka historii
Przejmujących historii są setki, wystarczy o nie poprosić. Na przykład taka.
Sedum to ogier z jaskrą, w tej chwili już całkowicie niewidomy. Na domiar złego wpadł pod samochód. Po wyścigu z czasem i z właścicielem, który zaczął go tuczyć na rzeź, udało się go wykupić. Po leczeniu z nowym imieniem – Jurand – zamieszkał w Przystani. Miło patrzeć, jak ten piękny majestatyczny olbrzym przechadza się po pastwisku, spokojnie skubiąc trawę. Jakby nigdy nic się nie stało. Tak to tutaj wygląda.
Maleńka staruszka Lalunia została straszliwie skrzywdzona przez człowieka. Według poprzedniego właściciela nie zasłużyła na godną emeryturę. Nieleczony ochwat, przykurcz, zerwane ścięgna i bilet na rzeź. W Przystani znalazła odpoczynek. Pewnego dnia jej umęczone serce przestało bić. Wśród łez kochających ją ludzi Lalunia wyruszyła w ostatnią podróż. Pożegnania to największy trud tej pracy.
Jak wielkiej siły potrzeba, aby przeżywać je tak często? Noce w stajni, przy boku umierającego konia. Potrzeba wielkiej determinacji, by mimo wszystko walczyć dalej o każde kolejne zwierzę.
Jak pomóc?
Przystań potrzebuje pomocy. Przy tak wielu zwierzętach wiadomo, nie obędzie się bez funduszy. Można dokonać wpłaty na konto, można przekazać 1 proc. podatku. Jest także możliwość zostania opiekunem jednego z wykupionych zwierząt, któremu można nadać imię. Wystarczy comiesięczna wpłata. Przystań czeka na każdą formę pomocy: można organizować akcje, zbierać dary, karmę, koce, środki czystości, miski? Wszystko bardzo się przyda. Można zamówić kalendarz, z którego cały dochód jest przeznaczony na utrzymanie Przystani. Azyl szuka również kogoś, kto mógłby podarować wysłużony samochód, nadający się do transportu przyczepy przewożącej konie. Będą też bardzo wdzięczni za kawałek ziemi, który stałby się kolejnym domem dla ocalonych zwierząt.
Tekst: Agnieszka Grońska
Zdjęcia: Monika Pietras