Pierwszy miesiąc prenumeraty cyfrowej za 5 złzamawiam

Lenistwo karmi się mięsem

marzec 25 2015
Fot. Anna Szwałkiewicz, fotosomnia.pl
Fot. Anna Szwałkiewicz
www.fotosomnia.pl

Jeszcze rok temu nie wyobrażał sobie życia bez mięsa, dziś aktywnie walczy o prawa zwierząt. O wegetarianizmie, weganizmie, paradoksach poznawczych i ludzkich przyzwyczajeniach rozmawiamy z aktorem Mikołajem Krawczykiem.

Rozmawiała: Katarzyna Konopa

Zdjęcia: Anna Szwałkiewicz

Słyszałam, że zmieniłeś sposób odżywiania. Jesteś wegetarianinem?

Od pół roku jestem wegetarianinem i mam zakusy wegańskie, jeżeli można to tak określić.

Ja to rozumiem, u mnie to był długotrwały proces, 25 lat temu rzuciłam mięso, jakiś czas jadłam ryby, potem bardzo długo byłam wegetarianką, a od ośmiu lat jestem weganką. To może być długi proces, ale niektórzy przechodzą na weganizm z dnia na dzień, nie ma reguły.

Ja z dnia na dzień stwierdziłem, że nie będę w ogóle jadł mięsa. A później, po pewnym czasie, zrezygnowałem z innych produktów odzwierzęcych. Moją postawę wobec życia zawdzięczam między innymi mądrym ludziom, których spotkałem na swojej drodze. Dialog i podobne spojrzenia na pewne problemy spowodowały, że zacząłem jeszcze bardziej zgłębiać tematy. Dzięki temu budowałem swoją świadomość pod względem różnych życiowych aspektów i dotarłem do punktu, kiedy powiedziałem stop barbarzyństwu! Stwierdziłem, że na moich rękach i na moim sumieniu nie będzie krwi zwierząt. To, co zobaczyłem na Spy-watchach z ubojni i laboratoriów, odbiło na mnie niezatarte piętno. Chciałbym być propagatorem pomysłu, aby te filmy były ogólnodostępne. Wydaje mi się, że wyobraźnia ludzka nie jest w stanie ogarnąć całości problemu który istnieje, a człowiek jest głównie wzrokowcem, więc kiedy zobaczy nagranie, na którym znajdują się makabryczne sceny z ubojni czy z laboratorium, to dostanie odpowiednią informację, ta informacja dotrze do mózgu i możliwe, że coś się w nim zmieni ideologicznie. Mało tego, wydaje mi się, że te filmy powinny być pokazywane w szkołach, aby od młodego wieku edukować, aby dawać wybór. Trwanie w skostniałych rytuałach powoduje w nas regres. To, że ktoś pójdzie inną drogą, jeżeli pójdzie drogą niewegańską, to jest kwestia jego sumienia. Ale jak można dać człowiekowi wybór, jeżeli nie zobaczy on tego, co się dzieje. Dlatego też uważam, że nie powinno się cenzurować tego typu nagrań. Ludzi trzeba edukować. Każdy z nas musi mieć świadomość, że takie sytuacje są na porządku dziennym. To się dzieje nawet w tej chwili, zwierzęta są gdzieś traktowane w ten sposób, są zabijane bez powodu i często bez przestrzegania nawet podstawowych zasad humanitarnych. A wszystko po to, aby banda “barbarzyńców” mogła się najeść, założyć futro lub użyć jakiegoś wymyślnego specyfiku.

Podjąłeś tutaj bardzo ważny i rozległy wątek, a mianowicie to, że przekazujemy wzory z pokolenia na pokolenie. Rzeczy, do których się przyzwyczailiśmy i wprowadzamy w nie dzieci automatycznie. Zauważyłam, że mówi się im pieszczotliwie o zwierzętach: świnka, krówka, kurczaczek, a to, co jest na talerzu to jest zupełnie inna sprawa, bezpodmiotowy produkt do jedzenia odrębny od zwierząt do głaskania? Książeczki dla dzieci też są w pewien charakterystyczny sposób profilowane. To jest bardzo trudny temat. Wiele osób otwarcie mówi o tym, że wie, co się dzieje ze zwierzętami, ale wybiera jedzenie ich, ponieważ są one właśnie po to stworzone.

Na tym chyba polega problem. To jest taki nasz paradoks poznawczy. Wpajamy dzieciom dobro i empatię, pokazujemy w bajkach zwierzaczki, które mają cechy ludzkie. Wymyślamy dla dzieci świat idealny, ale przez to, że niekonsekwentnie karmimy dzieci paróweczką czy szyneczką, wiążemy sobie pętle na szyi. Nasze dzieci też kiedyś będą dorosłe i też będą tworzyły świat swoim dzieciom. Dlatego im szybciej zaczniemy im uświadamiać, że szyneczka i paróweczka miały kiedyś pyszczki czy ryjki, tym lepiej dla nich. To właśnie da im ten świadomy wybór i to jest chyba największym wyrazem miłości, jaki może dać rodzic.
Ludzie jedzą zwierzęta z lenistwa. Z lenistwa psychicznego. To taki rodzaj spychologii: ?Taka jest nasza tradycja i to wyniosłem z domu. W niedzielę zawsze był rosół, a we wtorek schabowy?. Takim stwierdzeniem zrzucają odpowiedzialność za swoje wybory na tych, którzy ich wychowywali. Tak jest wygodnie. Wygodnie jest iść utartym szlakiem, ale o ile piękniej jest poznawać uroki tworzenia naszej nowej, własnej drogi?
Ja z mojej drogi jestem bardzo zadowolony. Bez mięsa czuję się euforycznie lekko, mimo że mogłoby się wydawać, że dla kogoś, kto regularnie ćwiczy, utrzymanie formy bez mięsa nie jest możliwe.

Ludzi ćwiczących odżywiających się w ten sposób jest coraz więcej.

Jest także strongman!

Chodzi o to, aby odpowiednio zbilansować dietę. Na początku jest trudniej, gdyż zwykle myślimy w kategoriach swojego poprzedniego sposobu żywienia. Próbujemy przetłumaczyć coś, co jedliśmy wcześniej, na coś, co możemy zjeść teraz. Najlepiej jednak jest gruntownie przewartościować swoja dietę i nie zastępować w dosłowny sposób…

Tak, dieta kojarzy się z czymś mało fajnym, nie działa zachęcająco na człowieka. Tutaj chodzi o zbilansowanie sobie produktów, skonstruowanie dobrego programu żywieniowego. To jest ta nowa droga i kiedy się ją już pozna, jest łatwiej.
Od strony teoretycznej jedzenie przestaje być sensem życia, czyli przez to, że przechodzi się na ?lepszą stronę? (choć nie chcę jej gloryfikować), to nie ma takiego napięcia, że o tej godzinie musimy zjeść, teraz musimy jeść to, a teraz to? Pożywienie traktuje się jako coś oczywistego, nie celebruje się. Choć można przygotować pyszne spaghetti wegańskie z tofu i cieszyć się jego smakiem i wcale nie tęsknić za smakiem bigosu czy pieczonego kurczaka.

Mnie to jest obce, bo nigdy nie brakowało mi tych tradycyjnych potraw, ale staram się zrozumieć to, co mówisz, z perspektywy osoby, której jest trudno rozstać się z tymi smakami.

Tu chodzi o zwykłe ludzkie skojarzenia. Smak rosołu może nam się kojarzyć z niedzielnym spotkaniem w gronie rodzinnym, czyli czymś bardzo miłym. Panierowany kotlet schabowy taki jak u mamusi. To wszystko powoduje, że jesteśmy niewolnikami smaków i przez swoje lenistwo nie chcemy nic zmienić. Jest nam dobrze i bezpiecznie, niech ktoś inny ? w tym wypadku zwierzę ? nadstawia kark. Na świecie jest tyle cudownych odmian kuchni i smaków, dlaczego więc większość Polaków na emigracji tęskni za tradycyjnymi polskimi potrawami? Bo większości kojarzą się z krajem, za którym być może tęsknią i z rodzinnym domem. Myślę, że smak jest bardzo związany z poczuciem bezpieczeństwa. Nasze tradycyjne potrawy wyglądają i smakują tak, a nie inaczej, ponieważ żyjemy w takiej szerokości geograficznej, a nie innej. Przez większość roku jest zimno, więc nasi przodkowie wymyślili korzystanie ze zdobyczy obecnych na naszym terenie ułatwiających nam przeżycie: chodziliśmy w futrach, jedliśmy mięso, aby zabezpieczyć się przed zimą? Teraz, w XXI wieku możemy substytuować tradycję naszych przodków.

A propos skóry, jak z tym jest u Ciebie? Widziałam Cię w rockowych stylizacjach, czy to są prawdziwe skóry?

Póki co, skóry są prawdziwe. To są ?totemy? z mojego poprzedniego życia, o którym mają mi przypominać. Żartuję. Moja garderoba niestety składa się w dużej mierze ze skórzanych elementów. Uważam, że bezsensem byłoby teraz na znak protestu wyrzucenie wszystkiego na śmietnik. Teraz kupienie skóry nie wchodzi w rachubę.
Jest to śmieszna sytuacja, bo tzw. skóra syntetyczna jest tak technologicznie wypracowana, że trudno ją odróżnić od prawdziwej. Cena takiej kurtki jest dużo niższa niż skórzanej. Natomiast z jedzeniem wegańskim jest troszkę inaczej, pełnowartościowe produkty wegańskie są droższe niż słabej jakości, tak popularne mięso.

Powiedz mi teraz o Agnieszce Włodarczyk. Podobno jada jeszcze ryby, jak sobie radzicie, co jadacie, kto gotuje?

Aga nie jada ryb codziennie. Radzimy sobie bez najmniejszego problemu. Jest różnie, czasami gotuje Aga, a czasami ja. Bardzo często jest też tak, że są dwa obiady ? ja gotuję swoje, Aga swoje.
A propos gotowania muszę ci się do czegoś przyznać? Wcześniej zjadałem około kilograma mięsa dziennie?

Serio?!

Tak, kilogram gotowanego mięsa dziennie, opracowałem sobie taki swój plan żywieniowy. Do tego treningi i według zasady ? jesteśmy tym, co zjemy?, wyglądałem jak byk!
Teraz jem dużo ryżu i wyglądam bardziej jak chudy Bruce Lee (śmiech).
Natomiast, co ciekawe, już wtedy, rezygnując z przypraw i dodatków, starałem się, aby to jedzenie było jak najbardziej naturalne. Może nieświadomie przygotowywałem się do tego, co nastąpiło teraz? Odstawienie mięsa i produktów odzwierzęcych odbyło się u mnie bez zbędnych dramatów. Treningi są możliwe również wtedy, kiedy nie jada się mięsa!

Jestem pełna podziwu, że potrafiłeś z takiej ilości produktów zwierzęcych zejść do zera.

Wielkie dzięki! Posiadając grupę krwi 0, podobno najbardziej mięsożerną, jestem najlepszym dowodem na to, że się da!

Jest tyle teorii tłumaczenia dlaczego podobno musimy jeść mięso, ile ludzi, a każdy dodaje coś od siebie.

Każdy ma swojego lenia w sobie. Nałóg jest lenistwem, a lenistwo karmi się mięsem.

Tak, bo odstawienie mięsa to jednak jest pewien wysiłek.

Dla mnie nie. Zupełnie nie. To trochę tak, jak z rzuceniem papierosów.

Paliłeś?

Tak, paliłem jak smok, ale kiedy dowiedziałem się, że papierosy są testowane na zwierzętach, powiedziałem sobie: Basta! Teraz papieros pozostał w sferze mojego bardzo rzadkiego, a nawet nikłego wyboru.

Mamy dostęp do ogromu informacji dzięki internetowi, ale jest nadal mnóstwo osób, które nie mają nawet podstawowej wiedzy. Nie mają pojęcia, jak wyglądają takie testy.

Bardzo się z Agnieszką zaangażowaliśmy w walkę o wprowadzenie poprawek do ustawy o zwierzętach wykorzystywanych do celów naukowych i edukacyjnych, a propos pogorszenia sytuacji zwierząt używanych do testów.

Tak, pamiętam, że widziałam Was na demonstracji pod sejmem.
Co jeszcze próbujecie robić?

Aga wpadła na pomysł, żeby zrobić sesję fotograficzną przedstawiającą nas, kiedy poddajemy się tym samym procedurom, którym poddawane są zwierzęta. Oczywiście nie są to prawdziwe eksperymenty, ale chodzi o to, aby graficznie pokazywać, czemu poddawane są żywe istoty. Projekt ustawy jest tak nieobiektywny, tak stronniczy i wbrew wszelkim normom, nie spełnia nawet standardów Unii. Wiadomo, że stoją za tym pieniądze i komuś zależy, aby ustawa przeszła w zaproponowanej formie, a naukowcy nie chcą, aby im patrzono na ręce.

Naukowcy są także przyzwyczajeni do braku kontroli nad tym, co robią.

Doświadczenia w szkołach już są zupełnie niezrozumiałe. Tłumaczy się to tym, że kiedy ćwiczy się w praktyce, to potem jest się skutecznym w zawodzie. Coś w tym jest, ale trzeba wziąć pod uwagę, że żyjemy w XXI w. i alternatywne środki i możliwości nauczania są tak rozwinięte, iż nie ma potrzeby poświęcać czyjegoś istnienia, aby nauczać kogoś, kto może nawet nie pracować w tym zawodzie w przyszłości.
Podobny problem istnieje w przemyśle kosmetycznym. Wyobraźmy sobie taką sytuację: koncern przed wprowadzeniem nowego produktu robi szereg testów na zwierzętach. Testują różne substancje, które finalnie mają się znaleźć w kosmetyku, który będą używać ludzie. Co ciekawe, często powtarza się testy składnika, którego działanie sprawdzono i zatwierdzono wielokrotnie wcześniej. Powoduje to oczywistą i bezsensowną śmierć niewinnych zwierząt. Dlatego starajmy się czytać etykiety i wybierać świadomie produkty z firm będących na listach marek, które nie testują na zwierzętach. Jeżeli dany produkt był testowany na zwierzętach, to gwarantuję, że test nie polegał na sprawdzaniu, czy kremik dobrze się wchłania w futerko króliczka lub czy dezodorancik miło pachnie na sierści kotka?

Anna Szwałkiewicz, fotosomnia.pl
Anna Szwałkiewicz, fotosomnia.pl

Wróćmy do Ciebie. Czy dalej grasz w zespołach? Słyszałam o Rockoholic?

Rockoholic to mój zespół, mój projekt, czysta przyjemność. Zespół to odskocznia od zawodu, w którym różnie się dzieje i który jest bardzo niestały. A na gitarze gram prawie tak długo, jak długo bawię się w aktorstwo, czyli od 20 lat

Czyli masz artystyczną przeszłość!

Tak, najpierw była szkoła baletowa, zacząłem grać na gitarze, potem studia ? zostawiłem balet, bo stwierdziłem, że nie będzie mi on potrzebny i poszedłem do szkoły teatralnej. Już wcześniej brałem udział w zajęciach teatralnych i stwierdziłem, że pójdę w tę stronę. Filmy, seriale i teatr zaostrzyły mój apetyt na więcej.

No właśnie ? seriale! Niestety nie widziałam żadnego serialu z Tobą?

Cudownie, jak miło kogoś takiego poznać?

Ale dzięki serialowi, dzięki tej pracy poznałeś swoją dziewczynę.

Ja się nie odżegnuję w żaden sposób od zawodu, wręcz przeciwnie, kocham aktorstwo, z aktorstwem się wychowałem, w aktorskiej rodzinie. Uciekałem do teatru, ile mogłem, przesiadywałem tam, wąchałem teatr? To może śmiesznie brzmi!?

Ja wiem, o co chodzi, teatr ma specyficzny zapach, też odbieram go zmysłami…

Jest to magiczny zapach, a zapach starego teatru jest niepowtarzalny. Poza tym pociągają mnie tajemnice, zresztą chyba większość z nas pociągają tajemnice, coś mistycznego, coś, czego nie potrafimy zważyć, zmierzyć ani określić, zakwalifikować do jakiejś sfery. Dlatego moją tajemnicą, która mnie w życiu pociąga, jest teatr i aktorstwo.

Jest to fantastyczne zajęcie pod wieloma względami.

Tak, ale realia potrafią też bardzo dopiec tej miłości, niestety. Oczywiście realia są wynikiem wyborów i pewnego planowania na przyszłość, jeżeli w ogóle można powiedzieć, że w tym zawodzie istnieje jakiekolwiek planowanie?

Czy macie z Agnieszką czas na wspólne gotowanie i spędzanie razem czasu?

Tak. Mamy sporo na głowie, natomiast czas na gotowanie zawsze znajdujemy. To jest tylko i wyłącznie kwestia logistyki. Ustawianie sobie dnia, gotowanie na zapas wieczorem, prozaiczne rzeczy. Natomiast dzięki temu, że stałem się wegetarianinem, jest mi dużo łatwiej i szybciej przygotować posiłek. Bo ile czasu zabiera ugotowanie makaronu czy ryżu!? Dodajemy do tego tofu i pomidory i mamy już gotowy sos, gotowe danie, które przy tej pogodzie dostarcza wszystkich potrzebnych do sprawnego funkcjonowania składników.

Chodzicie czasami do restauracji?

Nie lubimy. Wolimy gotować w domu. Spotykać się z przyjaciółmi też wolimy w domu, nie na mieście.

A ile zwierząt macie i jakie?

Aktualnie trzy koty i psa.

Czy to są przygarnięte zwierzęta?

Prowadzimy dom tymczasowy. Przygarnęliśmy Barona, który był Bronkiem Tołdim, a teraz jest Mariuszek. Mariuszek z Pragi, tułał się gdzieś sam i znalazł się w fundacji. Jest niesamowity, jak dziecko! Miał być u nas chwilę, ale został na dobre. Była też przez jakiś czas Myszka, tuż przed świętami rok temu nie miała gdzie się podziać. Znaleźliśmy dla niej dom i zostały znowu trzy koty. No i nasz pies oczywiście, jest z nami już kilka miesięcy. To też jest zabawna historia, Aga jechała na jakieś spotkanie do Łodzi z naszymi przyjaciółmi i zatrzymali się na stacji benzynowej na autostradzie i akurat na tej stacji, o tej porze? Dostałem SMS, że jest problem, a zaraz potem MMS ze zdjęciem psa? Wyglądał jak Alf, a Alf zjadał koty, wiadomo ? odpisałem, żeby Aga zabierała ?Alfa? do domu, bo koty się ucieszą. Zakochałem się w nim od pierwszego wejrzenia. Uprzedzając Twoje kolejne pytanie, nie ma problemu w relacjach kotów z psem, on szczeka na obce koty, ale w domu zna hierarchię i się dostosował. Reaguje tylko wtedy, kiedy koty rozrabiają w nocy.

Planujecie więcej adopcji?

Teraz jesteśmy w trakcie budowy domu i póki co nie mamy warunków na dalsze adopcje, ale w przyszłości z pewnością gromadka się powiększy.

Anna Szwałkiewicz: Jak chciałbyś siebie widzieć za 10 lat, czy widzisz swoją przyszłość zawodową związaną z aktorstwem, czy widzisz się w weganizmie, co chciałbyś zmienić?

Przyszłość bezapelacyjnie zawodowo wiążę z aktorstwem i mam zamiar poszerzać horyzonty. Chciałbym się też realizować muzycznie. Wolność i możliwość wielopoziomowego interpretowania świata, jaką daje muzyka, jest czymś, co mnie bardzo pociąga. A jeżeli chodzi o weganizm i wegetarianizm ? funkcjonowanie w zgodzie z naturą i walka o prawa zwierząt nie jest dla mnie już tylko punktem honoru, to cele i sposób na moje dalsze życie. W tym się odnajduję i gorąco polecam wszystkim.

Wywiad pochodzi z “Vege” nr 2/2015

Zamów prenumeratę magazynu “Vege”

none